Jedna z naszych czytelniczek zgłosiła niebezpieczną sytuację, która przytrafiła się jej córce. Dziewczyna wróciła do domu przestraszona, po tym, jak w parku za kościołem natknęła się na ekshibicjonistę.
Jak relacjonuje mieszkanka osiedla Binków, jej 17-letnia córka w środę, 29 czerwca, około godziny 14, wracała do domu przez park za kościołem. Do mieszkania weszła zszokowana po tym, jak zobaczyła kompletnie nagiego mężczyznę jadącego rowerem.
- Córka wróciła roztrzęsiona i mówi że brat, który ma 9 lat, absolutnie ma nie wychodzić z domu. Przerażona opowiedziała, że w parku siedzi nagi mężczyzna – mówi kobieta.
Na szczęście mężczyzna nie zaczepiał przechodniów, ani nie był agresywny. Jednak, jak zaznacza czytelniczka, zaczęła obawiać o bezpieczeństwo dzieci, których przecież wiele spaceruje po parku. Dlatego kobieta postanowiła nagłośnić sprawę. Sytuację opisała na grupie, zrzeszającej osoby mieszkające w tej okolicy. Uznała jednak, że to nie wystarczy, więc postanowiła zgłosić się do straży miejskiej.
Tutaj jednak sprawa się komplikuje. Bełchatowianka uważa, bowie, że jej sprawa nie została potraktowana poważnie.
- Zapytali mnie, czy ta sytuacja miała miejsce w tym momencie. Opowiedziałam, że nie, bo zdarzyło się to dzień wcześniej, ale mężczyzna wciąż może stanowić zagrożenie i dalej gdzieś się tam kręci. Niestety nie przyjęli zgłoszenia – relacjonuje bełchatowianka.
Strażnicy miejscy potwierdzają, że taki telefon faktycznie miał miejsce. Kobieta zadzwoniła do nich 30 czerwca około godziny 14, czyli 24 godziny po całym zajściu.
- To była taka troszeczkę dziwna rozmowa, zarówno pani zgłaszająca, jak i dyżurna nie mogły się porozumieć, czy jest to zgłoszenie czy nie. Natomiast ja przesłuchałem nagranie z tej rozmowy i po takich sygnałach będziemy częściej patrolować park, aby sprawdzić czy nie dochodzi do takich sytuacji – Paweł Złotowski, zastępca komendanta Straży Miejskiej w Bełchatowie.
Jak podkreśla, w takich sytuacjach liczy się szybka reakcja i telefon do służb. Wtedy jest szansa, że uda się zatrzymać takie osoby. O podobnych sprawach pisaliśmy już wcześniej, zarówno w przypadku ulicy Nadrzecznej, jak i lasu w okolicach Ludwikowa strażnicy prowadzili swoje patrole.
Komentarze (0)