Przyjęta przez Sejm nowelizacja Kodeksu pracy wprowadza istotną zmianę – koniec z pustymi hasłami w ogłoszeniach o pracę. Formuła „atrakcyjne wynagrodzenie” bez konkretnych danych finansowych przechodzi do przeszłości. Zamiast ogólników pracodawcy będą mieli obowiązek wskazania konkretnej kwoty wynagrodzenia początkowego lub podania przedziału płacowego, opartego na obiektywnych, neutralnych kryteriach.
Co istotne, kryteria te muszą uwzględniać zasadę równości płci, co oznacza, że wskazane stawki nie mogą być zależne od płci kandydata czy kandydatki. Ustawodawca podkreślił, że informacje o wynagrodzeniu muszą być udzielone kandydatowi w ogłoszeniu o naborze, przed rozmową kwalifikacyjną – jeśli ogłoszenie takiej informacji nie zawierało – lub najpóźniej przed nawiązaniem stosunku pracy, gdy proces rekrutacyjny nie był formalnie ogłoszony.
Nowe obowiązki i nowe zakazy
Reforma nie kończy się jednak na jawności płac. Pracodawca nie będzie już mógł żądać od kandydata ujawnienia informacji o jego obecnym lub poprzednim wynagrodzeniu. Ma to zapobiec zjawisku „kotwiczenia” wynagrodzeń, czyli sytuacji, w której nowe propozycje płacowe są uzależnione od dotychczasowych zarobków, co nierzadko prowadzi do utrwalania różnic płacowych – szczególnie pomiędzy kobietami i mężczyznami.
W dodatku ogłoszenia o pracę oraz same nazwy stanowisk będą musiały być neutralne pod względem płci, a sam proces rekrutacji ma przebiegać w sposób niedyskryminujący. To ukłon w stronę równości szans i przeciwdziałania stereotypom, które wciąż mają wpływ na rynek pracy w Polsce.
Konsekwencje dla nieuczciwych pracodawców
Wprowadzenie przepisów ma również wymiar sankcyjny. Jeżeli po zakończeniu procesu rekrutacji i podpisaniu umowy okaże się, że pracodawca zaproponował wynagrodzenie niższe niż deklarowane w ogłoszeniu, może zostać ukarany grzywną. Zgodnie z zapisami nowelizacji takie wykroczenie będzie zagrożone karą od 1 tysiąca złotych do nawet 30 tysięcy złotych. To wyraźny sygnał, że nieprzestrzeganie nowych zasad będzie miało realne konsekwencje.
Etap końcowy: decyzja prezydenta
Po środowym głosowaniu w Sejmie, który zaakceptował poprawkę Senatu, ustawa została przekazana prezydentowi do podpisu. Poprawka dotyczyła kluczowego elementu – obowiązku udzielenia informacji o wynagrodzeniu z odpowiednim wyprzedzeniem, tak by kandydat mógł prowadzić świadome i przejrzyste negocjacje. „Zaproponowana zmiana pozwoli uniknąć sytuacji, w której kandydat poznaje wysokość wynagrodzenia dopiero na końcowym etapie rekrutacji” – argumentowano w Senacie.
Jeśli prezydent podpisze ustawę, nowe przepisy wejdą w życie po upływie sześciu miesięcy od daty ogłoszenia. To da czas pracodawcom na przygotowanie się do nowych obowiązków oraz dostosowanie procedur rekrutacyjnych.
Społeczne poparcie i sceptycyzm
Wprowadzenie jawności wynagrodzeń od początku cieszyło się umiarkowanym, choć wyraźnym poparciem społecznym. Z badania przeprowadzonego przez pracownię Ariadna wynika, że 57 procent Polaków popiera pomysł obowiązkowego ujawniania wynagrodzenia w ofertach pracy. Spośród nich 18 procent deklaruje, że jest „zdecydowanie za”, a 39 procent – „raczej za”. Z kolei 43 procent badanych sprzeciwia się tej zmianie – 12 procent „zdecydowanie”, a 31 procent „raczej”.
Te liczby pokazują, że choć zmiana idzie w kierunku większej przejrzystości, nie wszyscy uznają ją za potrzebną. Część sceptyków wskazuje na możliwe konsekwencje dla firm – obawiają się:
- wzrostu oczekiwań finansowych kandydatów,
- spadku elastyczności negocjacyjnej,
- ujawnienia wewnętrznych polityk płacowych, które mogłyby prowadzić do konfliktów wśród pracowników.
Nowy standard rynku pracy?
Bez względu na kontrowersje wdrożenie nowych przepisów może oznaczać początek szerszej zmiany kultury zatrudniania w Polsce. Jawność wynagrodzeń w ofertach pracy to rozwiązanie znane z wielu państw zachodnich – np. w Norwegii czy Kanadzie – gdzie postrzegane jest jako narzędzie walki z nierównościami płacowymi i element budowania zaufania na rynku pracy.
Jeżeli prezydent podpisze ustawę, Polska dołączy do grupy państw, które zdecydowały się na systemową przejrzystość w rekrutacji. W efekcie zarówno kandydaci, jak i pracodawcy mogą spodziewać się bardziej uporządkowanego i sprawiedliwego procesu zatrudniania. „To krok w stronę nowoczesnego rynku pracy” – mówią zwolennicy nowelizacji. Jednak ostateczna ocena przyjdzie dopiero po wdrożeniu przepisów i pierwszych praktycznych doświadczeniach.
Komentarze (0)