reklama
reklama

W Bełchatowie nie ma teraz samochodu, który by się nie sprzedał. Dlaczego używane auta drożeją?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

W Bełchatowie nie ma teraz samochodu, który by się nie sprzedał. Dlaczego używane auta drożeją? - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia W ostatnim czasie używane samochody wyraźnie zdrożały. Jest to efekt kryzysu gospodarczego i kłopotów z produkcją nowych aut. Sprawdzamy, jak wygląda sytuacja w Bełchatowie.
reklama

Według raportu firmy AAA Auto cena przeciętnego samochodu używanego wzrosła przez ostatni rok z 19,9 tys. zł do 24 tys. zł. Jednocześnie pomiędzy marcem i kwietniem liczba wystawionych na sprzedaż aut zmniejszyła się o ponad 26 tys. Eksperci obliczyli też, jak bardzo wzrosły ceny kilku popularnych używanych modeli.

Z analizy wynika m.in., że Opel Astra jeszcze rok temu kosztował o 1,5 tys. złotych mniej niż obecnie. Podobnie podrożał także Ford Focus i BMW 3, natomiast za używaną Skodę Octavię trzeba dać przynajmniej 2 tys. złotych więcej. O prawie tysiąc złotych na wartości zyskały też takie samochody jak Volswagen Golf, Volswagen Passat czy Audi A4.

W tym samym czasie w górę o prawie 14 proc. poszły ceny katalogowe nowych aut, a ich sprzedaż zmalała o jedną piątą. Dłuższy jest także czas oczekiwania na samochód z salonu. Wszystko przez drożejące surowce i przerwanie łańcuchów dostaw – jedną z największych bolączek producentów są obecnie mikrochipy, których na rynku dramatycznie brakuje.

- Ostatnio na przykład dostaliśmy informację od partnera, że wycofuje się z produkcji automatycznych skrzyń biegów. Przez to nie możemy teraz w ogóle zamawiać samochodów z automatem, a to była pewna cześć naszej sprzedaży – mówi jeden ze sprzedawców w lokalnym salonie samochodowym.

Jak twierdzi, sytuacja powoli zaczyna się jednak stabilizować, a największe wzrosty zaobserwować mogliśmy w ubiegłym roku. Dodaje, że nowe auta, które wyjechały wtedy z salonu, mogły przez pierwsze lata nie tylko nie stracić, ale i nawet zyskać na wartości.

Na nowy model Kii trzeba obecnie czekać od 4 miesięcy do nawet roku, nie lepiej jest także u innych producentów. Sprawia to, że klienci, którzy chcieliby zakupić samochód z salonu, coraz częściej decydują się na poszukiwania na rynku wtórnym.

- Podczas pandemii zainteresowania samochodami praktycznie nie było. Później mieliśmy boom na rynku, ludzie chcieli kupować używane auta. Wraz z wybuchem wojny ponownie mieliśmy spadek, natomiast od początku maja mam problemy, żeby wyrobić się z obsługą wszystkich klientów – wyjaśnia sprzedawca.

Problemy z produkcją nowych aut sprawiają także, że coraz mniej pojazdów dostępnych jest na rynku wtórnym. Właściciele wstrzymują się ze sprzedażą samochodu aż do czasu dostarczenia nowego. Firmy także nie wymieniają swoich flot, co było dotychczas jednym z głównych źródeł używanych aut. Gdy natomiast chętnych jest dużo, a towaru mało, to ceny idą do góry.

- Właściwie nie ma teraz samochodu, który by się nie sprzedał. Ostatnio zadzwoniłem do pewnej pani żeby poinformować ją o tym, że klient zrezygnował z kupna i auto się zwolniło. Bez oglądania pojazdu wpłaciła zaliczkę i przyjechała do Bełchatowa z drugiego końca Polski. Powiedziała mi, że nie może już dłużej czekać z zakupem – opowiada pracownik salonu samochodowego.

Mateusz Makara, właściciel wypożyczalni samochodów Makara Cars, mówi, że nie planuje na razie dokonywać wielkich zmian w swojej flocie. Powodem są wysokie ceny nowych aut i długi czas oczekiwania.

- W 2019 r. za renault trafica płaciliśmy chyba 102 tys. złotych, a teraz musimy dać 133 tys. Planuję kupić dwa takie auta, bo może ktoś będzie chciał je wynająć w wakacje, ale poza tym na razie zostaniemy z tymi samochodami, które już mamy. Problemem jest też czas oczekiwania. Kiedyś na auto czekałem 3 miesiące, teraz to może być nawet rok. Kiedy zadzwoniłem, żeby zapytać o kolejne trafiki, to usłyszałem, że będą dostępne gdzieś pomiędzy końcówką listopada a początkiem lutego – mówi.

Na razie nic nie wskazuje na to, żeby problemy rynku samochodowego miały się szybko skończyć. Według portalu autoevolution sytuacja jest tak dramatyczna, że niektóre koncerny posuwają się nawet do… zakupu sprzętu AGD, aby móc wymontować z niego chipy i użyć ich w swoich pojazdach. A ceny aut spadną dopiero wtedy, gdy produkcja powróci do przedpandemicznego poziomu.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)
Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama