W niemal jednomyślnych prognozach ekspertów i komentatorów oraz analityków firm bukmacherskich zdecydowanym faworytem hitowego starcia był zespół gości, który po dwunastu seriach gier miał na koncie aż o czternaście punktów więcej od Żółto-Czarnych. Bełchatowianie z siedmioma porażkami na koncie zajmowali dopiero ósma pozycję w tabeli. Ze wspomnianego chóru wyłamał się tylko Jan Such, który przewidywał niespodziankę w postaci wygranej bełchatowian po tie-breaku. Kto miał rację, co do przebiegu konfrontacji PGE Skry Bełchatów z Jastrzębskim Węglem?
Pierwszy set nie rozpoczął i nie zakończył się po myśli podopiecznych Joela Banksa, którzy inauguracyjną odsłonę rozpoczęli od 0:4 i choć szybko dogonili przeciwnika (7:7), to ten ponownie odskoczył w środkowej fazie seta (15:12 i 21:15), żeby ostatecznie wygrać go do 25:20. W szeregach PGE Skry szwankowało przyjęcie. Zdecydowanie za dużo było też błędów własnych, bo aż siedem tylko w polu serwisowym.
Druga odsłona sobotniego hitu PlusLigi miała zupełnie inny przebieg. Głównie za sprawą Atanasijevicia i Kooya, którzy kończyli większość piłek w ataku. Lepiej zaczęła funkcjonować też zagrywka i blok, przez co rywale coraz częściej przegrywali walkę na siatce. Efekt? 25:20 i remis 1:1 w meczu. O trzeciej partii, z bełchatowskiej perspektywy, lepiej niż pisać. Wynik 17:25 mówi sam za siebie.
Czwarta partia obfitowała w emocje, jakich spodziewaliśmy się po bełchatowsko-jastrzębskiej potyczce. Do stanu 19:17 wydawało się, że Żółto-Czarni mają wszystko pod kontrolą, ale wtedy goście rzucili wszystko na jedną szalę i głównie za sprawą Jana Hadravy byli bardzo blisko odwrócenia losów seta. To przyjezdni mieli dwie pierwsze piłki meczowe, ale po krótkiej grze na przewagi to jednak PGE Skra okazała się górą (27:25) i tym samym doprowadziła do tie-breaka.
Bohaterem spotkania – który to już raz w tym sezonie? - został środkowy Mateusz Bieniek, który w najważniejszych momentach po prostu nie zawodził. Tak było w końcówce czwartej części meczu i w tym decydującym, piątym secie. Bełchatowianie wygrali go 15:11 i tak naprawdę od początku do samego końcami mieli tie-breaka pod kontrolą.
Statuetka dla MVP sobotniego meczu trafiła w ręce wspomnianego powyżej „Bienia”, który zapisał na swoim koncie aż 19 punktów przy blisko 80-procentowej skuteczności w ataku. Na pochwałę zasłużył dziś cały zespół, ale z nazwiska wypada wyróżnić też Kooya i Atanasijevicia, którzy zakończyli potyczkę z takim samym dorobkiem. Wygrana 3:2 z Jastrzębskim Węglem to najbardziej wartościowy wynik PGE Skry Bełchatów w sezonie 2022/23 i jednoznaczne potwierdzenie, że kryzys jest już za Żółto-Czarnymi.
W bieżącym roku kalendarzowym przed siatkarzami z Bełchatowa jeszcze sześć meczów o stawkę. Poza rewanżowym starciem z francuskim Narbonne w 1/8 finału Pucharu CEV 2022/23 (środa, 14 grudnia), Żółto-Czarni zagrają jeszcze pięć meczów w PlusLidze, kolejno z: Indykpolem AZS Olsztyn (środa, 7 grudnia, godzina 16:15), LUK Lublin (sobota, 10 grudnia, 14:45), Aluronem CMC Wartą Zawiercie (sobota, 17 grudnia, 17:30), BBTS-em Bielsko-Biała (środa, 21 grudnia) i PSG Stalą Nysa (środa, 28 grudnia).
PGE Skra Bełchatów vs Jastrzębski Węgiel 3:2 (20:25, 25:20, 17:25, 27:25, 15:11)
Skra: Kłos (9), Kooy (19), Atanasijević (19), Łomacz (1), Bieniek (19), Lanza (12), Piechocki (libero) oraz Musiał. Gunia i Mitić
JW: Boyer (5), Wiśniewski (6), Tervaportti (3), Clevenot (17), Fornal (11), Macyra (9), Popiwczak (libero) oraz Hadrava (27) i Szymura
Komentarze (0)