reklama
reklama

Ekologiczna bomba tyka pod Bełchatowem. Potrzebne miliony, a urzędy procesują się w sądzie...

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia W bliskim sąsiedztwie bełchatowskiej elektrowni w Rogowcu cały czas zalegają tysiące beczek i pojemników z niebezpiecznymi i łatwopalnymi chemikaliami. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Niestety nie wiadomo, kto teraz posprząta cały bałagan. Sprawę ma rozstrzygnąć sąd. Gra toczy się o ogromne pieniądze, bo koszt utylizacji odpadów może być liczony w dziesiątkach, jeśli nie setkach milionów złotych…
reklama

Według szacunków na rozległym terenie przy ulicy Instalacyjnej w Rogowcu może znajdować się nawet do 50 tysięcy beczek i pojemników z niebezpiecznymi i łatwopalnymi substancjami. O sprawie zrobiło się już głośno w 2020 roku. O składowanych chemikaliach alarmowali zaniepokojeni mieszkańcy i pracownicy okolicznych spółek. Wówczas firma, która zajmowała się składowaniem odpadów, tłumaczyła, że zainwestowała w nowoczesną linię technologiczną do regranulacji tworzyw sztucznych, która wkrótce miała zacząć działać. Beczek przybywało, a o zapowiadanej wcześniej inwestycji niestety ucichło.

Głośno natomiast zrobiło się o działaniach prokuratury. Śledztwo w sprawie odpadów w Rogowcu, po zawiadomieniu złożonym przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, wszczęła Prokuratura Rejonowa w Bełchatowie. Wątek związany z Rogowcem pojawił się również w odrębnym postępowaniu w sprawie porzucania niebezpiecznych odpadów, które prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Śledczy zajęli się swoją pracą, tymczasem odpady zostały i do dziś... nie wiadomo kto ma je posprzątać.

Ludzie boją się katastrofy ekologicznej

Obecnie teren okresowo sprawdzają inspektorzy z WIOŚ w Piotrkowie, który już w 2020 roku wydał decyzję wstrzymującą działalność polegającą na zbieraniu odpadów, a także wymierzył kary pieniężne. Zwrócono się też do organów ochrony środowiska o podjęcie działań mających na celu usunięcie zalegających na placu odpadów.

- Obecnie WIOŚ okresowo prowadził działania – oględziny, mające na celu ocenę stanu faktycznego, w szczególności stanu technicznego pojemników znajdujących się na omawianym terenie. Każdorazowo po swoich działaniach WIOŚ przekazuje informacje o ustaleniach organom właściwym do przeprowadzenia procedury usunięcia odpadów – informuje Marcin Wężyk, kierownik Delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu w Piotrkowie.

Pojemniki z niebezpiecznymi i łatwopalnymi substancjami to nic innego jak bomba ekologiczna, która zagraża całemu regionowi. Czarnego scenariusza obawiają się również okoliczni mieszkańcy. Pierwsze domostwa można już dostrzec niespełna sto metrów od placu ze składowanymi odpadami. Mieszkańcy mówią o ostrym i duszącym zapachu chemikaliów. Wspominali też, że w  czasie obfitych deszczów substancje płynęły razem z deszczówką. Interweniować musieli strażacy. Coraz częściej pojawiają się głosy i obawy o skażenie terenu. Ogromne składowisko znajduje się również w pobliżu elektrowni, która jest strategicznym zakładem.

- Przecież strach pomyśleć co by się stało, gdyby ktoś tam podłożył ogień – mówi jeden z pracowników elektrowni. - Niestety jakoś nie widać, aby ktoś garnął się do posprzątania tego całego bałaganu – dodaje.

Kto zje "toksyczną żabę"?

Zgodnie z ustawą o odpadach, właściwy organ musi usunąć odpady zagrażające życiu i środowisku, a następnie od posiadacza odpadów żądać zwrotu poniesionych przez siebie kosztów. Co z oczywistych powodów w tym przypadku może być trudne. O tym, że nie ma widoków na utylizację odpadów i rozwiązania groźnego problemu, mówi radny powiatowy Włodzimierz Kula. Jak twierdzi, ani bełchatowskie starostwo, ani też Urząd Marszałkowski w Łodzi, nie garną się bowiem do posprzątania bałaganu. Radny ostrzega przed nieuchronnie zbliżającą się katastrofą ekologiczną i wyciekiem toksycznych substancji do gleby. Wylicza też, że koszt utylizacji szkodliwych substancji może być liczony w dziesiątkach, a nawet setkach milionów złotych.

- Nic dziwnego, że brakuje chętnych do zjedzenia tej toksycznej żaby. Nie potrzeba nam Putina, my bombę chemiczną zafundowaliśmy sobie sami. A do jej detonacji potrzeba jedynie konsekwentnego braku działań, cierpliwości i czasu – twierdzi Włodzimierz Kula.

Jak do sprawy odnosi się bełchatowskie starostwo? Urząd przyznaje, że w latach 2015-2018 wydał zezwolenie na zbieranie i przetwarzanie odpadów w Rogowcu. Samorząd zaznacza jednak, że w związku ze zmianą ustawy o odpadach i niektórych innych ustaw, od września 2018 roku to właśnie marszałkowie województw stali się organami właściwymi w sprawach zezwoleń na zbierania odpadów. Dotyczy to przypadków, gdy maksymalna łączna masa wszystkich rodzajów odpadów magazynowanych w ciągu roku przekracza 3 tysiące ton. Tak jest właśnie w przypadku Rogowca. Dlatego, jak tłumaczy starostwo, sprawa została przekazana do Marszałka Województwa Łódzkiego.

- Starosta Bełchatowski utracił właściwość w sprawach zezwoleń na zbieranie odpadów, gdy maksymalna łączna masa wszystkich rodzajów odpadów magazynowanych w okresie roku przekracza 3000 toninformuje Marzena Rogut-Chrząszcz z bełchatowskiego starostwa.

Zupełnie inne zdanie w tej sprawie ma Urząd Marszałkowski w Łodzi, który uważa, że to starostwo powinno zająć się usunięciem odpadów. Według urzędu, na terenie Rogowca zbieranie i przetwarzanie odpadów prowadziły trzy firmy. To spółki Roppol, Tradepol i Plastiks. Wszystko w oparciu o zezwolenia udzielone przez starostwo.

- W związku z wygaśnięciem przedmiotowych decyzji w ocenie Urzędu Marszałkowskiego organem właściwym do egzekwowania wykonania obowiązku usunięcia odpadów oraz usunięcia negatywnych skutków w środowisku lub szkód w środowisku jest Starosta Bełchatowski, który udzielał wymienionym spółkom zezwoleń – informuje wydział prasowy Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.

Starosta zdecydował, aby spór rozwiązał Naczelny Sąd Administracyjny. Do tej pory w dwóch rozstrzygnięciach, dotyczących spółki Tradepol i Roppol, wskazano marszałka jako organ właściwy w tych sprawach.

- Tym samym to ten organ jest właściwy również w sprawie egzekucji obowiązku usunięcia odpadów w tych przypadkach – stwierdza bełchatowskie starostwo.

W przypadku pozostałych czterech wniosków dotyczących zezwoleń dla firmy Plastiks nie zapadły jeszcze rozstrzygnięcia. Starostwo zapewnia jednocześnie, że od chwili, gdy problem się pojawił, podejmuje działania w zakresie zarządzania kryzysowego, które mają zminimalizować negatywne skutki oddziaływania odpadów na tym terenie. W tym roku, a także poprzednim, odbyło się kilka posiedzeń Powiatowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego, w których wzięli udział przedstawiciele służb, jednostek i instytucji odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.

- Przedmiotem posiedzeń było rozważenie wszystkich możliwości i wypracowanie optymalnych rozwiązań zmierzających do ograniczenia degradacyjnych skutków oddziaływania na środowisko naturalne na wskazanym obszarze – informuje Marzena Rogut-Chrząszcz.

Strażacy chcą być gotowi na pożar składowiska

Starostwo zapewnia, że robi wszystko co może, aby doprowadzić do usunięcia odpadów i zainteresować problemem inne instytucje. Pisma w tej sprawie trafiły m.in. do Rządowego Centrum Bezpieczeństwa oraz Ministerstwa Klimatu i Środowiska. W ubiegłym roku pracownicy starostwa i strażacy ocenili w terenie stan zabezpieczenia składowiska odpadów oraz przeanalizowali ewentualne działania straży pożarnej na wypadek wystąpienia pożaru oraz skażenia środowiska naturalnego.

- Dokonano rozpoznania operacyjnego uwzględniającego m. in. dostępność w wodę i drogi dojazdowe oraz ewentualnego zagrożenia dla środowiska, w tym okolicznej oczyszczalni ścieków w przypadku wystąpienia pożaru – mówi Marzena Rogut-Chrząszcz.

Jak dodaje, na bieżąco dokonywana jest kontrola w terenie pod względem zabezpieczenia zewnętrznego składowiska. Przy ścisłej współpracy z KP PSP w Bełchatowie oraz PZD w Bełchatowie naprawione zostało ogrodzenie placu, a powalone drzewa, które spowodowały jego uszkodzenie zostały usunięte.

- Starosta Bełchatowski pozostaje w ścisłym kontakcie ze służbami, reagując na bieżąco na wszystkie sygnały ze strony mieszkańców w tej sprawie – zapewnia Marzena Rogut-Chrząszcz.

Pół miliarda złotych za utylizację?

Czy faktycznie, tak jak wylicza radny Kula, koszt usunięcia odpadów może sięgnąć nawet... pół miliarda złotych? Bełchatowskie starostwo podaje mniejsze kwoty. Według urzędu szacunkowy koszt usunięcia tony odpadów niebezpiecznych wynosi ok. 10-12 tys. zł. Z oficjalnych informacji udostępnionych przez starostwo wynika, że na placu zalega ponad 3 tysiące ton odpadów. Ile dokładnie? Tego nie wiadomo.

Skalę kosztów może obrazować przykład podobnego składowiska, ale znacznie mniejszego koło Chabielic. Wójt gminy Szczerców zorientował się, jaki może być być koszt utylizacji kilkuset pojemników. Według szacunków jest to od 12 do nawet 20 milionów złotych. Koszty posprzątania bałaganu w Rogowcu, gdzie zalega 50 tysięcy beczek i mauzerów, będą więc gigantyczne...

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama