Jej historia pokazuje, że codzienne sytuacje potrafią stać się skomplikowane, gdy parking należy do prywatnego operatora.
Opłata dodatkowa na parkingu przy Aldi. Pani Katarzyna z Łodzi w centrum sporu
Opisywana sytuacja dotyczy pani Katarzyny z Łodzi, która zatrzymała się na parkingu przy sklepie Aldi przy ul. Łagiewnickiej. Wracała z wizyty u lekarza, a po drodze chciała dokupić kilka artykułów dla córki. Postój trwał zaledwie kilka minut, jednak kobieta – jak wielu kierowców – nie pobrała darmowego biletu z parkometru. Po wyjściu ze sklepu znalazła za wycieraczką wezwanie do zapłaty 95 zł, z określonym terminem płatności wynoszącym 60 dni. Dokument informował również, że „nieuiszczone opłaty dodatkowe mogą być dochodzone w drodze postępowania windykacyjnego na podstawie danych właściciela pojazdu uzyskanych w CEPiK”.
Tego typu praktyki stosowane są na szeroką skalę na parkingach przy sklepach Lidl, Biedronka, Aldi i Action, gdzie obowiązuje darmowy postój, ale wyłącznie po pobraniu biletu. Brak biletu – nawet przy bardzo krótkiej wizycie – traktowany jest jako naruszenie regulaminu.
Kontrowersyjne mandaty parkingowe: natychmiastowe reakcje kontrolerów
Wielu klientów tych sklepów opisuje podobne doświadczenia. Zdarza się, że kontrolerzy obserwują parking z samochodów, aby wychwycić osoby, które nie podchodzą do parkometru. Gdy tylko zauważą kierującego wchodzącego do sklepu bez biletu, błyskawicznie podchodzą do auta i wystawiają opłatę. Według relacji kierowców najczęściej zdarza się to w okresach zwiększonego ruchu, zwłaszcza przed świętami, kiedy klienci działają w pośpiechu.
Sytuacja pani Katarzyny wpisuje się w ten schemat. Jej kilkuminutowa wizyta wystarczyła, by kontroler naliczył opłatę, choć kobieta była przekonana, że w tak krótkim czasie nie grożą jej żadne konsekwencje.
Czy wezwanie za wycieraczką trzeba płacić? Głos prawnika
Wątpliwości wokół takich dokumentów rozwiewa radca prawny Karol Hojda. Ekspert wyjaśnia półpauzą: – Nie należy reagować na tego rodzaju wezwania znalezione za wycieraczką. Taki świstek najlepiej wyrzuć do śmieci i zapomnieć o sprawie. Dlaczego? Jest ku temu kilka powodów. Przede wszystkim to nie jest mandat. To nie jest też wezwanie od policji czy innych uprawnionych organów. To najprawdopodobniej nie jest też informacja o opłacie dodatkowej nakładanej w miejskiej strefie płatnego parkowania. Nigdy nie wiadomo, czy wezwanie pochodzi od podmiotu uprawnionego do pobierania jakichkolwiek opłat.
Jak wskazuje prawnik, firmy parkingowe nie mają uprawnień organów państwowych, a pozostawiona kartka nie nakłada na kierowcę obowiązku zapłaty. Mimo to wiele osób wpłaca pieniądze, obawiając się windykacji.
Reklamacja do firmy parkingowej może zaszkodzić kierującemu
Naturalnym odruchem dla wielu klientów jest próba reklamacji. Pani Katarzyna również zastanawiała się nad takim krokiem, sądząc, że załączenie paragonu ze sklepu może ułatwić wyjaśnienie sytuacji. Jak jednak zwraca uwagę radca prawny, właśnie w ten sposób kierujący najbardziej narażają się na niekorzystne konsekwencje.
