Wszystko wydarzyło się we wtorek, 28 stycznia. Wówczas mundurowi z bełchatowskiej komendy zostali wezwani o poranku do jednego z salonów tatuażu, znajdujących się na terenie miasta. Okazuje się, że doszło tam do włamania i kradzieży.
- Sprawcy do salonu dostali się, wybijając szybę w drzwiach wejściowych. Na miejsce natychmiast zostali wysłani policjanci, którzy ustalili, że do przestępstwa doszło po godzinie 2.00 w nocy, a łupem amatorów cudzej własności padł sprzęt wartości blisko 13 tysięcy złotych – informuje Iwona Kaszewska, rzecznik prasowy bełchatowskiej policji.
Przestępczy duet zarejestrował monitoring
Mundurowi obecni w salonie tatuażu wykonali oględziny miejsca zdarzenia, a także przesłuchali pokrzywdzonego i świadków. W tym samym czasie policjanci wydziału kryminalnego zaczęli poszukiwania sprawców kradzieży.
- Zbierając informacje, mogące doprowadzić ich na właściwy trop dotarli do zapisu monitoringu, który zarejestrował wygląd włamywacza. Policjanci ustalili również, że podejrzewanemu mężczyźnie towarzyszyła kobieta, która w czasie włamania stała na tzw. czatach, pilnując, aby nie wpadli na gorącym uczynku – relacjonuje Iwona Kaszewska.
Mieli nietypowe wytłumaczenie kradzieży
Po czterech godzinach przestępczy duet wpadł w ręce policjantów. Mundurowi znaleźli parę na terenie bełchatowskiego dworca. Oboje mieli przy sobie skradziony z salonu tatuażu sprzęt.
- Policjanci wylegitymowali 20-letnią bełchatowiankę i 32-latka, mieszkańca województwa zachodniopomorskiego. W ich torbach policjanci znaleźli między innymi laptop, akcesoria do tatuażu, golarki oraz inne przedmioty, które stanowiły łup z kradzieży z włamaniem – mówi Kaszewska.
Okazuje się, że para miała przygotowane dość nietypowe wytłumaczenie. Jak przekazuje Iwona Kaszewska, podejrzany tłumaczył, że skradziony sprzęt chciał wykorzystać do zrobienia tatuażu swojej dziewczynie.
Oboje zostali zatrzymani i trafili do policyjne celi. Na podstawie zgromadzonego materiału śledczy przedstawili podejrzanym zarzuty kradzieży z włamaniem. Jest to przestępstwo zagrożone karą do 10 lat więzienia. Teraz o losie pary zdecyduje sąd.
Komentarze (0)