PGE zacznie wygaszać bloki Elektrowni Bełchatów. Miasto musi mieć plan awaryjny

Odliczanie już trwa, a przygotowania do transformacji energetycznej w regionie się rozpoczęły. Wygląda na to, że zapowiadane odejście od produkcji prądu z węgla wydaje się być przesądzone, co niestety mocno odczuje Bełchatów, który przecież wyrósł jako miasto dzięki pobliskiej kopalni i elektrowni. Na początku roku do Komisji Europejskiej trafił dokument, który określa tzw. „kamienie milowe” w odejściu od węgla w perspektywie do 2030 roku. W skrócie wskazano w nim, że licząc od 2020 roku w ciągu 10 lat produkcja prądu i wydobycie węgla w bełchatowskim kompleksie mają zostać zmniejszone o ponad 70 proc.

Do końca grudnia 2028 roku planowane jest zakończenie wydobycia węgla w Polu Bełchatów. Kolejne rewolucyjne zmiany mają rozpocząć się już w 2030 roku, gdy zostanie wyłączony pierwszy z dwunastu działających w elektrowni bloków energetycznych. Kolejne jednostki będą systematycznie wygaszane do 2036 roku.

Wygaszenie bloków to problem z ogrzaniem miasta

Dla Bełchatowa oznacza to konieczność poszukania nowych inwestycji i gałęzi przemysłu, które uchronią miasto i region przed bezrobociem i gospodarczym upadkiem. Okazuje się, że to jednak niejedyny problem, który spędza sen z powiek włodarzom miasta. Już niebawem Bełchatów będzie musiał bowiem poszukać sobie nowego sposobu na ogrzanie tysięcy mieszkań. Wygaszenie bloków energetycznych oznacza bowiem koniec dostaw ciepła dla Bełchatowa.

Przypomnijmy, że od kilkudziesięciu lat miasto w znaczącej części ogrzewane jest za pomocą sieci ciepłowniczej, która biegnie wzdłuż drogi na kopalnię i elektrownię. To właśnie za jej pomocą przesyłana jest gorąca woda pozyskiwana z trzech bloków energetycznych w elektrowni. Trafia ona do Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Bełchatowie i dalej rozbudowaną magistralą do domów i bloków. Wraz z wygaszeniem elektrowni rozwiązanie to przestanie funkcjonować.

Bełchatów zdąży zbudować ciepłownię?

O dostawy ciepła dla miasta została zapytana prezydent Bełchatowa - Mariola Czechowska podczas spotkania w ramach trwającej kampanii wyborczej. Jeden z mieszkańców chciał dowiedzieć się w jaki sposób urzędująca prezydent zamierza ten problem rozwiązać. Prezydent zapewnia, że odpowiedzią na kłopoty ma być ciepłownia miejska, której wstępne koncepcje już zostały opracowane przez powołany w tym celu zespół.

- Kolejny krok to zlecenie badań geologicznych, a także wybranie minimum dwóch koncepcji i przygotowanie kosztorysu. W tym momencie mamy jeszcze kilka miesięcy na to, aby te działania wdrożyć – mówi Mariola Czechowska.

Jak przekonuje, miasto ma jeszcze horyzont czasowy i z alternatywnym rozwiązaniem w postaci ciepłowni na pewno zdąży.

- Musimy pamiętać też o jednej rzeczy. Mamy możliwość dostaw ciepła z elektrowni do minimum 2032 roku. Czyli przed nami jeszcze osiem lat. W zależności od tego, jakie decyzje zapadną odnośnie zagłębia energetycznego, które jednak nie zależą i nie należą do nas jako samorządu, bo są to decyzje rządu, my nasze plany będziemy wdrażać – mówi Mariola Czechowska.

Jak dodaje, na zbudowanie ciepłowni potrzeba około pięciu lat.

- Mamy jeszcze czas, aby do tej decyzji się przygotować. Zależy nam, aby miasto miało w tej ciepłowni swoje udziały i wpływ na kształtowanie taryf za ciepło – mówi Czechowska.

Potrzebne są... setki milionów złotych

Teoretycznie więc miasto ma jeszcze trochę czasu, ale tak naprawdę jak przyznają sami górnicy i energetycy, do końca nie wiadomo jak potoczy się transformacja i czy ona jeszcze bardziej nie przyspieszy. Dziś władze miasta mówią o minimum 2032 roku, jako granicznej dacie dostaw ciepła. W ubiegłym roku mówiono o dłuższej perspektywie czasowej. Na jednej z sesji rady miasta przekazano, że zgodnie z deklaracjami PGE bloki nr 10,11 i 12, które są „uciepłownione”, planowane są do wyłączenia w 2034 i 2035 roku. Tak więc miasto może mieć spory zapas czasu, ale tylko w teorii, bo wyzwań związanych z tak ogromnym przedsięwzięciem jest całe mnóstwo. Jednym z najważniejszych są… pieniądze. Trzeba będzie bowiem znaleźć finansowanie dla tak ogromnej inwestycji.

W ubiegłym roku zespół ekspertów złożonych z przedstawicieli m.in. PGE Energii Ciepła, PGE GiEK, a także pracowników spółki PEC Bełchatów, przedstawił w sumie sześć wariantów dostaw ciepła opartych na takich urządzeniach jak m.in. silniki gazowe, pompy ciepła, kotły biomasowe, turbiny gazowe, kotły wodne-gazowe oraz elektrodowe kotły wodne. Spośród czternastu wytypowanych lokalizacji jako najkorzystniejszy wskazali teren w bezpośrednim sąsiedztwie oczyszczalni ścieków. Na ponad 13 hektarach jest wystarczająco dużo miejsca na postawienie instalacji o sporych gabarytach. Teren ma też korzystne usytuowanie pod kątem dostępu do głównej magistrali ciepłowniczej, która oddalona jest o ok. 400 metrów. Wskazano też na zalety sąsiedztwa oczyszczalni.

W przedstawionej koncepcji spośród sześciu wariantów elektrociepłownie rekomendowano cztery, które w głównej mierze opierają się na kotłach gazowych i biomasowych. Dodatkowe źródło ciepła pochodziłoby m.in. z pomp ciepła i kotłów elektrodowych. Ile taka inwestycja mogłaby kosztować? Podano szacunkowe dane, z których wynika, że budowa instalacji wyniosłaby, w zależności od wariantów, od 278,6 mln zł do aż 453,3 mln zł. Oszacowano, że na powstanie elektrociepłowni wraz z okresem uruchamiania potrzeba ok. 90 miesięcy.