Aktywiści opuścili komendę. Wiemy jak udało im się wedrzeć na teren elektrowni i co im za to grozi [FOTO] [VIDEO]

Opublikowano:
Autor:

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wydarzenia Ostatnia szóstka aktywistów z Greenpeace opuściła 29 listopada policyjny areszt. To te osoby, które w środę, 28 listopada późnym wieczorem zeszły z chłodni kominowej. Dwie kobiety i czterech mężczyzn spędziło noc w bełchatowskiej komendzie. W czwartkowy, późny poranek ruszyły ich przesłuchania, po 13-tej pierwsze osoby zaczęły opuszczać siedzibę policji.

Podobnie jak w środę, kiedy z aresztu została zwolniona siódemka aktywistów, którzy jako pierwsi oddali się w ręce policji, 29 listopada pozostali działacze Greenpeace'u usłyszeli jeden zarzut – naruszenie miru domowego. Zgodnie z zapisami kodeksu karnego osoba dopuszczająca się naruszenia miru podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Wygląda jednak na to, że aktywiści zbytnio nie przejmują się konsekwencjami, bo jak sami informują, znaczna większość takich "wyskoków" kończy się warunkowym umorzeniem w sądzie, nawet bez grzywny. Z rozbrajającą szczerością wyznają, że jeśli sąd zakazuje im wspinać się na kominy danej elektrowni, to uczestniczą bez oporów w manifestacjach na innym energetycznym obiekcie.

Pod siedzibą bełchatowskiej komendy na aresztowanych czekali pozostali członkowie grupy, którzy byli zaangażowani w akcję na chłodni kominowej.

- Było warto, zdecydowałabym się ponownie na taką akcję bo doskonale wiem, że musimy działać teraz. Już odczuwamy zmiany klimatyczne, choćby suszę. Uważam, że to był mój obowiązek, żeby wziąć udział w tym wydarzeniu i pokazać, że Elektrownia Bełchatów jest jednym z największych trucicieli w Europie i przede wszystkim, żebyśmy zaczęli działać dla klimatu – mówiła Wioletta Smul, wieloletnia działaczka Greenpeace Polska
Jako drugi areszt opuścił Grzegorz Broniatowski, pytany o to czy było warto podkreślał:

- Przekonamy się za pewien czas, być może już za kilka dni podczas szczytu klimatycznego, który zaczyna się w Katowicach, zobaczymy jakie będą decyzje i jakie deklaracje tam padną, czy Polska, Europa i cały świat pójdą w dobrą stronę, tak, aby uratować klimat - Grzegorz Broniatowski
Kilkanaście minut później z aresztu wyszedł Marek Józefiak, z którym rozmawialiśmy, kiedy jeszcze przebywał na chłodni (rozmowa TUTAJ). Podobnie jak jego koleżanka, on również nie krył satysfakcji z akcji w bełchatowskiej elektrowni.

- Cel osiągnęliśmy, świat usłyszał o największym trucicielu klimatu w Europie. Elektrownia w Bełchatowie jest zdecydowanie największym emitentem dwutlenku węgla na starym kontynencie. Tworzy go tyle w ciągu roku, że nie są go w stanie zaabsorbować wszystkie polskie lasy – mówił Marek Józefiak
Akcja Greenpeace Polska trwała blisko 40 godzin. Aktywiści weszli na chłodnię kominową wczesnym rankiem, we wtorek 27 listopada, ostatnie sześć osób dobrowolnie zeszło z obiektu 29 listopada około 22.30. O szczegółach przebiegu nie chcą opowiadać, dodając, że są to „tylko szczegóły techniczne”, które nie powinny przesłaniać całej idei akcji. Nie mniej jednak to, w jaki sposób kilkunastoosobowa grupa dostała się na teren strategicznego obiektu i de facto bez żadnych przeszkód konsekwentnie realizowała swój plan, jest teraz przedmiotem policyjnego dochodzenia.

- Nie mogę ujawnić treści zeznań zatrzymanych, ani szczegółów nad jakimi pracują policjanci prowadzący dochodzenie. Analizowany jest szereg materiałów, między innymi z nagrań monitoringu. Cały czas zbieramy dowody – powiedziała Ewelina Maciejewska
Pewne jest, że zawiadomienie do bełchatowskiej policji wpłynęło od firmy ochroniarskiej ochraniającej elektrownię i że grupa aktywistów na teren zakładu dostała się przez bramę wjeżdżając busem - to potwierdziła rzeczniczka bełchatowskiej komendy. Nieoficjalnie mówi się, że auto zostało oklejone naklejkami z logotypem jednej ze spółek zależnych od PGE, co skutecznie miało uśpić czujność ochrony. Prawdopodobnie – co zresztą może sugerować dalszy przebieg akcji – aktywistom udało się zupełnie bezproblemowo pokonać bramki i wjechać na teren zakładu, wypakować naprawdę sporą ilość sprzętu i rozpocząć wspinaczkę na chłodnię.

PGE sprawy na razie nie komentuje. Komentarzy nie szczędzą za to internauci, którzy w przeważającej liczbie krytykują działania Greenpeace'u. Pytaliśmy dziś aktywistów czy zdają sobie sprawę, że ich akcje uderzają w bezpieczeństwo zatrudnienia dla tysięcy bełchatowian.

- Nam nie o to chodzi, żeby Ci ludzie stracili pracę. Potrzebne są zmiany i chodzi o to, by zrobić to mądrze i z głową – mówiła Wioletta Smul
W wypowiedziach działacze Greenpeace stale podkreślą, że Elektrownia Bełchatów to "największy truciciel w Europie". Tu wypada wspomnieć jak prezentują się fakty dotyczące emisji dwutlenku węgla. Bełchatów jest faktycznie, głównie przez wielkość elektrowni, liderem rankingu emitentów CO2 na Starym Kontynencie, natomiast jeśli spojrzeć na problem szerzej, to okazuje się, że w czołowej dziesiątce obiektów emitujących dwutlenek węgla aż 7 należy do Niemiec, a emisja tego gazu z Polski nie przekracza 1% w udziale światowym (najwięcej produkują Chiny - ok 30% i USA - ok 15%; szczegółowe tabele poniżej artykułu). Przytoczone dane są ekologom znane, a oni sami podkreślają, że prowadzą działania we wszystkich krajach. Zdaniem aktywistów transformacja polityki energetycznej, wysokoemisyjnej i szkodliwej działalności dwóch bełchatowskich gigantów jest możliwa i konieczna.

- Jeśli chcemy zatrzymać katastrofę klimatyczną, to cała Europa musi być bez węgla w 2030 roku. Jeśli pytacie państwo o Niemcy, tam również działamy. Obecnie przedstawiciele Greenpeace'u zasiadają w komisji do spraw odejścia od węgla i tam rząd debatuje na ten temat, tworzone są plany całkowitego odejścia od węgla. Co więcej 70 procent Niemców popiera działania pełnej dekarbonizacji niemieckiej gospodarki. Podobne badania przeprowadziliśmy w Polsce i również blisko 70 procent Polaków jest zdania, że do 2030 roku powinniśmy odjeść od węgla. Doskonale rozumiem, że ten proces musi być sprawiedliwie przeprowadzony. Nie można zostawić ludzi samych sobie. Trzeba im zapewnić godną pracę w innych sektorach. Mamy w Polsce dobrą koniunkturę, jest dobry czas na zmiany. Rząd powinien użyć pieniędzy unijnych, które są na transformację rejonów górniczych i z takich pieniędzy powinien Bełchatów skorzystać, żeby móc się uniezależnić od węgla – mówił nam Marek Józefiak
Czy koniec akcji Greenpeace na terenie elektrowni, to spokój dla koncernu PGE? Wygląda na to że nie. Otóż aktywiści zapowiedzieli już, że zamierzają postawić Polskiej Grupie Energetycznej bardzo sprecyzowane warunki, a w przypadku braku ich realizacji wejście z koncernem na drogę sądową. Więcej na ten temat można przeczytać w artykule: Greenpeace zapowiada pozew przeciwko PGE.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE