Choć patrząc po strażackich statystykach takie apele nie dla wszystkich są czytelne. Tylko w tym roku i sezonie wiosennym, który przecież ruszył niedawno strażacy już gasili czterdzieści pożarów traw, jedenaście razy interweniowali w płonących lasach.
Patrząc na problem globalnej, jak podaje Straży Pożarnej, w 2018 roku w Polsce było ponad 48 tyś pożarów traw na łąkach i nieużytkach rolnych. Ogień pochłonął życie 7 ludzi, niezliczonej ilości zwierząt i ponad 18 tysięcy hektarów traw.
Dla służb leśnych i pożarniczych przełom zimy i wiosny to czarny okres, w którym wręcz lawinowo rośnie liczba pożarów traw na łąkach i nieużytkach rolnych, niestety bardzo często przysłowiowym rykoszetem dostają też sąsiadujące lasy. Obecnie sytuacja przez wzgląd na potężną suszę jest dramatyczna. Jak zaznaczał Wojciech Zając w lasach na terenie powiatu bełchatowskiego obowiązuje III, najwyższy poziom zagrożenia pożarowego.
Pożar traw to zjawisko bardzo dynamiczne, jest tak dlatego, że wysuszona roślinność jest doskonałym materiałem palnym. Wiatr i otwarte przestrzenie jeszcze potęgują nieokiełznany charakter pożarów. Za większość z nich bez wątpienia odpowiedzialny jest człowiek, który dokonuje podpaleń intencjonalnie. Ciągle niestety, wśród wielu ludzi panuje przekonanie, że spalenie suchej trawy w sposób naturalny użyźni glebę. Nic bardziej błędnego, każdy taki pożar zabija zwierzęta: pisklęta, żaby, zające, owady, ale nawet większe gatunki - takie jak dziki - nie mają szans ucieczki i giną w męczarniach. Zwierzęta płoną żywcem!
Więcej szczegółów w poniższym materiale video: