Najpierw trochę samorządowego abecadła - komisja stała, to wyznaczona przez Radę Miejską grupa radnych, która zajmuje się określonymi sprawami merytorycznymi (oświatą, budżetem, sprawami komunalnymi), w tym przypadku miasta. Prace komisji są niejako preludium do tego co dzieje się na sesjach. Komisje mają bowiem służyć organowi uchwałodawczemu - Radzie Miejskiej, w usprawnianiu podejmowania uchwał i umożliwiają wybór rozwiązań jak najbardziej korzystnych dla miasta.
O tym, że w miejskiej radzie zgrzyta wiadomo już od kilku miesięcy. Na ostatniej XXXIX sesji rady Miejskiej z funkcji wiceprzewodniczącego został odwołany Józef Wodziński, w jego miejsce powołany został Sebastian Brózda TUTAJ. Ponadto z funkcji przewodniczącego komisji Oświaty, Kultury i Sportu odwołano Radosława Herudzińskiego. Kilka dni wystarczyło byśmy się przekonali, że na tym nie koniec zmian... Teraz zapowiada się solidny huragan, który ma przewietrzyć komisyjne ławy radnych.
O zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady Miejskiej wnioskowała Elżbieta Naturalna, która przewodniczy temu gremium. Jej wniosek poparło kilkoro radnych: Sebastian Brózda, Piotr Wysocki, Karol Kowalski, Ewa Skorupa, Michał Wyczachowski i Dariusz Wyszyński.
Grupa radnych argumentując zwołanie sesji niezmiennie, podobnie jak w przypadku wcześniejszych wniosków o odwołanie, podkreśla trudności we współpracy, a wręcz mówi o destrukcji pracy Rady Miejskiej.
- Nie może być tak, że zderzamy się ze ścianą. Jest brak woli rozmowy, radni muszą zrozumieć, że Rada Miejska i praca na jej rzecz, to nie jest miejsce na politykę. Polityka nie może przesłaniać spraw mieszaków, a w wielu przypadkach niestety mam wrażenie, że przesłania, bo odcina jakiekolwiek argumenty i wolę rozmowy - wyjaśnia Elżbieta Naturalna.
Każdy, kto obserwuje lokalną scenę polityczną wie, że nazwiska radnych, których odwołanie będzie głosowane, to grupa ludzi związanych z senatorem Wiesławem Dobkowskim. Najpewniej zastąpieni będą osobami z "drugiej frakcji" bełchatowskiego PiSu, skupionych wokół posła Dariusza Kubiaka i ministra Macierewicza. Dotychczasowe starcia frakcyjne przybierały kształty doraźnych utarczek, teraz konflikt przybiera na sile i obie strony atakują z pełną mocą.
Nie ma pewnie odważnych, którzy chcieliby prorokować finalnego efektu tej politycznej wojny. Dla mieszkańców ważniejsze zapewne jest, czy ten konflikt nie odbije się negatywnie na funkcjonowaniu rad miasta i powiatu.