"Zegar tyka, a czas płynie nieubłaganie. Czas działać, póki nie jest za późno" - te zdania jak mantrę powtarzają od jakiegoś czasu samorządowcy opozycji w mieście i powiecie, krytykując brak działań w ramach transformacji energetycznej w regionie. Najbliższe lata dla Bełchatowa będą kluczowe i to od rządzących w naszych małych ojczyznach w dużej mierze zależy, czy miasto przejdzie suchą stopą przez rewolucyjne zmiany w energetyce. Nie brakuje jednak sceptyków, którzy wieszą dla górniczo-energetycznej stolicy kraju los "polskiego Detroit". Miasto w USA niegdyś było symbolem amerykańskiego przemysłu, a później niestety zbankurtowało. To w Detroit swoje fabryki miały koncerny samochodowe, a dochód na osobę był najwyższy w kraju. Analogii na naszym lokalnym gruncie nie brakuje, bo Bełchatów za sprawą kopalni i elektrowni przez ostatnie dziesięciolecia też mógł jawić się jako miejsce dobre do życia, w którym górnicy i energetycy dobrze zarabiali, a powiat miał najwyższą średnią zarobków w województwie. Niestety, wszystko wskazuje na to, że czas "ery węgla" w Bełchatowie będze dobiegał końca. I choć górnicy wciąż upierają się w sprawie otwarcia odkrywki Złoczew, to wygląda na to, że decydenci już postanowili o przyszłości bełchatowskiego regionu, który w najbliższych lata ma zostać poddany transformacji energetycznej.
W ostatnich tygodniach Komisja Europejska w ramach Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji dla województwa łódzkiego zatwierdziła 370 mln euro. Kwota ta ma być przeznaczona na nowe inwestycje w OZE, a także takie które stworzą nowe miejsca pracy. Warunkiem przyznania pieniędzy było złożenie deklaracji w sprawie zmniejszenia emisji CO2, a więc i stopniowego wygaszenia elektrowni Bełchatów.
Mniej prądu z Bełchatowa
Pod koniec listopada ub. roku zarząd województwa łódzkiego podjął uchwałę, która potwierdza plan zmniejszenia produkcji prądu i drastyczny spadek wydobycia. W uchwale znalazły się konkretne dane. W 2030 roku produkcja energii elektrycznej w Elektrowni Bełchatów ma spaść z 27,4 TWh w 2020 r. do 6,9 TWh w 2030 r. czyli o blisko 75 proc. Szokujący będzie też spadek wydobycia węgla. W ubiegłym roku było ono na poziomie ponad 40 mln ton. Za siedem lat górnicy mają rocznie wydobywać już tylko nieco... ponad 8 mln ton. Zakładana redukcja emisji CO2 dla kompleksu bełchatowskiego ma wynieść aż 80 proc.Zamiast prądu z elektrowni mają go produkować Odnawialne Źródła Energii. Do 2026 r. zakładane jest uzyskanie pozwoleń na budowę dla części projektów OZE o mocy m.in. 130 megawatów. Zakończenie budowy fotowoltaiki i wiatraków na terenach powydobywcznych przewidziane jest do 2030 r. Do 2028 r. jeden z bloków elektrowni ma być zgłoszony do wyłączenia do 2030 r. W dokumencie wspomina się również o roli Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego, która ma przejąć w pierwszym kwartale tego roku kopalnię i elektrownię.
- Będzie ona prowadziła inwestycje utrzymaniowe i modernizacyjne niezbędne do podtrzymania dyspozycyjności eksploatowanych bloków węglowych. Wraz z podłączaniem do KSE nowych nisko- lub zeroemisyjnych źródeł wytwórczych, NABE będzie wycofywać z użytkowania bloki węglowe. Krajowy miks wytwórczy będzie ewoluował w kierunku źródeł o niskiej i zerowej emisji CO2 - czytamy w uchwale.
Likwidacja tysięcy miejsc pracy
Według szacunków, dzięki transformacji całkowita moc OZE na terenach pokopalnianych wokół Bełchatów w 2030 r. może wynieść 700 megawatów, z czego 600 MW to farmy fotowoltaiczne, a 100 MW wiatraki. W planach jest też budowa magazynów energii mocy do 300 MW. Problem jednak w tym, że te inwestycje nie stworzą zbyt wielu tak potrzebnych w regionie miejsc pracy. Wygaszanie elektrowni spowoduje bowiem gwałtowną redukcję etatów w kopalni i elektrowni.Według PGE w 2020 r. w kopalni Bełchatów pracowało 4631 osób, a w elektrowni 2899 osób. Natomiast w spółkach zależnych PGE około 5,5 tys. zatrudnionych. W dokumencie wskazano, że ograniczenie wydobycia węgla obniży zatrudnienie w kopalni i elektrowni o ponad 40 proc. z 7540 do 4485 pracowników w 2030 roku. Wyliczono, że uprawnienia emerytalne do końca dekady nabędzie łącznie 3045 górników i energetyków.
- Gdyby KWB nie podlegała transformacji to 3045 miejsc pracy podlegałoby nowym rekrutacjom. Transformacja, zgodnie z Green Deal i celami klimatycznymi UE powoduje, że ww. miejsca pracy nie będą odtwarzane. Wg analiz na każde miejsce pracy w kopalni przypadają 4 miejsca pracy w regionie. Nieodtworzenie 1773 miejsc pracy w KWB skutkować będzie utratą 7092 miejsc pracy w regionie co w połączeniu z odejściem na emeryturę 1272 pracowników ELB daje łącznie 8364 utraconych miejsc pracy - czytamy w dokumencie.
Czy w zamian powstaną nowe miejsca pracy w ramach transformacji energetycznej? Rządzący zapewniają, że tak. Jednak póki co, trudno o konkrety. Dlatego z całą pewnością najbliższe lata okażą się kluczowe dla przyszłości Bełchatowa. Jeśli nie będzie zdecydowanych działań i pomysłów, niestetety Bełchatów może stać się drugim Detroit...
Komentarze (0)