Minął właśnie rok od chwili, gdy zapadł wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, który rozstrzygnął spór pomiędzy bełchatowskim starostwem a Urzędem Marszałkowskim w Łodzi o to, kto ma podjąć się sprzątnięcia ogromnego składowiska chemikaliów w pobliżu Elektrowni Bełchatów. Na ogromnej działce zalegają tysiące ton niebezpiecznych odpadów.
Jak doszło do tego, że tuż „pod nosem” największej polskiej elektrowni powstało ogromne składowisko chemikaliów? W 2017 roku działalność w Rogowcu zaczęła prowadzić firma Plastiks, która wówczas zapowiedziała uruchomienie linii technologicznej do regranulacji tworzyw sztucznych. Starostwo powiatowe w Bełchatowie wydało zezwolenie na zabieranie odpadów, jednak kolejne kontrole Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska udowodniły, że na ogromnej działce zbierane są też odpady niedozwolone. Później okazało się, że działalność prowadziły tam jeszcze dwie inne firmy. Starostwo natychmiast wszczęło postępowanie o cofnięcie zgody, jednak procedury trwały, a niestety beczek z chemikaliami przybywało. Łącznie uzbierało się ich… około 50 tysięcy.
Nielegalnym procederem zajęły się organy ścigania. Wątek składowiska w Rogowcu bada Prokuratura Regionalna w Katowicach, która prowadzi śledztwo w sprawie porzucania niebezpiecznych odpadów w całym kraju.
- Status podejrzanych ma w sumie kilkadziesiąt osób, są to osoby zarówno pośrednio, jak i bezpośrednio powiązane z samym składowiskiem, jak i z firmami, które przewoziły te odpady na dalsze nielegalne składowiska - mówi Agnieszka Wichary, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Katowicach.
Postawione zarzuty dotyczą m.in. fałszowania dokumentacji, oszustwa, nielegalnego składowania odpadów czy też sprowadzenia niebezpieczeństwa dla zdrowia i życia wielu osób.
Kto posprząta tysiące ton odpadów?
Wiele jednak wskazuje, że winni „ekologicznej bomby” koło Bełchatowa nie posprzątają bałaganu, który zagraża środowisku, a urzędnikom czy organom państwa trudno będzie wyegzekwować takie działa od odpowiedzialnych. W takiej sytuacji, zgodnie z przepisami, obowiązek uprzątnięcia spada na instytucje publiczne. O to przez wiele miesięcy toczył się właśnie spór pomiędzy starostwem i urzędem marszałkowskim. Ostatecznie sąd wskazał na ten drugi z urzędów.Od tego czasu minęło dwanaście miesięcy, a niebezpieczne chemikalia w beczkach wciąż zalegają na działce w Rogowcu. Coraz większe obawy mają też mieszkańcy, które potęguje zbliżające się lato i wysokie temperatury.
- To jest tykająca bomba ekologiczna. Jak będą upały, to bardzo łatwo o pożar. Strach pomyśleć, co się stanie, jak to wszystko się zapali. Dlaczego nikt z tym nic nie robi? - pyta jeden z mieszkańców Bełchatowa.
Obawy mieszkańców są w pełni uzasadnione. Wszyscy mają bowiem w pamięci, co działo się na składowisku przed rokiem. Wówczas pracownicy okolicznych firm donosili o eksplodujących pod wpływem ciepła beczkach. Kilkukrotnie na terenie składowiska musieli interweniować strażacy ubrani w specjalne kombinezony zabezpieczające przed chemikaliami.
Radni domagają się działań
Zdecydowanych działań ze strony Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi domagają się radni powiatowi z klubu „EBE Wspólnie dla Powiatu”, którzy przygotowali specjalny projekt uchwały w tej sprawie i piszą o „konsekwencji dalszych zaniechań marszałka województwa łódzkiego wobec składowiska odpadów niebezpiecznych w Rogowcu i niepodejmowania żadnych działań związanych z jego utylizacją”.
