Czym jest owa klauzula, która teraz jest tak powszechnie wypowiadana? To pisemne oświadczenie pracownika dyżurującego - najczęściej dotyczy to właśnie lekarzy - o wyrażeniu zgody na pracę w wymiarze przekraczającym przeciętnie 48 godzin na tydzień. Pracownik może ją cofnąć z zachowaniem miesięcznego okresu wypowiedzenia, informując o tym pracodawcę na piśmie.
Masowe wypowiadanie klauzul już w październiku zapowiedzieli rezydenci, którzy prowadzili protest w sprawie zwiększenia nakładów na zdrowie i podwyżek płac. Podstawowy postulat protestujących medyków, to zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do 6,8 proc PKB.
- Ludzie zaczynają redukować czas pracy do jednego miejsca. Nie chodzi tutaj o to, żeby złośliwie wywrócić ochronę zdrowia, tu chodzi o to, żeby pokazać zaniedbania w resorcie, które trwały od 20 lat, a które były łatane etosem pracy w zawodzie lekarza. Teraz działanie naszej grupy zawodowej można przyrównać do podniesienia dywanu i pokazania: zobaczcie co żeście zamiatali przez 20 lat – wyjaśnia Jan Czarnecki, koordynator wypowiadania klauzul opt-out i redukcji czasu pracy środowiska lekarskiego w woj. łódzkim.
Regularnie spływające na ręce dyrektorów szpitali - również bełchatowskiego - klauzule są olbrzymim problemem, bo mogą już w styczniu doszczętnie sparaliżować zapewnienie właściwej opieki pacjentom. W Bełchatowie klauzule wypowiedziało 18 rezydentów i 52 lekarzy.
- Te 70 wypowiedzianych umów czyni nam 85 procent lekarzy tworzących szpitalny grafik, czyli lekarzy etatowych – wyjaśnia Jan Czarnecki i dodaje: - Proszę zwrócić uwagę, że nie możemy operować tylko i wyłącznie samą suchą liczbą tych klauzul, ponieważ są lekarze, którzy pracują bez podpisanego opt – outu, bo po prostu w swojej podstawowej jednostce leczniczej nie przekraczają 48 godzin, ale i oni redukują czas pracy w innych miejscach np. nocna i świąteczna pomoc lekarska albo podstawowa opieka zdrowotna czy transporty. Wiem, że mój znajomy zredukował dyżury w Bełchatowie, a jest z Łodzi.
Najczarniejszy scenariusz, jeżeli dyrektor placówki nie znajdzie lekarzy do dopełnienia grafiku, to taki, w którym szpitalne oddziały przechodzą w tryb ostrych dyżurów i będą w stanie przyjmować tylko przypadki zagrożeniem życia. Reszta stoi. Planowanych zabiegów, operacji i hospitalizacji nie będzie miał po protu kto realizować.
- Nam nie chodzi o to, by robić ludziom krzywdę, by robić na złość. Nie odchodzimy od łóżek pacjenta, nie organizujemy strajku, my po prostu redukujemy czas pracy i miejsce pracy do jednego i to wystarczy by zobrazować w jak dramatycznej i kuriozalnej sytuacji jest służba zdrowia – wyjaśnia Jan Czarnecki.
Liczbę wypowiedzeń umów opt-out monitoruje również Urząd Wojewódzki w Łodzi - z danych przekazanych przez dyrekcje szpitali wynika, że wypowiedziano 573 umowy. Poza Bełchatowem złożyli je rezydenci i inni lekarze z łódzkich szpitali – Centrum Zdrowia Matki Polki, im. Pirogowa, im. M. Kopernika, Wojskowej Akademii Medycznej oraz Centralnego Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego, a także placówkek ze Zgierza i Sieradza. W miniony wtorek wojewoda Zbigniew Rau spotkał się z dyrektorami lecznic, by przeanalizować sytuację pod kątem zagrożenia dla pacjentów. Na razie nie zapadły żadne wiążące decyzje.
Czy widzi Pan światełko w tunelu? - pytamy Jana Czarneckiego:
Oczywiście, że tak. Gdybym go nie widział, to bym się w protest nie angażował. Teraz zmienił się premier. Mamy nadzieję, ze podejście pana Morawieckiego będzie inne niż pani premier Szydło, że jest to nowy rozdział. Byłem na rozmowach z panią premier, która obiecała nam, że jeżeli wyjdziemy z tych rozmów, to więcej jej nie zobaczymy i tu akurat tego słowa dotrzymała... Mam wielką nadzieję na spotkanie z premierem Morawieckim - kończy Czarnecki