reklama
reklama

To był burzliwy rok rządów kobiecej ręki za sterami PGE GiEK. Zwolnienia, protesty i pożar w elektrowni

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

To był burzliwy rok rządów kobiecej ręki za sterami PGE GiEK. Zwolnienia, protesty i pożar w elektrowni - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Kopalnia i ElektrowniaWioletta Czemiel-Grzybowska została odwołana ze stanowiska prezesa PGE GiEK. Kilkanaście miesięcy prezesury pierwszej w historii kobiety, kierującej olbrzymim koncernem, było niezwykle... burzliwe. Przypominamy, jak wyglądały jej rządy przy ulicy Węglowej.
reklama

Nominacja dla Wioletty Czemiel-Grzybowskiej na prezesa koncernu PGE GiEK była sporym zaskoczeniem dla środowiska górniczo-energetycznego w Bełchatowie. Kolejny raz na to stanowisko wybrano osobę z zewnątrz. Jednak znacznie większą niespodzianką było to, że po raz pierwszy w historii olbrzymią spółką miała zarządzać kobieta, a na dodatek zupełnie wcześniej niezwiązana z energetyką. Szefowa koncernu, przez kilkanaście lat kariery zawodowej, doświadczenie zdobywała bowiem głównie… w gazownictwie. Zanim została prezesem koncernu przy ulicy Węglowej w Bełchatowie, zasiadała w zarządzie Polskiej Spółki Gazownictwa, a wcześniej była m.in. dyrektorem Oddziału Zakładu Gazowniczego w Warszawie.

Swoje rządy w Bełchatowie rozpoczęła z „wysokiego C”... zwolnieniami w koncernie. Pracę straciło m.in. wiele osób na stanowiskach dyrektorskich i kierowniczych. Ofiarą nowych porządków w spółce była m.in. była wiceprezydent Bełchatowa – Agnieszka Wysocka, która piastowała funkcję dyrektora ds. komunikacji. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule pt. Nowa prezes PGE GiEK i kadrowe tsunami. Pracę stracili dyrektorzy i kilkudziesięciu pracowników.

reklama

Zwolnienia w spółce odbiły się szerokim echem wśród pracowników. Sprawy nie zamierzały zostawić w ten sposób związki zawodowe, które zarzucały nowej prezes łamanie kodeksu pracy. Jak twierdzili, w wielu przypadkach rozwiązywano umowę z pracownikami bez konsultacji ze związkami zawodowymi. W sytuacji, gdy zwalniana osoba należy do związków, pracodawca taki wymóg musiał spełnić. O sprawie zawiadomiono Państwową Inspekcję Pracy. Ta uznała, że w koncernie faktycznie doszło do nieprawidłowości.

Według inspektorów, spółka przeprowadzając zwolnienia, musiała powiadomić o przyczynie rozwiązania umowy i pracodawca nie dopełnił tego obowiązku. Dlatego zawnioskowano o nałożenie kar finansowych osób odpowiedzialnych w tym m.in. dla prezes PGE GiEK, która nie zgodziła się z decyzją inspektora PIP. Koncern wystąpił o rozstrzygnięcie w tej sprawie do sądu, który przyznał jednak rację inspekcji pracy. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule pt. Prezes PGE GiEK ukarana przez bełchatowski sąd. Czy szefowa koncernu zapłaci?

reklama

Kilkanaście miesięcy za sterami PGE GiEK w przypadku Wioletty Czemiel-Grzybowskiej z pewnością to nie był też czas dobrych relacji z załogą kopalni i elektrowni. Latem 2020 roku kilkukrotnie odbyły się protesty pod siedzibą koncernu przy ulicy Węglowej. Związki zawodowe domagały się zdecydowanych działań w sprawie budowy odkrywki Złoczew, a także protestowały przeciwko wydzieleniu tzw. aktywów węglowych z PGE i planowanej restrukturyzacji. Podczas jednego z protestów górnicy i energetycy bezskutecznie domagali się, aby prezes wyszła im na spotkanie. W odpowiedzi przekazano jednemu z wiceprezesów… pampersy dla szefowej spółki. Związkowcy wyjaśniali, że w ten sposób chcieli dać do zrozumienia , że prezes unika spotkania z pracownikami ze strachu, stąd... paczka pieluch. Pisaliśmy o tym w artykule pt. Związkowcy przekazali ''prezent'' dla pani prezes, wielu za taki podarunek mogłoby się obrazić...

reklama

Trzeba przyznać, że odwołanej prezes PGE GiEK przyszło rządzić w niełatwych czasach, bo cały 2020 rok upłynął pod znakiem przygotowań do planowanej transformacji w energetyce. Kolejne ogłaszane strategie i plany nie pozostawiały bowiem złudzeń pracownikom kopalni i elektrowni, że w najbliższych latach zakłady czeka restrukturyzacja. Związkowcy zarzucali kieronictwu spółki, że ta unika dialogu i rozmów o przyszłosci, a atmosfera w kopalni i elektrowni robiła się coraz gęstsza. Związkowcy przeprowadzili nawet referendum strajkowe, w którym załoga opowiedziała się za strajkiem. Do protestów jednak ostatecznie nie doszło.

Z pewnością relacji pomiędzy szefową spółki i załogą nie poprawiały kolejne doniesienia w sprawie Złoczewa. Górnicy i energetycy od wielu lat byli karmieni przez polityków PiS obietnicami o nowej odkrywce, która przedłużyłaby działanie bełchatowskiego kompleksu. Ostatecznie władze PGE stwierdziły, że budowa nowej kopalni byłaby „nieopłacalna”, a złoczewski projekt pozostanie w „rezerwie energetycznej”.

Ostatni miesiąc rządów prezes PGE GiEK to cała lista wydarzeń, które sprawiły, że o bełchatowskiej elektrowni zrobiło się głośno w całej Polsce. I niestety nie były to… dobre wiadomości. Najpierw doszło do bezprecedensowego wyłączenia 10 z 11 działających bloków w bełchatowskiej elektrowni za sprawą awarii rozdzielni w Rogowcu, należącej do Polskich Sieci Elektroenergetycznych. Pracownicy elektrowni w ciągu kilkudziesięciu godzin przywrócili bloki do działania, ale brak prądu z elektrowni, odpowiadającej za 20 proc. krajowej produkcji, był tak mocno odczuwalny w systemie, że trzeba było dokupywać energię z zagranicy i uruchomić rezerwy w innych krajowych elektrowniach.

Minęło kilka dni, a bełchatowska elektrownia znów znalazła się na czołówkach serwisów informacyjnych w całym kraju. W układzie nawęglania bloku 858 MW doszło do pożaru taśmociągu. Z ogniem przez ponad 9 godzin walczyły aż 23 jednostki strażaków. Niestety trzeba było wyłączyć na kilkanaście dni blok „czternasty”. Jednostka została uruchomiona, ale zniszczenia były tak duże, że odbudowa wszystkich elementów nawęglania i odzyskanie pełnej mocy będzie możliwe dopiero po 31 października. O przyczyny pożaru szefową PGE GiEK dopytywano podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. energii, klimatu i aktywów. Stwierdziła wówczas, że winę za pożar ponoszą pracownicy, którzy zostali zwolnieni dyscyplinarnie. Więcej na ten temat w artykule pt. Poleciały głowy za pożar w bełchatowskiej elektrowni. Prezes PGE GiEK na komisji sejmowej.

W kopalni i elektrowni pojawiły się głosy, że to właśnie ostatnie zdarzenia przechyliły szalę i szefowa spółki musiała ustąpić. Trudno jednak w tej chwili rozstrzygać, ile w tym było winy samej prezes. Z jednej strony jako szefowa koncernu jest odpowiedzialna za to co się dzieje w zakładach. Z drugiej wskazuje się na zaniechania i błędy ze strony pracowników elektrowni. Ostatecznie o tym, jakie były przyczyny pożaru i dokładnie kto ponosi winę, ma rozstrzygnąć specjalnie powołana komisja, która jeszcze nie przedstawiła końcowych wniosków.  

W kręgach bliskich PGE są jednak pewni, że z prezesowskiego fotela Wiolettę Czemiel-Grzybowską zrzucił nie pożar, wyłączenie bloków czy też polsko-czeski spór o Turów, a… rozgrywki polityczne i konflikt z posłanką PiS z Bełchatowa – Małgorzatą Janowską. Na korytarzach gmachu przy Węglowej wszyscy niemal wiedzieli o ich wzajemnej niechęci. Parlamentarzystka miała w przeszłości kilkukrotnie domagać się ustąpienia Czemiel-Grzybowskiej. Co ciekawe, odwołanie prezes PGE GiEK zbiegło się w czasie z małym „trzęsieniem ziemi” w Prawie i Sprawiedliwości. Z klubu odeszło trójka posłów – w tym posłanka z Bełchatowa. Arytmetyka sejmowa nie pozostawiała złudzeń. PiS stracił większość w Sejmie. Nieoficjalnie mówi się, że kierownictwo partii z Nowogrodzkiej postanowiło załagodzić konflikt z posłanką, odwołując szefową energetycznego koncernu.

Rada Nadzorcza PGE GiEK już ogłosiła konkurs na nowego prezesa. Jego nazwisko poznamy prawdopodobnie w połowie lipca.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama