O tym, że system emerytalny w Polsce wymaga poważnych zmian słyszy się już od dłuższego czasu. Zdaję się jednak, że ten problem jest spychany na dalszy plan i coraz rzadziej słychać o nim w publicznej debacie.
Do tematu wrócił ostatnio Krzysztof Brejza – senator X kadencji. Jak pisał na swoim Twitterze, zapytał on ZUS o prognozowaną wartość emerytur. Wyliczenia wskazują, że ich kwoty będą zaskakująco wysokie – w 2040 ma to być 4 942 zł, a w 2060 aż 9 145 zł. Nie ma jednak powodów do zadowolenia - okazuje się bowiem, że relacja świadczenia do przeciętnego wynagrodzenia zacznie drastycznie spadać. W 2025 ma ona wynieść 50% (co oznacza, że emerytura będzie wynosić zaledwie połowę ostatniej pensji), a w 2060 ma to być zaledwie 25%.
Z czego wynika taka sytuacja? Czynników, które wpływają na prognozowaną wysokość emerytury jest sporo – jednym z najważniejszych zdaje się być demografia. Wszelkie statystyki krzyczą, że społeczeństwo w Polsce się starzeje. Dane GUS wskazują, że w roku 2009 udział w rynku osób w wieku produkcyjnym wynosił 65%, w roku 2018 już 61%. Zwiększyła się za to ilość osób w wieku poprodukcyjnym – z 17 do 21%. Wszelkie prognozy wskazują, że ten trend będzie się niestety pogłębiał. Starzenie się społeczeństwa widać również na przykładzie Bełchatowa. Dane opublikowane przez magistrat wskazują, że w ostatnich 20 latach ubyło prawie 10 tys. mieszkańców (więcej w artykule Dwa razy więcej emerytów niż młodzieży... )
Trzeba też zaznaczyć, że wszelkie wyliczenia i statystyki są czysto teoretyczne. Bazują one bowiem na przewidywaniach Ministerstwa Finansów z roku 2019 – co oznacza, że nie uwzględniają one obecnego kryzysu gospodarczego i finansowego spowodowanego ogólnoświatową pandemią.