– Po pierwsze, jest to swoista auto-denuncjacja w zakresie osoby kierującej pojazdem w danym miejscu i czasie, ponieważ dziwnym trafem firmy zawsze wymagają podania kompletu danych do pozwu. Wiele osób korzysta z maili zawierających imię i nazwisko, albo po prostu podpisują się na końcu maila. Nie można też zapomnieć o tym, że większość z nas płaci za zakupy kartą, a na dole paragonu są ostatnie cyfry używanej karty płatniczej. Można tymi danymi potem posłużyć się w procesie celem identyfikacji. Po drugie, wewnętrzne umowy między firmami parkingowymi a właścicielami terenów ograniczają możliwość pozytywnego rozpatrzenia takich reklamacji – ostrzega ekspert.
Jak wygląda sprawa w sądzie? „Ja tam nie parkowałem”
Prawnicy rekomendują, by niczego nie podpisywać i nie odpowiadać na wezwania, dopóki firma nie skieruje sprawy do sądu. Wielu operatorów ogranicza się do wysyłania pism i nie decyduje się na dalsze działania.
– Pozwy zawsze kierowane są przeciwko właścicielom pojazdów i w oparciu o dane z CEPiK. Tymczasem pozew o zapłatę w takiej sprawie należy skierować przeciwko osobie, która zaparkowała pojazd w danym miejscu i czasie. Problem jednak w tym, że ten kto pozywa, ten musi udowodnić, że konkretna osoba jest mu winna określoną kwotę. Zarządca musi również wykazać, że spełnione zostały wszelkie obowiązki w zakresie poinformowania konsumenta o warunkach zawieranej umowy – zaznacza Hojda.
W praktyce wystarczy jedno zdanie, żeby obalić roszczenia parkingowego: „Ja tam nie parkowałem, nie zawierałem żadnej umowy i nie wiem o co chodzi.”. Jak podkreśla prawnik, ta strategia okazała się wielokrotnie skuteczna.
Najczęstsze skargi klientów: wezwania po 46 sekundach, niewidoczny bilet, opłaty do 600 zł
Do UOKiK stale trafiają zgłoszenia dotyczące parkingów przy Lidl, Biedronka, Aldi i Action. Jedna z relacji dotyczyła klienta Biedronki w Krakowie. Pobierał bilet o godzinie 13:44:14, a wezwanie wystawiono już o 13:45. Jak napisał: „Czas 46 sekund jest stanowczo za krótki na zapoznanie się z regulaminem parkingu i powrót z biletem parkingowym do auta na drugi koniec parkingu”.
Kierowcy zgłaszają również przypadki, w których kontrolerzy twierdzili, że bilet za szybą był „niewystarczająco widoczny”, mimo że został umieszczony zgodnie z zasadami. Według radcy prawnego Hojdy jego kancelaria coraz częściej obsługuje sprawy, w których opłaty sięgają nawet 600 zł.
Fałszywe wezwania do zapłaty – oszuści wykorzystują nieuwagę kierowców
Oprócz realnych opłat na kierowców czekają także fałszywe wezwania przygotowywane przez oszustów. Korzystają oni z prostych drukarek i tworzą dokumenty łudząco przypominające te stosowane przez operatorów parkingowych. Dołączają również kod QR kierujący na fałszywą stronę płatniczą. Najczęściej celują w osoby, które nie pobrały biletu, licząc, że nie będą one sprawdzać autentyczności dokumentu.
Automatyczne naliczanie kar. Biedronka testuje system kamer do 3500 zł
We Wrocławiu sieć Biedronka wprowadza system oparty na rozpoznawaniu tablic rejestracyjnych. Kamery rejestrują moment wjazdu i wyjazdu, dzięki czemu bilet nie jest już wymagany. Każde przekroczenie darmowego czasu postoju skutkuje automatycznym naliczeniem opłaty: 150 zł za pierwszą dobę, 200 zł za kolejne, aż do maksymalnie 3500 zł. System budzi obawy kierowców, ponieważ działa wyłącznie automatycznie, bez udziału kontrolera.
Komentarze (0)