- Dalsza bezczynność marszałka grozi katastrofą ekologiczną na niewyobrażalną skalę! Milczenie marszałka, ignorowanie wystąpień starosty w tej sprawie jest czymś niedopuszczalnym, przynajmniej w cywilizowanym, przestrzegającym norm prawnych świecie – napisali radni z „EBE Wspólnie dla Powiatu”.
O całą sytuację zapytaliśmy bełchatowskiego starostę – Dorotę Pędziwiatr, która przyznaje, że wielokrotnie zwracała się do Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi o udzielenie informacji o sytuacji panującej w Rogowcu oraz o tym, jakie działania zostały podjęte w sprawie składowiska odpadów. Jak podkreśla, nie można stwierdzić, że ”brak jest działań ze strony Marszałka Województwa Łódzkiego”, ponieważ starostwo nie ma wiedzy w tym zakresie.
"Niebezpieczeństwo sytuacji nadzwyczajnej"
Starosta wyjaśnia, że w ostatniej odpowiedzi z października ub. roku marszałek województwa stwierdził, że „przystąpił do realizacji wskazanych w orzeczeniach NSA obowiązków niezwłocznie po ich otrzymaniu i systematycznie podejmuje kolejne działania zgodnie z ustawą o odpadach oraz ustawą o postępowaniu egzekucyjnym w administracji.
- Marszałek Województwa Łódzkiego odmawia jednak udzielenia szerszej odpowiedzi wskazując, iż Starosta Bełchatowski nie stanowi organu nadzoru i kontroli w postępowaniach administracyjnych prowadzonych przez marszałka województwa – zaznacza Dorota Pędziwiatr.
Jak podkreśla, sytuacja związana z odpadami w Rogowcu jest przedmiotem dyskusji na każdym posiedzeniu Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego w Bełchatowie. Po ostatnich obradach, zaniepokojona sygnałami dotyczącymi sytuacji na składowisku odpadów w Rogowcu, jako przewodnicząca PZZK wystąpiła pisemnie do marszałka o udzielenie aktualnych informacji w tej sprawie. Zwróciła przy tym uwagę, że „obecny stan techniczny pojemników w połączeniu z wysokimi, letnimi temperaturami stwarza niebezpieczeństwo wystąpienia sytuacji nadzwyczajnej”.
- W ocenie zespołu istniejący stan budzi ogromny niepokój i troskę o bezpieczeństwo zakładów pracy zlokalizowanych w tym miejscu i jakość życia mieszkańców okolicznych miejscowości, a także stan środowiska naturalnego – podkreśla Dorota Pędziwiatr.
Urząd nakłada grzywny
O postępowanie w sprawie odpadów zapytaliśmy w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi. Biuro prasowe poinformowało, że zgodnie z prawem, obowiązek usunięcia odpadów ciąży na ich posiadaczach, a urząd marszałkowski jest zobligowany do prowadzenia postępowania wobec nich.
- Na każdą z trzech spółek zobowiązanych do ich usunięcia zostały nałożone po trzy grzywny w maksymalnej wysokości po 50 tys. zł. Ich egzekucję Urząd Marszałkowski jako wierzyciel, przekazuje na bieżąco do Urzędu Skarbowego – informuje biuro prasowe.
Potwierdzono jednocześnie, że zgromadzone na składowisku chemikalia to mieszania niebezpiecznych substancji. Była ona badana przez biegłych na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Katowicach. Według szacunków koszt uprzątnięcia i utylizacji odpadów to koszt co najmniej kilkuset milionów złotych.
Jak zaznaczono, dopiero w przypadku wyczerpania wszystkich możliwości prawnych w stosunku do posiadaczy odpadów, urząd będzie mógł zastosować „środek egzekucyjny w postaci wykonania zastępczego obowiązku ich usunięcia”. Ile urząd potrzebuje jeszcze czasu, aby „wyczerpać” możliwości prawne i rozpocząć sprzątanie składowiska? Tego niestety się nie dowiedzieliśmy, a bomba ekologiczna tyka...
Komentarze (0)