Era węgla w regionie zbliża się do końca. Bełchatów, który przez lata określany był mianem stolicy polskiej energetyki, wkrótce może stanąć na rozdrożu. Regionowi grozi zapaść gospodarcza i likwidacja tysięcy miejsc pracy. Skąd tak ponure prognozy? Według Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji Województwa Łódzkiego w 2030 roku rozpocznie się wygaszanie bloków energetycznych w elektrowni. Ostatnia jednostka ma zostać wyłączona w 2036 roku. Zakończenie eksploatacji złóż węgla brunatnego w odkrywkach Bełchatów i Szczerców przewidziano kolejno na 2026 i 2038 rok. Zanim to jednak nastąpi, planowane są etapy przejściowe, w ramach których stopniowo mają być redukowane wydobycie i produkcja energii.
Przypomnijmy, że obecnie w Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów zatrudnionych jest 4,2 tys. górników. Z kolei w Elektrowni Bełchatów nieco ponad 2,6 tys. osób. Zmniejszenie produkcji doprowadzić ma do redukcji liczby etatów w zakładach, co wiązało będzie się głównie z odejściami na emerytury. Według szacunków liczba zatrudnionych w tych dwóch zakładach od 2020 do 2030 roku zmniejszy się o około 40 proc. do poziomu ok. 4,4 tys. osób łącznie. Redukcje dotkną również spółki zależne, które zatrudniają również kilka tysięcy osób. Tutaj jednak średnia wieku jest znacznie niższa i w większości przypadków będzie potrzebne przebranżowienie pracowników. Antidotum na grożący regionowi regres gospodarczy mają być nowe inwestycje, finansowane w ramach transformacji energetycznej. Pomysłów jest wiele mówi się o fabrykach OZE, produkcji dronów czy rozwoju przemysłu zbrojeniowego w regionie. To jednak, póki co, tylko zapowiedzi, bo konkretnych projektów wciąż brak.
Okazuje się, że jak bumerang wraca temat budowy elektrowni jądrowej w Bełchatowie, który jest rozpatrywany jako lokalizacja dla drugiej tego typu instalacji w kraju. Pewne jest już, że pierwsza elektrownia jądrowa powstanie w nadmorskiej gminie Choczewo (Lubiatowo-Kopalino). Wiele wskazuje, że właśnie Bełchatów wraca do gry jako miejsce budowy drugiego reaktora, który planowany jest właśnie w centralnej części kraju. Przypomnijmy, że o pomyśle wielokrotnie wspominano już od lat. O konkretnych datach mówił podczas wizyt w Bełchatowie Antoni Macierewicz, który nawet już ogłosił że bełchatowska elektrownia jądrowa powstanie w 2043 roku.
W Sejmie o szansach Bełchatowa
Po odsunięciu PiS od władzy, nowy rząd Donalda Tuska wraca do tematu budowy drugiej atomówki. O potencjalnych lokalizacjach dyskutowano już latem tego roku, podczas posiedzenia sejmowej podkomisji stałej ds. transformacji energetycznej, odnawialnych źródeł energii i energetyki jądrowej. Maciej Bando, pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, zaznaczył wówczas, że idealnym rozwiązaniem byłoby lokalizowanie drugiej elektrowni jądrowej w okolicy istniejących dzisiaj jednostek węglowych, które w przyszłości „zakończą swój byt ekonomiczny i techniczny”
- To wiąże się z wykorzystaniem istniejącej infrastruktury sieciowej, pozytywnym nastawieniem lokalnej społeczności, a także z punktu widzenia systemu elektroenergetycznego, istotne jest równomierne rozłożenie elektrowni jądrowych w okolicach 2040 roku. Chodzi o zapewnienie stabilności jego pracy i bezpieczeństwa dostaw – powiedział Maciej Bando. - Jednym z podstawowych kryteriów jest miejsce w systemie elektroenergetycznym, stąd wskazywałem, że dobrze byłoby, aby to były istniejące lokalizacje, które będą wygaszane, ale też bierzemy pod uwagę sprawy geologiczno-tektoniczne – zaznaczył.
Bando odniósł się wówczas do bełchatowskiej lokalizacji i możliwości budowy w tym miejscu elektrowni jądrowej. Podkreślił, że musi to zostać poprzedzone licznymi badaniami i ekspertyzami.
