Coraz bardziej napięta atmosfera w znanej sieci supermarketów Kaufland. Pracownicy domagają się większych podwyżek i są zdeterminowani, aby je sobie wywalczyć. Pod koniec ubiegłego roku w wielu sklepach przeprowadzono strajk ostrzegawczy. Żądania związkowców były jasne – 1200 zł (brutto) podwyżki dla wszystkich pracowników. W kolejnych tygodniach związkowcy usiedli z pracodawcą do kolejnej tury negocjacji, które zakończyły się fiaskiem. Dokładnie 5 lutego podpisano bowiem protokół rozbieżności. To oznacza coraz bardziej realny… strajk generalny.
Wojciech Jendrusiak, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych Konfederacja Pracy w Kauflandzie, które ma swoją siedzibę w Bełchatowie, przyznaje, że już w przyszłym tygodniu powinno rozpocząć się referendum strajkowe.
- Kaufland zwleka z udostępnieniem dokumentacji, która jest niezbędna do przeprowadzenia referendum, chodzi o bazę danych pracowników – mówi Wojciech Jendrusiak. - Musimy mieć listę pracowników z numerem identyfikacyjnym, mają czas do piątku – dodaje.
Sparaliżują markety w całej Polsce?
Jak dodaje, referendum będzie trwało około trzech tygodni, a głosować będą pracownicy w 250 supermarketach w całej Polsce. Czy dojdzie do paraliżu sklepów niemieckiej sieci?
- Chcemy doprowadzić do tego, aby wszyscy pracownicy odeszli ze swoich stanowisk. Przekaz jest jasny – pracownicy chcą godnie zarabiać, a Kaufland stać na te podwyżki, bo ciągle generuje ogromne zyski – mówi Jendrusiak.
Jak dodaje, pracownicy w Niemczech zarabiają więcej, otrzymują też wyższe podwyżki niż w naszym kraju.
- Zamiast mieć poczucie, że gonimy zachód z wynagrodzeniami, to w tej sieci jest ogromna przepaść w zarobkach i jeszcze się ona powiększa – mówi Wojciech Jendrusiak.
Związkowiec odnosi się też do wspomnianych negocjacji płacowych. Jak twierdzi, pracodawca zaproponował 300 zł (brutto) podwyżki, a także drugie tyle, które miało zostać przesunięte z tzw. premii frekwencyjnej. Jak dodaje, Kaufland zaproponował dodatkowe 200 zł (brutto) od lipca.
- To jest i tak mniej niż wzrost najniższej krajowej. Twierdzili w mediach, że pracownicy zyskali 600 zł, a wynikało to z tego, że cześć premii została przeniesiona z jednej kieszeni pracownika do drugiej. To nie jest żadna podwyżka – uważa Jendrusiak. - Strona pracodawcy była nastawiona tylko na podpisanie protokołu rozbieżności, bo uznała, że będą przyznawali tyle, ile chcą – dodaje.
Szef związku przyznaje też, że załoga Kauflandu ma coraz więcej pracy, a liczba zatrudnionych jest systematycznie redukowana. Jak dodaje, otrzymuje sygnały od pracowników z całej Polski, że w sytuacji, gdy odchodzą ludzie z pracy, to nie są zatrudniane nowe osoby.
- Redukcja zatrudnienia postępuje mimowolnie, a ludzie są już zmęczeni i chcą godnie zarabiać, a nie nieco ponad 3 tysiące złotych na rękę, przy tych kosztach życia, to jest marna płaca. Pracownicy są zdeterminowani i chcą strajku. Mają dosyć, bo ciężko harują za trzech, a płace nie rosną w górę. W większości marketów pracują kobiety, a jest to ciężka praca – dodaje.
Kaufland: na podwyżki przeznaczymy 110 mln zł
Jak żądania pracowników i widmo strajku generalnego komentuje sieć Kaufland? Biuro prasowe sieci podkreśla, że w grudniu została przekazana propozycja korzystnych zmian w wynagrodzeniach wszystkim organizacjom związkowym działającym w Kauflandzie.
- Strona związkowa nie wyraziła wówczas poparcia wobec propozycji pracodawcy. Mimo tego, w trosce o sytuację finansową zatrudnionych, na początku lutego br. zakomunikowaliśmy o tym, że sieć przeznaczy na podwyżki 110 mln zł, a wzrost wynagrodzeń dla pracowników na stanowisku sprzedawca-kasjer oraz magazynier nastąpi dwuetapowo – w styczniu i w lipcu – informuje biuro prasowe Kauflandu.
Jak podkreślono, podjęto również decyzję, aby utrzymać dodatek motywacyjny, który zgodnie z poprzednim regulaminem miał obowiązywać tylko do lutego 2024 r.
Kaufland zapewnia, że załoga sieci co roku otrzymuje podwyżki wynagrodzeń, dzięki czemu firma od lat znajduje się w czołówce sieci handlowych oferujących najwyższe wynagrodzenie na stanowisku kasjer-sprzedawca. Jak twierdzi spółka, nie inaczej jest w tym roku – od stycznia pensja kasjerów po podwyżkach wynosi od 4500 do 5500 zł brutto.
- Niezależnie od tego, na jakie działania ostatecznie zdecyduje się organizacja związkowa, będziemy w dalszym ciągu dbać o zapewnienie pracownikom stabilnego zatrudnienia, a wszystkim klientom naszej sieci możliwość wykonania zakupów w komfortowych i spokojnych warunkach – informuje biuro prasowe.
Komentarze (0)