Coraz bardziej napięta atmosfera w bełchatowskim szpitalu. Wszystko za sprawą fiaska negocjacji z dyrekcją w sprawie podwyżek dla części załogi, które trwały od blisko roku. Międzyzakładowa Organizacja Wolnego Związku Zawodowego "Jedność Pracownicza" wystąpiła z postulatem 500 złotych podwyżki dla pracowników niemedycznych, okołomedycznych i ratowników medycznych. Kolejne rozmowy nie przyniosły jednak żadnego efektu.
- Tak jak w przypadku sporów zbiorowych, jest to wartość wyjściowa do negocjacji, jesteśmy otwarci na propozycję pracodawcy, której jednak w dalszym ciągu nie otrzymaliśmy – mówi Wojciech Jendrusiak, przewodniczący „Jedności Pracowniczej”.
Teraz w rozwiązaniu sporu ma pomóc mediator z ministerstwa. Na początku lutego strona związkowa spisała z pracodawcą protokół rozbieżności.
Wojciech Jendrusiak z „Jedności Pracowniczej” przypomina, że ostatni wzrost wynagrodzeń w szpitalu miał miejsce w 2019 roku. Wówczas pracownicy niemedyczni i okołomedyczni dostali średnio 600 zł podwyżki. Zwraca jednak uwagę, że wówczas minimalne wynagrodzenie w kraju było na poziomie 2250 zł, natomiast teraz jest wyższe o 550 zł.
- Wzrost ten spowodował, że niemal wszystkie grupy, które reprezentujemy otrzymują wynagrodzenie zasadnicze na podobnym poziomie, bez względu na wykształcenie i rodzaj świadczonej pracy.....zbliżone do najniższego wynagrodzenia obowiązującego w Polsce – mówi Wojciech Jendrusiak. - Koszty życia są coraz droższe, a pensje pozostają na tym samym poziomie, coś z tym trzeba zrobić – dodaje.
Zauważa przy tym, że w ostatnich dwóch latach ceny towarów i usług poszły mocno w górę, a inflacja skoczyła o blisko 7 proc. Jak dodaje, nastroje wśród pracowników są coraz gorsze. Członkowie związku zawodowego są jednak zdeterminowani, aby wywalczyć podwyżki. Nie wykluczają również akcji protestacyjnej.
- Na etapie mediacji zyskamy narzędzie w postaci strajku ostrzegawczego oraz innych form protestu, których w przypadku braku porozumienia z Pracodawcą nie zawahamy się użyć - ostrzega Wojciech Jendrusiak.
Jak do żądań pracowników i związku zawodowego odnosi się bełchatowski szpital? Dyrekcja placówki poinformowała, że z uwagi na utrzymywany w Polsce stan epidemii, celem nadrzędnym kadry zarządzającej jest utrzymanie ciągłości udzielania świadczeń zdrowotnych i zapewnienie dostępu do świadczonych usług w sposób jak najbardziej bezpieczny zarówno dla personelu, jak i leczonych pacjentów. W tej chwili szans na podwyżki dyrektor szpitala nie widzi.
- W obecnej sytuacji prawnej i finansowej szpitala, nie posiadając wiedzy, jaka będzie sytuacja ekonomiczna szpitala w czerwcu 2021 roku, Dyrekcja Szpitala nie widzi możliwości podwyżek, a tym samym spełnienia roszczeń przedstawionych przez stronę związkową – poinformował szpital w Bełchatowie.
Placówka zaznaczyła jednocześnie, że drugi postulat żądający utrzymania wszystkich miejsc pracy, jest realizowany. Szpital podkreśla, że na dzień dzisiejszy nie dokonuje zmian organizacyjnych, powodujących redukcję zatrudnienia, a wakaty powstające z naturalnego ruchu kadrowego, po "przeanalizowaniu zasadności funkcjonowania danego stanowiska" są uzupełniane.
- Niezrozumiałym jest dla Dyrekcji Szpitala postawa jednego ze związków zawodowych w tak trudnym dla wszystkich okresie pandemii – stwierdza bełchatowski szpital.
Taka argumentacja nie trafia już do pracowników, którzy mają dość przekładania rozmów o podwyżce.
- Niezależnie od tego czy jest pandemia czy jej nie ma, ciągle nam się mówi żebyśmy byli cierpliwi, żeby czekać, bo szpital jest w złej kondycji finansowej. Cierpliwość jednak kończy się wtedy, kiedy ludzie ledwo wiążą koniec z końcem. Nasze postulaty to już nawet nie jest podwyżka, tylko rekompensata za powszechną drożyznę – mówi Wojciech Jednrusiak.
Wygląda na to, że zarówno pracownicy, jak i dyrekcja szpitala... nie zamierzają ustąpić. Jeśli nie pomogą mediacje, wówczas ratownikom i pracownikom niemedycznym pozostaje tylko protest. Czy odważą się na taki krok?
Komentarze (0)