- Na przykład mamy wielką elektrownię w Bełchatowie, wygaszamy ją wraz ze sczerpaniem węgla brunatnego i stawiamy tam reaktory atomowe. To wcale nie musi tak być. Okaże się, czy jest to możliwe, dopiero jak zakończymy te wstępne badania, jak przejdziemy do oddziaływań środowiskowych – stwierdził minister Bando.
Pospolite ruszenie w sprawie atomówki
Okazuje się, że temat jest jednak mocno rozważany, a Bełchatów wyrasta na poważnego kandydata do budowy takiej instalacji. Pod koniec października w naszym mieście odbyło się spotkanie w sprawie przyszłości regionu i transformacji energetycznej z udziałem polityków, przedstawicieli ministerstw, samorządowców, a także związków zawodowych i PGE. Jednak głównym tematem była dyskusja na temat możliwości budowy elektrowni jądrowej w naszym regionie.O szansach na elektrownię jądrową mówi też prezydent Bełchatowa – Patryk Marjan, który brał udział w spotkaniu. „Trzeba walczyć o elektrownię jądrową jako źródło, które ma zastąpić elektrownię węglową” – tak na gorąco dzielił się z mieszkańcami w mediach społecznościowych włodarz Bełchatowa. Dziś potwierdza, że trwają działania, które mają przybliżyć tę inwestycję dla naszego regionu.
- Po pierwsze posiadamy całą sieć elektroenergetyczną, która jest zasobem bardzo dużym i ograniczałaby koszty – mówi Patryk Marjan. – Druga kwestia, jaka padła podczas spotkania, dotyczy faktu, że budowa elektrowni jądrowej mogłaby toczyć się równolegle do działającej wciąż elektrowni węglowej. Nie musi ona bowiem być budowana w tym samym miejscu – dodaje.
Prezydent Bełchatowa: to szansa na tysiące miejsc pracy
Patryk Marjan mówi też, że podczas spotkania padło również jednoznaczne stanowisko ze strony przedstawiciela PGE GiEK, że elektrownia jądrowa może powstać w Bełchatowie i są ku temu techniczne predyspozycje. Jak dodaje, obecni na spotkaniu usłyszeli również, że kwestie tektoniczne i sprawa zasobów wody nie stanowią problemu w bełchatowskiej lokalizacji.
- Otrzymaliśmy sygnał, że ta inwestycja jest uzasadniona i bełchatowska lokalizacja jest absolutnie realna z racji usytuowania w centrum kraju – mówi Patryk Marjan.
Włodarz Bełchatowa przyznaje, że tak ogromna inwestycja byłaby szansą na pracę przez wiele lat dla tysięcy osób np. ze spółek zależnych PGE. Wiele firm ma potrzebny ciężki sprzęt i wykwalifikowanych pracowników, którzy mogliby znaleźć pracę właśnie przy budowie atomówki.
- Taka inwestycja sprawiłaby, że jako region na pewno byśmy gospodarczo odetchnęli – mówi Patryk Marjan. – Podczas spotkania sygnalizowałem również kwestię wsparcia różnych projektów infrastrukturalnych, niezależnie od pewnych rozwiązań centralnych. Powinniśmy przygotowywać się pod kątem oferty dla sektora prywatnego, który będzie chciał tutaj uruchomić swoje zakłady – dodaje.
PGE GiEK o budowie elektrowni jądrowej
O pomysł budowy elektrowni jądrowej zapytaliśmy w koncernie PGE GiEK. Spółka przyznaje, że „rozważanie centralnej Polski jako lokalizacji w projekcie jądrowym jest przedmiotem wstępnych analiz”.
- Bełchatów dysponuje wystarczającym do projektu jądrowego wyprowadzeniem mocy na poziomie 5,5 gigawata. Ma także do dyspozycji zasoby wodne pozwalające na bezpośrednią lokalizację elektrowni jądrowej, zasoby ludzkie oraz przyzwolenie społeczne – przekazał Departament Komunikacji i Współpracy z Mediami w PGE GiEK.
Jacek Kaczorowski, prezes zarządu PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna zaznacza jednak, że w tym temacie nie zapadły żadne decyzje i nie są one w gestii spółki, a sam projekt to faza koncepcyjna, polegająca na przygotowaniu analiz, które umożliwią podjęcie decydentom najlepszej decyzji.
Budowy elektrowni jądrowej domagają się również związki związkowe. Pod apelem w tej sprawie, który trafił już do kancelarii premiera Donalda Tuska podpisało się prawie trzydzieści organizacji związkowych.
Komentarze (0)