Czy w okolicach Bełchatowa grozi nam katastrofa ekologiczna? To pytanie od wielu miesięcy zadają sobie mieszkańcy po tym, jak w okolicach Elektrowni Bełchatów ujawniono gigantyczne składowisko odpadów. Na ogromnym placu, w bliskim sąsiedztwie największej w Europie elektrowni konwencjonalnej, składowanych jest według wstępnych szacunków około 50 tysięcy pojemników z chemikaliami.
Pożaru i skażenia środowiska obawiają się nie tylko mieszkańcy, ale również pracownicy okolicznych zakładów pracy. W czerwcu, gdy miały miejsce upały, doszło do wycieku z beczek i mauzerów. Według relacji świadków, pod wpływem gorąca niektóre pojemniki eksplodowały i spadły z najwyższych rzędów składowiska, rozlewając chemikalia na placu. Dwukrotnie musiała interweniować straż pożarna, która zabezpieczyła wyciek.
- Są to wymieszane substancje smoliste z rozcieńczalnikami - mówił Michał Wieczorek, rzecznik prasowy Straży Pożarnej w Bełchatowie. - Mierniki nie wykazały w powietrzu niebezpiecznych substancji. Na szczęście, tam gdzie są wycieki, teren jest wybetonowany - dodaje.
Skąd odpady w pobliżu elektrowni?
W jaki sposób chemikalia pojawiły się pod Bełchatowem? W 2017 roku działalność zaczęła tam prowadzić firma Plastiks, która zapowiedziała uruchomienie linii technologicznej do regranulacji tworzyw sztucznych. Starostwo powiatowe w Bełchatowie wydało zezwolenie na zbieranie odpadów, jednak kolejne kontrole Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska wykazały, że w Rogowcu zbierane są też odpady niedozwolone. Starostwo wszczęło postępowanie w sprawie cofnięcia zgody na składowanie odpadów.
Procedury urzędnicze trwały, a beczek z chemikaliami niestety przybywało. Śledztwo wszczęła prokuratura. Wątek związany z Rogowcem pojawił się w odrębnym postępowaniu w sprawie porzucania niebezpiecznych odpadów, które prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach. Zatrzymano kilkadziesiąt osób, w tym również te związane z działalnością firmy w Rogowcu.
O bezpieczeństwo boją się okoliczni mieszkańcy, a także pracownicy spółek zależnych PGE, którzy jeszcze do niedawna musieli pracować w bliskiej odległości od ogromnego składowiska. Jedna z firm podjęła już decyzję o przeniesieniu załogi w inne miejsce z dala od składowiska.
- Ludzie uskarżali się na trudności w oddychaniu i pieczenie oczu. To jest niepojęte, aby w bliskim sąsiedztwie zakładów pracy, pod bokiem elektrowni, powstało tak ogromne składowisko – opowiada jeden z pracowników.
Czy chemikalia w końcu znikną?
Pracownicy PGE, a także mieszkańcy Bełchatowa, coraz głośniej domagają się posprzątania składowiska. Z tego względu, że wyegzekwowanie tego od osób odpowiedzialny będzie dość trudne, zgodnie z przepisami, obowiązek spadnie na instytucje publiczne. Do tego dochodzą ogromne koszty utylizacji, które mogą wynieść nawet… kilkaset milionów złotych. Przez wiele miesięcy trwał spór pomiędzy bełchatowskim starostwem a marszałkiem województwa o to, kto ma podjąć działania w sprawie uprzątnięcia ogromnej ilości odpadów. Ostatecznie Naczelny Sąd Administracyjny wydał wyrok, w którym wskazał Marszałka Województwa Łódzkiego.
O odpady w Rogowcu zapytaliśmy w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi. Czy zostaną wkrótce uprzątnięte?
- Urząd nie tylko planuje, ale już podejmuje działania zmierzające do wykonania orzeczeń sądu. Trwa wygaszanie decyzji Starosty Bełchatowskiego z zakresu gospodarki odpadami tj. na zbieranie i przetwarzanie odpadów, analizowany jest rodzaj i ilość odpadów znajdujących się na terenie spółek, szacowane są koszty utylizacji odpadów – mówi Jacek Grabarski z wydziału prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.
Zaznacza również, że obowiązek uprzątnięcia odpadów w pierwszej kolejności spoczywa na posiadaczu odpadów. W tym przypadku są to spółki Tradepol, Roppol i Plastiks.
- Jeśli nie podejmą one żadnych działań, Marszałek Województwa wszczyna postępowanie egzekucyjne i w trybie wykonania zastępczego sprząta teren – tłumaczy Jacek Grabarski.
Koszty uprzątnięcia odpadów będą ogromne. Skąd urząd weźmie na to pieniądze? Jak wyjaśnia Jacek Grabarski, w celu ustalenia kosztów konieczne będzie zlecenie wykonania ekspertyzy dotyczącej ilości, składu zgromadzonych odpadów oraz kosztów ich unieszkodliwienia. Po ustaleniu szacunkowej kwoty, urząd marszałkowski będzie występował do Wojewody Łódzkiego o środki na ten cel.
Kiedy więc mieszkańcy Bełchatowa mogą spodziewać się „rozbrojenia” tykającej ekologicznej bomby? Niestety, to może potrwać ze względu na procedury.
- Termin usunięcia odpadów nie zależy tylko od Urzędu Marszałkowskiego i trudno go podać jednoznacznie. Na pewno będziemy robić wszystko, żeby utylizacja nastąpiła jak najszybciej. Proszę pamiętać, że orzeczenie sądu o kompetencjach Marszałka w tej sprawie zostało wydane przed miesiącem, a zaniedbania w tym zakresie narastały przez lata – mówi Jacek Grabarski.
Tekst powstał przy wsparciu The German Marshall Fund of the United States.
Komentarze (0)