Stawowczyk bezkonkurencyjny na Mistrzostwach Świata w Niemczech. Dwa złote medale w rękach bełchatowianina [FOTO] [VIDEO]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia W przeciągu czterech miesięcy przywiózł cztery najcenniejsze trofea z Mistrzostw Świata i to w skrajnie różnych warunkach. Od błota i deszczu, po śnieg i tęgi mróz, zespół Waldemara Stawowczyka udowadnia, że maszerowi żadna pogoda niestraszna, zwłaszcza jeśli chodzi o sportową rywalizację na najwyższym poziomie!

W miniony weekend w niemieckim Haidmuhle obyły się Mistrzostwa Świata w wyścigach psich zaprzęgów na śniegu. Do rywalizacji w kilkunastu kategoriach łącznie stanęło ponad dwieście zespołów, wśród nich reprezentacja biało – czerwonych ze Stawowczykiem włącznie.

- Do Haidmuhle pojechało 21 polskich maszerów. Ja jechałem bronić mistrzowskiego tytułu ze Sveg. Plan był też taki, by zdobyć złoto nie tylko z dwójką, ale również i w czwórkach – mówi Waldemar Stawowczyk.

Założenie udało się wypełnić w całości. Maszer wyjechał po trzech dniach sportowej rywalizacji z dwoma złotymi krążkami!

- Jeśli mnie pamięć nie myli ostatni raz dwa złota na jednej, mistrzowskiej imprezie udało mi się wywalczyć w 2014 roku. Przez pięć ostatnich lat różnie się układała sprawa z czwórką, która lądowała albo ze srebrem, albo tak jak było na ostatnich Mistrzostwach w Szwecji, nie ukończyła biegu. Tym razem wszystko szło zgodnie z założeniami i spokojnie, z dużą czasową przewagą pokonaliśmy z Sagą, Viggo, Kimmo i Dagnir konkurentów w klasie z czterema psami – podsumowuje zawodnik.

W klasie 4-Dogs-2 maszer rywalizował z Francuzem, Belgiem, Holendrem i Litwinką. Już pierwszego dnia wyraźnie zaznaczył swoją silną pozycję uzyskując po przebiegnięciu ponad 9-kilometrowej trasy 2 minuty przewagi nad drugim Nicolas'em Menerat'em. Każdego kolejnego dnia Stawowczyk „dokładał” przeciwnikom kolejne cenne minuty. Ostatecznie, po trzech dniach wyścigów okazał się lepszy od drugiego zespołu o prawie 5 minut! To na sportowe warunki przepaść.

- Zdecydowanie bardziej nerwowo sprawa układała się w dwójkach, gdzie rywalizacja szła na sekundy. Mój największy rywal, Rosjanin Siergiej Miszin ciągle siedzi nam na ogonie i wiedziałem, że to między nami będzie walka o złoto – podsumowuje bełchatowski maszer.

Jak sam podkreśla zdecydował się na maksymalne ryzyko wystawiając do tej rywalizacji swój sławny duet czarnych diabłów – Shantu i Ulvara.

- Te psy są wspaniałe, ale nie oszukujmy się ich "pesel" robi swoje... Zwłaszcza w przypadku Shantu, który właśnie skończył 12 lat! To weteran, już w poprzednim sezonie sądziłem, że zdobywa swoje ostatnie złoto na MŚ. Wróżyłem mu zwieńczenie kariery na tak dużych imprezach, ale on jakby na przekór wszystkiemu, zwłaszcza biologii udowadnia, że i będąc dziadkiem można dać popalić przeciwnikom! Co ciekawe, Shantu swój pierwszy mistrzowski tytuł wywalczył dokładnie 10 lat temu i od 2009 roku ani razu nie szedł z 1. miejsca. Jestem z niego niezwykle dumny – mówi Stawowczyk

W przypadku klasy 2-Dogs-2, która biegła trasę 5,5 kilometra zdobywanie przewagi nad rywalem z Rosji szło powoli, ale metodycznie. Pierwszego dnia Stawowczyk był lepszy od Miszina o 6 sekund, drugiego dnia o 8, a trzeciego dnia dołożył 30 sekund. Ostatecznie, więc różnica między dwoma pierwszymi miejscami zamknęła się w niespełna minucie. Na trzeciej lokacie uplasował się Włoch, Francesco Biagiotti.

Dwa złota Waldemara Stawowczyka pozwoliły pewnie wejść na pudło „drużynówki”. Polska reprezentacja w ogólnej klasyfikacji zajęła II miejsce. Poza bełchatowskim maszerem dwa złota wywalczyli: Mateusz Surówka (UL dogs sprint – 12 psów husky) i jego córka Alicja (2-Dogs junior – 2 psy husky). Ze srebrem wyjechał Tomasz Radłowski, który rywalizował na sześciu psach grenlandzkich w biegu średniodystansowym.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE