reklama
reklama

Wakacje na "tysiąclecia", pół wieku temu. Historie zwykłego Bełchatowa

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Bełchatowie

Wakacje na "tysiąclecia", pół wieku temu. Historie zwykłego Bełchatowa - Zdjęcie główne

foto Zbiory Muzeum Regionalnego w Bełchatowie

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

HistoriaMinęło pół wieku, ale dobrze pamiętam tamte wakacje. W pamięci przechowuję wiele wspomnień z dzieciństwa. Dzisiaj zapraszam Cię w podróż po wakacjach na osiedlu 1000-lecia. Wtedy nie było Facebooka i smartfonów, wystarczyło nam podwórko. A co wtedy robiliśmy? Na pewno się nie nudziliśmy. A ty co pamiętasz z tamtych wakacji?
reklama

Też nie mogłam się doczekać końca roku szkolnego. Nawet przerwy się dłużyły. Wtedy mieszkałam na osiedlu 1000-lecia. Nasza paczka spotykała się między pierwszym i drugim blokiem. Od rana do nocy bawiliśmy się na podwórku. Pamiętam, jak uciekaliśmy przed burzą.

Upał i burze

Pogoda nie kaprysiła. Jedynie popołudniami zbierały się chmury, które powoli gęstniały, w końcu niebo zalewał atrament. Nagły grzmot przerywał naszą zabawę. Często nie zdążyliśmy dobiec do klatki. Siadaliśmy na schodach jak mokre kurczaki i liczyliśmy sekundy od błysku do grzmotu. Pamiętam, jak po kocich łbach sunęła błotnista rzeka. Teraz to ulica Dąbrowskiego. Miałam kilka lat, pewnie się bałam, ale tego nie pamiętam.

Gdy tylko świat pojaśniał, dorośli wracali na ławki a my na podwórko. Klomb przed pierwszym blokiem kipiał zielenią. Korciło nas, aby wchodzić i pluskać się wodą z fontanny. Klomb jest do dzisiaj, fontanna dawno zniknęła. Ja patykiem przenosiłam dżdżownice na trawnik. Nie nadążałam, bo wychodziły całymi chmarami.

reklama

Czasami mieszkańcy z parteru mieli nas dosyć, więc gdy tylko otwierało się okno, uciekaliśmy za winkiel. Wychodziliśmy z ukrycia, gdy głowa znikała. I tak w kółko. A wiesz, gdzie się spotykaliśmy?

Trzepak miejsce zbiórki

Spotykaliśmy się przy trzepaku. Świadek tamtych czasów stoi do dzisiaj. Właśnie na trzepaku powstawały plany na najbliższe minuty. Przy okazji ćwiczyliśmy zwisy i przewroty. Niektórzy potrafili robić dwa z rzędu, na górnej i dolnej belce. Ja raz nie trafiłam i uderzyłam się w nos. Zobaczyłam wszystkie gwiazdy na nocnym niebie. Długo nosiłam tęczową pręgę na twarzy. Mama tylko kiwała głową.

Zdarte kolana, łokcie to była nasza codzienność. Do odkażania wystarczyła ślina, a plastry robiliśmy z liści. Na nogach mam liczne ślady tamtych wakacji. A ty?

reklama

Mieliśmy plac zabaw. A jakże! Karuzelę, piaskownice, spawane z kątownika i drutu zbrojeniowego huśtawki. Starsi koledzy wystawiali wyposażenie placu na próby wytrzymałości. Bywało, że spaw puszczał, a drut wystawał, jakby wołał o pomstę do nieba. Na naprawę czekaliśmy do następnego lata, ale nikomu nie przeszkadzało. Zabawa trwała na całego. Myślę, że dzisiaj sprawą zająłby się prokurator. Mieliśmy dwie, ulubione zabawy. Jakie?

Zabawy sprzed pół wieku

Dwie zabawy nigdy się nam nie nudziły. Pierwsza to skakanie w gumę. Zaczynaliśmy od kostek, kończyliśmy na szyi, a nawet wyżej. Teraz też gram z wnuczką w gumę. Idzie mi dużo lepiej. Trening czyni mistrza.

Nie było smartfonów ani telefonów. Gdy było nas za mało do zabawy, stawaliśmy pod balkonem i krzyczeliśmy, ile fabryka dała. Bałam się chodzić do kolegów, bo rodzice byli nerwowi, nie mieli czasu na głupoty. I to chyba się nie zmieniło. Z kolei, gdy słońce chowało się za blok, rodzice wychodzili na balkonach i wołali nas do domu. Nikomu nie chciało się przerywać zabawy w chowanego.

reklama

Chowany to była nasza ulubiona zabawa. Najczęściej kryliśmy się w piwnicy drugiego bloku, ponieważ były tam wnęki. Chyba są do dzisiaj, ale piwnice są zamykane, więc zabawa w chowanego odpada.

Zasłanialiśmy okno tekturą i gasiliśmy światło na korytarzu, wtedy we wnęce robiła się ciemnica. Tak ją nazywaliśmy. Gdy ktoś nadchodził, cała zgraja wybiegała i po kolei meldowaliśmy się na ławce. Nie zawsze mi się udało zaklepać w porę.

Wtedy nie było fast foodów, więc co jedliśmy.

Przekąski sprzed pół wieku

Świeże powietrze nakręcało apetyt. Rodzice w pracy, a ja z kluczem na szyi wpadałam do domu po chleb z byle czym. Jedliśmy kanapki z wodą, śmietaną i cukrem, szczęśliwcy zajadali się mortadelą lub luncheon meat’em (mielonka). W podstawówce byłam na obozie, pamiętam, jak wtedy smakował mi chleb z musztardą. Takie czasy. O Snicersach można było pomarzyć.

Starsi koledzy kopali piłkę. A gdzie było boisko?

Klepisko zamiast boiska

Orlików nie było. Za boisko służyło klepisko przy trzeciej klatce, za bramkę trzepak. Osiedlowi piłkarze dawali z siebie wszystko. Często piłka lądowała na balkonie albo trafiała w szybę. Oczywiście sprawcy nigdy nie ujęto. Raz sąsiad zaparkował syrenkę na mini boisku i szybko pożałował. Po powrocie jego samochód stał na cegłach. W wiesz, że kąpałam się w Rakówce?

Raki w Rakówce

Gdy szukaliśmy ochłody, całą paczką szliśmy nad Rakówkę. Trzeba było przedrzeć się przez łąki, przy okazji uważać na krowie talerze. Teraz stoi tam osiedle Okrzei. Chłopaki wiadrami łowili kolki i bąki, małe rybki. Musiałam uważać na raki i falujące jak podwodne wstążki pijawki. Płynęłam z nurtem do przepustu, wychodziłam, aby znów wskoczyć do wody. Woda była krystaliczna. Nie taka jak dzisiaj.

Za kilka lat powstał pierwszy basen.

Basen Domiechowicach

Pod koniec lat 70. kopalnia węgla brunatnego otworzyła basen w Domiechowicach. Wiedziałeś o tym? A może go pamiętasz? To był zwykły zbiornik przeciwpożarowy, tuż obok istniejącego do dzisiaj dworku. Jako dziecko byłam tam tylko raz, bo Domiechowice były na końcu świata. I tyle pamiętam z moich wakacji na 1000-lecia. A może ty pamiętasz więcej?


fot. Muzeum Regionalne w Bełchatowie

A ty co pamiętasz?

Wspomnienia są cudowna! Nauka potwierdza, że wspomnienia z dzieciństwa wprawiają nas w cudowny nastrój, wręcz uspokajają. Wędrówki po przeszłości usprawniają pamięć, równie dobrze, jak sudoku i rozwiązywanie krzyżówek.

Zachowałeś wspomnienia z tamtych czasów? Napisz! Zwykłe historie są wyjątkowe!


Dołącz do grupy na Facebook’u Historie zwykłego Bełchatowa.

 

Zostaw na ziemi wspomnienia z Bełchatowa. Podaruj je tym, którzy po nas zostaną.

P.S. Dziękuję rozmówcom, którzy odświeżyli moją pamięć. Pozdrawiam koleżanki i kolegów z osiedla 1000-lecia. 

 

o autorce:

Katarzyna Betelgeze Orion
Bełchatowianka od urodzenia Od jakiegoś czasu spisuje niezwykłe historie zwykłych Bełchatowian. Wspólnie odkurzamy pamięć tamtych czasów, odwiedzamy miejsca, których już nie ma. Namawiam do pozostawienia swoich wspomnień na ziemi, bo tutaj jest ich miejsce. Kontakt betelgezeorion@gmail.com

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama