Na dzień przed sobotnią konfrontacją PGE Skra Bełchatów poinformowała o szczegółach kontuzji Mateusza Bieńka. Środkowy nabawił się jej w trzecim meczu ćwierćfinałów i nie był w stanie dokończyć decydującej batalii z Indykpolem AZS Olsztyn. Diagnoza? Pęknięcie dwóch żeber, co według lekarzy wymaga przerwy od czterech do nawet sześciu tygodni. „Bieniu” zdecydował się jednak pojechać z drużyną na Śląsk i ostatecznie pojawił się na parkiecie w wyjściowym składzie żółto-czarnych i był jedną z najjaśniejszych postaci ekipy Slobodana Kovaca.
Pierwszy gwizdek sędziego poprzedziła minuta cisza, którą uczczono poległych w katastrofie górniczej na KWK „Pniówek”. Nie zapomniano również o poszkodowanych górnikach z KWK „Borynia-Zofiówka”, o których usłyszeliśmy w sobotni poranek i do teraz czekamy na szczegółowe informacje dotyczące stanu pracowników wciąż znajdujących się pod ziemią. Do pierwszych z nich mieli już dotrzeć ratownicy.
Przechodząc do samego pojedynku, w premierowym secie na parkiecie istniał tylko jeden zespół i był to Jastrzębski Węgiel, który zrobił PGE Skrę 25:14. Jak słaby był to set w wykonaniu bełchatowian najlepiej świadczą zdobycze punktowe poszczególnych graczy. Najlepszy z nich, zmagający się z kontuzją Mateusz Bieniek, zapisał na swoim koncie trzy oczka, z czego dwa zdobył atakiem a jeden serwisem.
Sety numer dwa i trzy to już prawdziwa siatkarska wojna, okraszona licznymi zwrotami akcji i emocjami sięgającymi zenitu. Z bełchatowskiej perspektywy, niestety również one padły łupem jastrzębian, którzy zasłużenie, ale też ze sporą dozą szczęścia zwyciężyli 3:0.
Drugą partię z przytupem rozpoczął Jastrzębski Węgiel, który odskoczył na cztery oczka (6:2), ale żółto-czarni szybko opanowali sytuację i od stanu 6:6 trwała zażarta walka punkt za punkt. Raz na minimalnym prowadzeniu byli jedni, raz drudzy. Ostatecznie po grze na przewagi gospodarze wygrali 30:28.
W trzeciej odsłonie również mieliśmy sinusoidę, ale inicjatywa częściej należała do siatkarzy z Bełchatowa. Głównie za sprawą kapitalnej dyspozycji Aleksandara Atanasijevicia, który w tej części meczu posłał trzy asy serwisowe i kończył większość piłek w ataku. Łomacz i spółka mieli nawet trzy piłki setowe (24:21), ale zostali rozstrzelani zagrywką przez Jana Hadravę, który niemal w pojedynkę odwrócił losy trzeciego seta i zasłużenie po meczu odebrał statuetką dla MVP spotkania.
W półfinałach PlusLigi rywalizacja toczy się do dwóch wygranych, więc jeszcze nie wszystko stracone. Mecz numer dwa we wtorek o godzinie 20:30. W hali „Energia” powinno być łatwiej o korzystny wynik, ale będzie trzeba dać z siebie wszystko, bo w dobiegającym końca sezonie PGE Skra Bełchatów pomimo trzech podejść wciąż nie znalazła sposobu na pokonanie Jastrzębskiego Węgla.
Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:14, 30:28, 26:24)
Jastrzębski Węgiel: Toniutti, Fornal, Gladyr, Hadrava, Szymura, Wiśniewski, Popiwczak (libero) oraz Boyer
PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kłos, Atanasijević, Kooy, Bieniek, Piechocki (libero) oraz Mitić, Schulz, Taht
Komentarze (0)