„Nie zaciskaj pasa, zaciśnij pięść!” czy „Godna praca, godna płaca!” – z takimi okrzykami przed głównym wejściem do bełchatowskiego szpitala pojawili się pracownicy niemedyczni, którzy przeprowadzili dwugodzinny strajk ostrzegawczy. W placówce od jesieni ub. roku trwa spór zbiorowy. Jakie żądania wysuwają w negocjacjach? Pracownicy domagają się 700 zł podwyżki do pensji zasadniczej, bo jak mówią, chcą zarabiać godnie i zmniejszyć przepaść dzielącą ich wynagrodzenia z zarobkami pozostałego personelu placówki. Sprawa dotyczy dość licznej grupy, bo w sumie blisko 200 osób m.in. pracowników gospodarczych, informatyków, rejestratorek, kadrowych czy księgowych.
- Szpital to jest jeden wielki mechanizm i każdy pracownik jest tutaj ważny. Wykonujemy zadania związane z zaopatrzeniem, to są służby techniczne, kadry, rozliczenia, zamawianie sprzętu, to jest mnóstwo zawodów, dzięki którym ten szpital funkcjonuje. I dlatego nie chcemy, aby były olbrzymie przepaście płacowe. Niektórzy z pracowników narzekają, że w ciągu roku nie zarobią tyle, co niektórzy w ciągu miesiąca. Nie chcemy porównywać się do medyków, ale mieć uczciwe wynagrodzenia – mówi Wojciech Jendrusiak, przewodniczący Międzyzakładowej Organizacji OPZZ Konfederacja Pracy.
Ile zarabiają pracownicy niemedyczni?
Związkowiec pytany o średnie płace pracowników niemedycznych przyznaje, że pracodawca przedstawił wyliczenia, według których jest to ok. 7-8 tys. zł brutto. Jednak jak zaznacza, w rozmowach z pracownikami niektórych działów dowiedział się, że są sytuacje, w których pracownicy niemedyczni zarabiają najniższą krajową. Według Jendrusiaka średnie zarobki wśród pracowników niemedycznych to ok. 6 tys. zł brutto pensji zasadniczej.
Gabriela Wysocka, która zajmuje się zaopatrzeniem placówki, przyznaje, że to właśnie dzieki pracy pracowników niemedycznych, na czas dostarczane jest pielęgniarkom i lekarzom całe potrzebne wyposażenie i sprzęt. To również zaopatrzenie kuchni czy wszelkie kwestie techniczne.
- Pracujemy na rzecz szpitala od wielu lat, na dobro pacjenta. Nie chcemy prosić o jałmużnę, chcemy zarabiać godnie, po to żebyśmy czuli się pewnie w tej pracy – mówi Gabriela Wysocka.
Strajkujący: czujemy rozgorycznie
Ci, którzy przyszli na protest nie kryją rozgoryczenia, bo jak mówią, rozbieżność w zarobkach personelu szpitala jest ogromna, tym bardziej, że jak podkreślają, pracownicy niemedyczni odpowiedzialni są za to, aby placówka sprawnie funkcjonowała począwszy od zaopatrzenia, wyżywienia pacjentów, a na pracy konserwatorów i informatyków kończąc.
- Bez nas szpital nie będzie istniał, nie będzie pracy pielęgniarek, lekarzy... a mamy takie same rachunki do zapłacenia jak lekarze czy pielęgniarki, a przepaść finansowa pomiędzy nami jest olbrzymia - mówi Agnieszka Zuzewicz, pracownik szpitala.
- Pojawiła się informacja, że pracownica administracji zarabia średnio 11 tys. zł brutto. Nie przypominam sobie, abym miała wspólne gospodarstwo domowe z dyrekcją czy z kierownikiem. Też pragnę żyć godnie. Nie mówię, że mam zarabiać tyle samo co pielęgniarka czy lekarz, ale też chodziłam do szkoły i mam wykształcenie, ja też ciężko pracuję umysłowo i fizycznie - mówi Bożena Pietrzyk.
Co na to dyrekcja szpitala?
Jak do strajku pracowników odnosi się dyrekcja placówki?
- Cały czas trwają mediacje, strona związkowa postanowiła zrobić strajk ostrzegawczy, mają do tego prawo – mówi Dagmara Bednarek, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego im. Jana Pawła II w Bełchatowie.
Jak zapewnia, akcja protestacyjna nie wpłynęła na pracę szpitala. Dyrektor placówki pytana o to, czy jest szansa na podwyżki dla strajkującch, unika jasnych deklaracji.
- Myślę, że jest szansa porozumienia, ale muszą odbyć się dalsze mediacje. Na ten moment nie jestem w stanie powiedzieć ani tak, ani nie, bo jesteśmy w stanie mediacji – mówi dyrektor Bednarek.
- Przypomnę, że od 2023 roku pracownicy niemedyczni w tym szpitalu dostali podwyżki w kwocie 2 tys. zł. Nie wiem, w którym obszarze gospodarki są takie podwyżki dla pracowników na przestrzeni półtora – dwóch lat. Tak więc nie są pomijani przy podwyżkach – zapewnia Dagmara Bednarek.
Z dyrekcją placówki nie zgadza się strona związkowa.
- Dyrekcja szpitala wskazuje, że w przeciągu ostatnich 2-3 lat pracownicy dostali znaczne podwyżki, tylko to był okres wojny na Ukrainie, a wcześniej covidu i dużej inflacji, a to co udało się wypracować, zostało poprzez inflację i wzrost kosztów wchłonięte. Dlatego domagamy się poważnych podwyżek, które sprawią, że co roku nie będziemy musieli dopominać się o swoje – mówi Wojciech Jendrusiak.
Komentarze (0)