Monika za kilka tygodni stanie na ślubnym kobiercu, Joanna ten etap ma za sobą, od kilku miesięcy jest w kolejnej życiowej roli – mamy. Obie panie, choć ze szczęśliwym poukładanym rodzinnym życiem, czuły jednak, że czas zmienić coś w swoim wyglądzie i stanie zdrowia.
- Zawsze byłam szczupła, dopóki nie poszłam na studia. Dużo siedzenia przy książkach, nieregularne jedzenie, z braku czasu - wiem to głupia wymówka, ale jednak - zaprzestałam jakichkolwiek ćwiczeń no i to podjadanie przy nauce. Tak się porobiło, że przytyłam chyba coś około 20 kilogramów przez te 5 lat. Teraz w czerwcu wychodzę za mąż i postanowiłam, że lepszej okazji, by się za siebie wziąć nie znajdę. Nie bez znaczenia jest też aspekt zdrowotny. Choruję na insulino oporność i to też jest problem - łatwiej odkłada się tkanka tłuszczowa i ciężej jest z układem pokarmowym. Średnio się czułam, a po studiach zaraz goniła praca. Powiedziałam jednak dość! – wyznaje nam Monika
U Joanny historia niechcianych kilogramów i zaniedbania się to efekt ciąży.
- 8 miesięcy temu urodziłam dziecko, w ciąży przytyłam 15 kilogramów, bardzo zatrzymała mi się woda w organizmie. Po cesarskim cięciu trudno było o jakąkolwiek fizyczną aktywność, starałam się wrócić do formy "sprzed", ale niestety było trudno... „Historia piękna” była więc strzałem w dziesiątkę moich potrzeb. Teraz wiem, że jestem pod okiem fachowców, więc czuję się bezpiecznie i mogę z siebie dać wszystko. Choć nie ukrywam, że kiedy okazało się, że się dostałam, to w duchu mówiłam sama do siebie: „no po co Ci to, jak Ty dasz radę”? Ale patrząc na moje dzieciątko wiem jedno: chce być nie tylko szczęśliwą, ale przede wszystkim zdrową mamą!
Rzeczywiście obie dziewczyny biorąc udział w metamorfozie „Historia piękna” oddały się w najlepsze ręce. W 11-tygodniowym programie przemiany o ciele i duszy kobiety pomyślano kompleksowo. Agnieszka Sztuk ze studia fryzjerskiego "Prowokacja", pomysłodawczyni projektu:
- W dobie kolorowych czasopism z wygładzonymi twarzami i „wyrzeźbionymi” ciałami każda z nas ma sobie coś do zarzucenia, ale ja od początku tej inicjatywy – a jest to już czwarta edycja – podkreślałam jedno: piękno to zdrowie i samozadowolenie. Tylko takie kobiety mogą być piękne! I o to w tym programie walczymy, o zdrową - nie chudą i idealną - sylwetkę, o promienne oczy i dobre samopoczucie wynikające z ulatniających się endorfin.
Dlatego”Historia piękna” to coś zdecydowanie więcej niż dobranie fryzury, makijaż i kilka kilogramów mniej. Program traktuje temat metamorfozy kompleksowo. Obie panie korzystają z siłowni Fitness Club „Olimpia” i pracują pod okiem tamtejszych trenerów personalnych - Joli i Tomka Makowskiego, dlatego wszystko co z siebie dają podczas ćwiczeń uszyte jest na ich możliwości.
- Dla mnie niezwykle ważne jest to, że trener personalny potrafi poprowadzić tak, by nie zrobić sobie na siłowni krzywdy, a mieć jak najbardziej optymalne efekty pracy. Ja miałam kiedyś poważnie kontuzjowany bark, więc te rady bardzo mi pomogły w należytym dobraniu systemu ćwiczeń – mówi Monika
- A dla mnie ważne jest to, że nie mam syndromu przetrenowania, że po ćwiczeniach nie padam na przysłowiową twarz. Mam ochotę wracać na siłownię, bo tam „nie katują” - mówi żartobliwie Joanna
Sporo potu wylane na siłowni wspomaga zespół „Studia Figura”. Tu praca nad sylwetką i modelowaniem ciała w chodzi w fazę „wyższej technologii”. Limfodrenaż, elektrostymulacja, Roll czy Vacu Shaper, to tylko niektóre zabiegi jakim poddawane są obie panie. Chodzi o maksymalizację efektów pracy siłowej - eliminację cellulitu, lepsze ukrwienie, redukcję tkanki tłuszczowej, co w efekcie rzeźbi ciało i prowadzi do lepszego samopoczucia.
- Dziewczyny miały liposukcję kawitacyjną, trenują na stacjach zabiegowo - treningowych, to urządzenia, które pozwalają nam skoncentrować się na partiach problematycznych i na przyspieszeniu procesu odchudzania. Widać, że i centymetry i obwody i kilogramy schodzą. My trzymamy kciuki, motywujemy i wspieramy jak możemy - Magdalena Grześkowiak ze Studia Figura w Bełchatowie.
Wsparcie płynie nie tylko od profesjonalistów, bo jak się okazuje w proces przemiany włączyły się też całe rodziny obu dziewczyn.
- I moja mama i teściowa i mąż wszyscy mi kibicują, nie tylko duchowo, ale i fizycznie, bo zostają z maluchem kiedy ja biegnę na zajęcia. Mąż jest razem ze mną na diecie, też ma fajne wyniki – mówi z satysfakcją Joanna
Wtóruje jej Monika:
- Narzeczony bardzo mnie wspiera, jest zadowolony, bo widzi mój fun i optymizm. Budzę się z werwą, mam ochotę na kolejne zajęcia, to zaraża!
Obie dziewczyny powoli zbliżają się do końca swojej pracy w ramach „Historii piękna”, ale obie zgodnie podkreślają, że ich historia z nowym „ja” chyba dopiero się zaczyna...
- My, kobiety jesteśmy najważniejsze – pamiętajmy o tym. Urodziłyśmy dziecko, jesteśmy, bądź tak jak Monika będziemy żonami, ale nic nie zwalnia nas z obowiązku bycia kobietami zdrowymi i przez to pięknymi - nie tylko dla kogoś tam, dla samych siebie! - mówi Joanna
Za kilka dni, w "Dworze Polskim" wielki finał metamorfoz Moniki i Joanny. Wtedy ujawnimy naszym czytelnikom wszelkie szczegóły „Historii piękna” obu... Będą i liczby i zdjęcia!