Na wstępie relacji warto przypomnieć, że bełchatowskich siatkarzy w meczach o brązowy medal prowadzi Radosław Kolanek, który przejął obowiązki pierwszego trenera po zwolnieniu Slobodana Kovaca i jego serbskich asystentów. Nowy opiekun żółto-czarnych zdecydował się na jedną zmianę w wyjściowym składzie. Na przyjęciu zobaczyliśmy Roberta Tahta a nie Milada Ebadipoura. W szeregach gości Piotr Orczyk zagrał w miejsce Facundo Conte. Obaj wspomniani zawodnicy w przeszłości bronili barw PGE Skry.
Inauguracyjna odsłona rywalizacji o brązowy medal „Ligi Mistrzów Świata” była pełna zwrotów akcji. Lepiej rozpoczęli ją goście, którzy wyszli na czteropunktowe prowadzenie (10:6), ale stan ten nie potrwał długo, bo kapitalnie w polu zagrywki zaprezentował się Dick Kooy, który na drugą stronę siatki posłał aż trzy asy serwisowe, co dało bełchatowianom jednopunktowe prowadzenie (13:12), które po chwili stracili (14:16, 17:20), żeby w końcówce partii znów doprowadzić do równowagi (20:20). Po czwarty asie serwisowym Kooya PGE Skra zyskała przewagę (22:21), ale końcówka należała do gości, którzy po wideoweryfikacji oraz błędzie Atanasijevicia zwyciężyli 25:23 i objęli prowadzenie 1:0 w meczu.
Podrażnieni takim obrotem spraw siatkarze z Bełchatowa świetnie rozpoczęli drugiego seta, szybko obejmując trzypunktowe prowadzenie (4:1). Goście odpowiedzieli jednak skutecznymi atakami Kovacevicia i dwoma asami Niemca i na tablicy wyników pojawił się rezultat 6:7. Od tego momentu gra toczyła się w rytmie punkt za punkt. W samej końcówce, po skutecznym ataku Kooya i piątym już asie tego zawodnika PGE Skra odskoczyła na trzy oczkach (23:20) i dowiozła to prowadzenie do końca (25:21). 1:1 w setach.
Nudy nie było również w trzeciej części środowego meczu. Zaczęło się od wyrównanej walki, ale po punktowym bloku Kłosa i dwóch asach serwisowych Bieńka podopieczni trenera Kolanka odskoczyli aż na pięć oczek (12:7) i tej przewagi nie roztrwonili już do samego końca. Głównie za sprawą kapitalnej postawy w elemencie bloku, którym PGE Skra w secie numer trzy zdobyła aż pięć bezpośrednich punktów. 25:21 dla Łomacza i spółki, a co za tym idzie prowadzenie 2:1 w setach.
Czwarta partia również była bardzo wyrównana. Jej losy rozstrzygnęły się w końcówce, kiedy to „Jurajscy Rycerze” najpierw zdobyli punkt blokiem, a chwilę potem o asa serwisowego pokusił się Dawid Konarski (24:22). Kolejną akcję wygrali żółto-czarni, ale pogrążył ich błąd serwisowy serbskiego atakującego. 23:25 i 2:2 w setach.
W tie-breaku nudy być nie mogło i nie było. Zmiana stron nastąpiła przy trzypunktowym prowadzeniu przyjezdnych (8:5), którzy w dwóch akcjach wypunktowali Mikołaja Sawickiego (as i blok). Od tego momentu sześć kolejnych akcji wygrali jednak zawodnicy PGE Skry (11:8)!!! Cztery z nich były autorstwa Mateusza Bieńka, który zapisał w środę na swoim koncie aż 23 punkty!!! Niestety bełchatowianie tę przewagę roztrwonili w samej końcówce, którą przegrali po grze na przewagi 15:17 i tym samym cały mecz 2:3.
Spotkanie numer dwa odbędzie się już w najbliższą sobotę, tym razem w Zawierciu, gdzie drużyna PGE Skry Bełchatów spróbuje doprowadzić do remisu w rywalizacji toczonej do trzech wygranych.
Komentarze (0)