Uczciwie trzeba przyznać, że tegoroczne święto miasta na ogół spotkało się z pozytywnym odbiorem. W przeważającej opinii, tych którzy byli na koncertach, zabawa była przednia, a zaproszone zespoły spełniły oczekiwania. Mieszkańców o opinie zapytaliśmy po ostatnim koncercie gwiazdy niedzielnych koncertów – zespołu IRA. W zdecydowanej większości dominowały pochwały.
Warto zaznaczyć, że pozytywny odbiór dotyczył drugiego i trzeciego dnia koncertów. Nie zabrakło jednak łyżki dziegciu w beczce miodu, bo mieszkańcy aż tak jednomyślni nie byli w przypadku pierwszego dnia miejskiego święta. Kontrowersje i dyskusje wśród bełchatowian wzbudziły bowiem piątkowe koncerty, dedykowane głównie dla młodych ludzi. Podobnie jak przed rokiem na scenie wystąpili wykonawcy muzyki hip-hop.
Wulgaryzmy na placu Narutowicza
Ci, którzy byli na koncertach, bawili się doskonale. Nieco inne wrażenie odniosła część mieszkańców, którzy spacerowali po placu Narutowicza lub też na chwilę zajrzeli pod scenę za Gigantami Mocy, aby posłuchać wykonawców. Niestety, podczas występów, można było usłyszeć wulgaryzmy i niecenzuralne słowa.
- To święto miasta pod patronatem prezydenta Bełchatowa, a z głośników było słychać przekleństwa, które niosły się po całym placu Narutowicza. Rozumiem, że to dość specyficzny typ muzyki, ale takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Przecież taki koncert można było zrobić w zamkniętym pomieszczeniu – mówi jedna z mieszkanek Bełchatowa.
Artystyczna ekspresja wykonawców nie spodobała się też rodzicom z dziećmi, którzy spacerowali w tym czasie po placu Narutowicza.
- Nie każdemu musi się podobać taka wolność artystyczna. Spaceruję z dziećmi po centrum miasta i słyszę niecenzuralne słowa z głośników. To nie było przyjemne. Czyli co? Jeśli ktoś będzie chciał nago wystąpić, to miasto też się zgodzi? - pyta jeden z mieszkańców.
Miejski radny: nie można lekceważych młodych ludzi
Artystów starli się bronić, ci którzy byli na koncercie i gustują w tego rodzaju muzyce. W obronie sceny hip-hopowej stanął też miejski radny – Mateusz Broncel, który w przeszłości również lobbował za taką muzyką podczas miejskich imprez. Był jednym z pomysłodawców organizacji koncertów hip-hop w trakcie Festiwalu Sztuki Jabłka, na którym wystąpili m.in. Paluch czy „Pokahontaz”.
- Kultura hip-hopowa odgrywa dużą rolę w młodym społeczeństwie i nie możemy tego lekceważyć, bo to również są mieszkańcy naszego miasta. Nie wiedzę problemu, aby takie zespoły występowały na miejskich imprezach, bo na tego rodzaju muzykę jest duże zapotrzebowanie wśród młodych ludzi, co zresztą było widać po frekwencji na koncertach – mówi Mateusz Broncel.
Co jednak z wulgaryzmami, które można było usłyszeć ze sceny?
- Przyznam, że na palcach jednej ręki można policzyć artystów tego gatunku muzyki, którzy nie używają niecenzuralnych słów. Jest to rodzaj ekspresji artystycznej, której nie możemy zabronić. Mamy wprowadzać cenzurę? - pyta radny Broncel.
Magistrat: artysta ma prawo do swobodnych treści
O hip-hopowe koncerty podczas Dni Bełchatowa zapytaliśmy w magistracie.Kryspina Rogowska, rzecznik prasowy bełchatowskiego magistratu przekazała, że Miejskie Centrum Kultury szanując oczekiwania mieszkańców, przygotowało na tegoroczne święto miasta różnorodną ofertę muzyczną. Jak mówi, każdy dzień był utrzymany w innym klimacie, aby w ten sposób zainteresować jak najszerszą widownię. Były rockowe brzmienia, biesiadne i gwiazdy disco polo. Na obronę swojej decyzji o takim wyborze hip-hopu na Dni Bełchatowa, miasto przytacza też statystyki: ten gatunek muzyczny stanowi aż 23 proc. muzyki słuchanej przez polskich użytkowników Spotify.
- Zainteresowanie to obserwujemy również w Bełchatowie, podczas koncertów wykonawców właśnie nurtu hip-hop. Kompozycje wykonywane podczas występów na żywo stanowią autorską twórczość, w którą zamawiający nie ingeruje – mówi Kryspina Rogowska.
Jak podkreśla, organizatorowi nie przysługuje bowiem prawo do zmiany treści wykonywanych utworów. Artyści zobowiązali się do wykonania autorskiego materiału.
- Nadmienić należy, że w nurcie muzycznym, jaki jest hip-hop często przejawia się w treści utworów niecenzuralne słownictwo, które możemy zaobserwować zarówno u gwiazd, jak też w utworach lokalnych wykonawców. Podobnie jak w innych gatunkach muzycznych, każdy z autorów tekstów ma prawo do swobodnego przekazu treści, bez poddawania jej cenzurze – mówi Kryspina Rogowska.
Czy, aby na pewno? Takie pytanie mogliby zadać muzycy z zespołu Enej, który wystąpił w maju tego roku w parku miejskim w pobliżu Dworku Olszewskich przy okazji 10. edycji Dni Otwartych Funduszy Europejskich. Jeden z członków zespołu chciał wyjść na scenę w kurtce z kotami symbolizującymi obraźliwy slogan „je*ać PiS”. Zauważył to jednak organizator koncertu, który nakazał zdjęcie tego elementu ubioru. Zagrożono, że koncert się nie odbędzie. Warto jednak zaznaczyć, że w tym przypadku organizatorem koncertu był Urząd Marszałkowski w Łodzi, który tłumaczył, że w umowie z wykonawcą był zapis o tym, że nie ma mowy o obrażaniu jakichkolwiek grup uczestników koncertu.
W przypadku sporu o muzykę hip-hop na Dniach Bełchatowa racja leży pewnie po środku. Z całą pewnością należy szanować twórczość artystów, jak i uczucia fanów, którzy uwielbiają ich muzykę, ale warto też wsłuchać się w głosy tych, którzy sprzeciwiają się wulgaryzmom na otwartej miejskiej imprezie w centrum miasta...
Komentarze (0)