Rozłam wśród związków zawodowych w bełchatowskiej kopalni i elektrowni. Organizacje zrzeszone w porozumieniu „Miedza” (m.in. MZZ Odkrywka, Sierpień 80, ZZPRC w Elektrowni Bełchatów, MZZ Pracowników Elektrowni Bełchatów) otwarcie krytykują sposób prowadzenia negocjacji w sprawie umowy społecznej dla energetyki, która w niedalekiej przyszłości będzie skutkowała wydzieleniem kopalni i elektrowni z PGE do Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego.
Związkowcy z „Miedzy” uważają, że do stołu negocjacyjnego i rozmów z rządem zostały zaproszone tylko niektóre wyselekcjonowane związki zawodowe, na których „posłuszeństwo i złożenie podpisów pod Umową Społeczną mógł liczyć w 100 proc. Pan Minister”. Krytykują też kolegów, którzy biorą udział w rozmowach, że pozostałym związkom nawet nie ujawnili projektu umowy społecznej.
- Panowie Przewodniczący nie byli łaskawi przedstawić przede wszystkim Pracownikom, a także pozostałym organizacjom związkowym, treści Umowy Społecznej i była ona objęta do momentu jej złożenia tajemnicą związkową – informują związkowcy z „Miedzy”.
Związki zawodowe odniosły się też do kwoty 10 tys. zł, jaką miałby otrzymać każdy pracownik kopalni i elektrowni za zgodę na przejście do NABE.
- Uważamy, że kwota 10 tys. zł dla każdego pracownika za wydzielenie aktywów węglowych, w następstwie wejście do NABE, to żadna premia, a kolokwialnie brzmiąca „łapówka” za likwidację miejsc pracy w energetyce – uważają związki zawodowe z „Miedzy”.
Ich zdaniem, związkowcy biorący udział w rozmowach z rządem, nie mieli do tego żadnych uprawnień, ani też upoważnień do reprezentowania pracowników przed organem właścicielskim. Jak twierdzą, doszło tym samym do złamania prawa związkowego. W związku z tym zawiadomiono Prokuraturę Krajową o możliwości popełnienia przestępstwa poprzez „naruszenie podstawowych praw związkowych”.
Wojciech Ilnicki, współprzewodniczący Trójstronnego Zespołu ds. Branży Węgla Brunatnego, który bierze udział w rozmowach ze stroną rządową, odpiera zarzuty związkowców z bełchatowskiej elektrowni i kopalni twierdząc, że mijają się oni z prawdą. Wskazuje, że przedstawiciele organizacji, do których należą protestujące związki (m.in. z Federacji Związków Zawodowych Górnictwa Węgla Brunatnego czy Ogólnopolskiego Zrzeszenia Związków Zawodowych Pracowników Ruchu Ciągłego) brali udział w rozmowach i pracach na projektem.
- Tak więc, zarzut o tym, że część związków wykluczono z negocjacji jest kłamstwem. Mają one swoich przedstawicieli w zespole negocjacyjnym. Trudno sobie wyobrazić, aby na negocjacje zapraszać 100 związkowców, bo wtedy musiałyby się odbywać w sali kinowej czy hali sportowej – mówi Wojciech Ilnicki.
Jak podkreśla, negocjacje w sprawie umowy społecznej dla energetyki są na bardzo wczesnym etapie i tak naprawdę dopiero się rozpoczynają. Sam projekt umowy jest dopiero punktem wyjścia do rozmów z rządem.
- Negocjacje dopiero się rozpoczynają, zostaną powołane zespoły eksperckie, do których wspomniane związki przecież mogą zgłosić swoich przedstawicieli. Naprawdę chcemy zrobić to odpowiedzialnie – zaznacza Ilnicki. - Naprawdę jestem zażenowany takim opluwaniem w chwili, gdy związki powinny działać razem we wspólnej sprawie – dodaje.
Pytany o zawiadomienie prokuratury w sprawie złamania praw związkowych uważa, że w żaden sposób prawo nie zostało złamane, a związki są niezależne i „mają prawo zawiadamiać kogo tylko chcą”. Odnosi się też do stwierdzeń o „łapówce” dla pracowników w postaci 10 tys. zł za zgodę na przejście do NABE.
- Panowie związkowcy naprawdę mają krótką pamięć, bo taką „łapówkę” chętnie przyjęli, gdy kilkanaście lat temu był tworzony BOT. Wówczas pracownicy również dostali taką premię i wówczas wspomniane związki jakoś nie protestowały – mówi Wojciech Ilnicki.
Komentarze (0)