Do rywalizacji z zeszłorocznym beniaminkiem PGE Skra Bełchatów przystąpiła z jedną zmianą w wyjściowym zestawieniu. Na przyjęciu w miejsce Holendra Dicka Kooya pojawił się Mikołaj Sawicki. Ponadto na parkiecie zameldowali się rozgrywający Grzegorz Łomacz, atakujący Aleksandar Atanasijević, przyjmujący Milad Ebadipour, libero Kacper Piechocki oraz środkowi Karol Kłos i Mateusz Bieniek.
Sobotnia potyczka rozpoczęła się zgodnie z przewidywaniami siatkarskich ekspertów i komentatorów, którzy wieszczyli łatwą wygraną bełchatowian. Żółto-czarni grali jak z nut i pozwolili przeciwnikowi z południa kraju na wywalczenie zaledwie 17. punktów. Później już tak łatwo nie było. Po laniu w pierwszym secie goście postawili wszystko na jedną kartę, podejmując maksymalne ryzyko w polu zagrywki, co szybko im się opłaciło. Na początku drugiej części meczu wyszli na prowadzenie, nie oddając go już do końca seta, który ostatecznie wygrali 25:19, doprowadzając tym samym do remisu 1:1.
Trzecia partia była już bardziej zacięta, a o jej losach decydowały dosłownie pojedyńcze akcje. Przyjezdni prowadzili 22:21, ale pomylili się z zagrywki, a następnie asa serwisowego na drugą stronę siatki posłał Atanasijević, wyprowadzając PGE Skrę na prowadzenie 24:23. Ostatni punkt padł po błędzie Kamila Kwasowskiego w ataku. W czwartym secie lepsi o cztery punkty (25:21) byli jednak ponownie przyjezdni i sędzia musiał zarządzić rozegranie tie-breaka.
Ten rozpoczął się idealnie dla bełchatowian, którzy w ustawieniu z Mikołajem Sawickim na zagrywce wyszli na prowadzenie 7:2. Kiedy wydawało się, że jest już po wszystkim, goście ponownie postawili na zagrywkę, którą łącznie wywalczyli aż 11 punktów w całym spotkaniu. Prym w tym elemencie siatkarskiej sztuki wiódł Amerykanin Mitchell Stahl, który posłał aż sześć asów. Nagle czteropunktowa przewaga (11:7), która wydawała się bezpieczna, stopniała do jednego oczka, a po kilku kolejnych akcja na tablicy wyników mieliśmy remis (14:14). O końcowym wyniku bełchatowsko-nyskiej rywalizacji decydowała więc gra na przewagi. W niej minimalnie lepsi okazali się siatkarze PGE Skry, którzy wygrali 20:18 i w całym meczu 3:2. Tym samym po trzech kolejkach podopieczni Slobodana Kovaca wciąż cieszą sia mianem niepokonanej drużyny, ale dwa punkty już im uciekły. Sobotnie spotkanie to bogaty materiał do przemyśleń dla sztabu szkoleniowego.
Jakie wnioski można na szybko wyciągnąć? Mikołaj Sawicki zdobył 15 punktów (10 atakiem, 3 blokiem i 2 serwisem), potwierdzając, że jest zawodnikiem wystarczająco dobrym w ofensywie i na siatce, żeby grać w "Lidze Mistrzów Świata", ale już nie w przyjęciu, bo to na nim rywalem zrobili aż 7 z 11 bezpośrednich punktów zagrywką. Dobre zawody rozegrał też Aleksandar Atanasijević, zdobywając 22 punkty, ale nie można nie zauważyć, że popełnił też pięć błędów, a czterokrotnie został zablokowany. Niemniej, jeśli dojdzie do pełni formy, powinien być dużym wzmocnieniem w porównaniu do poprzedniego sezonu.
Statuetkę MVP zgarnął Mateusz Bieniek, który uzbierał łącznie 17 punktów (10 atakiem, 4 zagrywką i 3 blokiem), potwierdzając tym samym, że jest jednym z liderów zespołu, a gra przez środek powinna być tym, na co stawiają bełchatowianie. O małą liczbę akcji wyprowadzanych przez tę strefę mieli pretensje kibice podczas poprzedniego spotkania z olsztynianami. Tym razem było dużo więcej takich prób, większość okazała się skuteczna.
Kolejnym wyzwaniem przed jakim staną siatkarze PGE Skry Bełchatów będzie wyjazdowy mecz 4. kolejki PlusLigi, w którym żółto-czarnym przyjdzie się zmierzyć z aktualnym mistrzem naszego kraju, drużyną Jastrzębskiego Węgla. Hit ten zaplanowano na godzinę 14:45 w niedzielę 24 października. Bezpośrednia transmisja telewizyjna na kanale Polsat Sport.
PGE Skra Bełchatów - Stal Nysa 3:2 (25:17, 19:25, 25:23, 21:25, 20:18)
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kłos, Atanasijević, Sawicki, Bieniek, Piechocki (libero) oraz Milczarek, Schulz, Mitić
Stal: Komenda, Penchev, M’Baye, Ben Tara, Kwasowski, Stahl, Dembiec (libero) oraz Ruciak (libero) oraz Dębski, Szczurek, Szwaradzki, Bućko
Komentarze (0)