Żółto-czarni do Gdańska pojechali w roli zdecydowanego faworyta. Rywal, pomimo wielu znamienitych nazwisk w składzie, w bieżących rozgrywkach gra po prostu dramatycznie słabo i nie inaczej było również w niedzielne popołudnie w ERGO Arenie. PGE Skra od początku meczu zdominowała faworyta, który w dwóch pierwszych partiach miał niewiele do powiedzenia, żeby nie napisać, że nic. Trochę walki było tylko w trzeciej odsłonie, ale i w niej górą siatkarze z Bełchatowa.
Inauguracyjna partia to dominacja bełchatowian na siatce. Doskonale widać to w statystykach: 59% skuteczności w ataku, przy niespełna 40% rywala, a do tego aż pięć punktowych bloków. Jeszcze wyraźniejsza była ona w drugiej partii, w których podopieczni Slobodana Kovaca skończyli 13 z 16 ataków (81%!!!) i dorzucili trzy kolejne bloki. Gdańszczanie w tej części meczu mieli tylko 30% w ataku i żadnego punktu blokiem. Deklasacja.
W trzecim, i jak się okazało ostatnim, secie PGE Skra spuściła nieco z tonu. Atak już nie funkcjonował tak dobrze, a rywal maksymalnie zaryzykował w polu zagrywki, co przyniosło trzy bezpośrednie punkty. Jednak dalej kulała gra na siatce. Przy tak niskiej skuteczności ataku Trefl był skazany na porażkę. Bełchatowianie lepiej rozegrali końcówkę i przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. 25:22 i co za tym idzie 3:0 w całym meczu.
Spotkanie zakończył as serwisowy Karola Kłosa, który po raz kolejny rozegrał znakomite zawody, zdobywając kilkanaście punktów. Statuetka dla MVP trafiła jednak w ręce rozgrywającego Grzegorza Łomacza, dyrygenta żółto-czarnej orkiestry.
Czasu na świętowanie ważnego zwycięstwa, szóstego w sezonie 2021/2022 PlusLigi, nie będzie jednak wiele. Już w środę 1 grudnia o godzinie 18:00 PGE Skrę Bełchatów czeka domowy pojedynek w Pucharze CEV. Rywalem zespół z czeskiego Liberca. Trzy dni później, w barbórkową sobotę, żółto-czarni podejmą Ślepsk Malow Suwałki (10. kolejka PlusLigi, godz. 17:30). Oba mecze do zobaczenia na sportowych antenach Telewizji Polsat.
Komentarze (0)