Regionalizacja obostrzeń w Polsce obowiązuje od 8 sierpnia. W regionach oznaczonych na żółto i czerwono obowiązują restrykcje dotyczące m.in. organizacji imprez czy zakrywania ust i nosa w miejscach publicznych. Więcej na ten temat przeczytacie w artykule Minister wprowadza koronawirusowe obostrzenia w czerwonych powiatach
W czwartek, 20 sierpnia odbyła się konferencja, na której wiceminister zdrowia, Waldemar Kraska przedstawił zaktualizowaną listę powiatów, w których odnotowuje się największe przyrosty zakażeń, a co za tym idzie kwalifikują się do strefy "żółtej" lub "czerwonej"
Strefą "czerwoną" objęte są obecnie powiaty:
- nowosądecki
- Nowy Sącz
- rybnicki
- Rybnik
- wieluński
- lipski
- tatrzański
- jarosławski
- przemyski
- Rudę Śląską
- ostrzeszowski
- ostrowski
- pajęczański
- łowicki
- radziejowski
- pszczyński
- Żory
- Białą Podlaską
- Kraków
- Katowice
- Koszalin
- wołomiński
- otwocki
- pucki
- starogardzki
Wyznacznikiem jest ilość zachorowań 10 tys. mieszkańców w ciągu 14 dni. Regiony, w których odnotowuje się średnio 6 lub więcej przypadków trafiają na "żółtą listę", a te, gdzie zachorowań jest więcej niż 12, na "czerwoną".
Co więc z powiatem bełchatowskim? Czy mieszkańcy powinni obawiać się powrotu rygorystycznych obostrzeń?
Statystyki z ostatnich dni wskazują, że zdecydowanie nie – od 16 do 21 sierpnia w powiecie bełchatowskim odnotowywano średnio 5 przypadków (czyli niecały 1 na 10 tys. mieszkańców). Najmniej, bo tylko 2 przypadki zarażenia koronawirusem wykryto 16 i 19 sierpnia. Najwięcej z kolei, bo aż 11, w piątek, 21 sierpnia. Statystyki są więc dla bełchatowian optymistyczne, miasto liczy sobie bowiem ponad 57 tys. mieszkańców ( dane na grudzień 2019). By trafić do strefy żółtej, średnia zachorowań musiała by wynieść nieco ponad 30/dzień. Przynajmniej w teorii, metodyka kwalifikowania powiatów jako "żółte" lub "czerwone" nie jest bowiem zero-jedynkowa, ponieważ jak informują urzędnicy, ostateczne decyzję podejmowane są przez inspektorów. Praktyka pokazuje, że poza suchymi liczbami znaczenie mają też "inne czynniki" - tak było m.in w przypadku powiatu limanowskiego, który został usunięty z "żółtej" listy, mimo, że liczba zachorowań dalej go na nią kwalifikowała.