Scenę ataku amstaffa, na innego spacerującego psa w okolicy bloku 320 na osiedlu Dolnośląskim, zobaczyła stojąca na balkonie kobieta. Agresywny czworonóg dosłownie rzucił się na mniejszego psa. Nieoficjalnie wiadomo, że zwierzę nie przeżyło.
Świadkowie zdarzenia o sytuacji poinformowali strażników miejskich, którzy od razu udali się na miejsce zgłoszenia. Zawiadomiono też schronisko dla zwierząt. Jednak gdy mundurowi dotarli na miejsce, agresywny pies zdążył już się oddalić. Chwilę później pojawiła się również policja, która została zaalarmowana przez kolejnego z mieszkańców.
- Chciałbym zaapelować do bełchatowian o to, by poświęcili szczególną uwagę swoim psom. Zwłaszcza jeśli są to duże i silne zwierzęta, bo mogą one stanowić zagrożenie nie tylko dla zwierząt, ale też dla ludzi. Na szczęście, w tym przypadku nie doszło do ataku na człowieka - mówi Piotr Barasiński, komendant bełchatowskiej straży miejskiej.
[AKTUALIZACJA] Wstępne informacje wskazywały, że pogryziony został wyłącznie pies. Na jaw wyszło jednak, że obrażenia po ataku amstaffa może mieć również właścicielka zaatakowanego czworonoga.
- Chcę wyrazić najszczersze wyrazy współczucia względem pogryzionej mieszkanki. Jednocześnie przepraszam, że nie zawarłem tej informacji w poprzeniej wypowiedzi. Straż miejska nie będzie tolerować podobnych sytuacji, które stwarzają zagrożenie dla zdrowia i życia mieszkańców - zaznaczył Piotr Barasiński.
Sprawą zajęła się policja, która szybko ustaliła właściciela amstaffa. Na chwilę obecną, bełchatowska komenda nie udziela szerszych wyjaśnień. Wiadomo jedynie, że całość zakończy się najprawdopodobniej na kodeksie wykroczeń. Właściciel za nieupilnowanie psa może zostać ukarany 1000 zł grzywny.
Komentarze (0)