Do bełchatowskiej komendy zgłosił się mężczyzna, który poinformował, że jest ofiarą wypadku i potrzebuje pomocy. Przekazał, że został potrącony, a sprawca odjechał z miejsca zdarzenia. 56-latek dodał, że znajduje się na poboczu drogi i źle się czuje.
- Informacja ta spowodowała, że na miejscu natychmiast pojawili się policjanci i ratownicy medyczni. Okazało się wówczas, że to był „żart” – mówi Iwona Kaszewska, rzecznik bełchatowskiej policji.
Co więcej, mundurowi ustalili, że mężczyzna był kompletnie pijany. Podczas badania wydmuchał blisko 4 promile. Ostatecznie medycy wykluczyli jego udział w zdarzeniu drogowym, a policjanci sporządzili wniosek o ukaranie do sądu.
- Niczym nieuzasadnione i pochopne sięganie po telefon tylko po to, aby „zażartować”, może skutkować sytuacją, w której służby ratunkowe, zajęte niepotrzebnymi czynnościami, nie zareagują w porę na prawdziwe zgłoszenie dotyczące ratowania ludzkiego życia. W przypadku bezpodstawnego wezwania służb ratunkowych należy liczyć się z konsekwencjami prawnymi – przypomina Kaszewska.
Jak dodaje, takie zachowanie może wiązać się z karą aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 zł.
Przypomnijmy, że jest to już druga podobna sytuacja, do której doszło w naszym powiecie w ostatnim czasie. Mundurowi zostali również wezwani przez bełchatowiankę, która mówiła, że jej ojciec nie żyje. Prawda była jednak zupełnie inna.
Komentarze (0)