PGE Skra uhonorowała Mariusza Wlazłego
Sobotnią potyczkę o ligowe punkty poprzedziła miła urodzystość. Przed sezonem 2020/2021, po 17 latach wystepów w PGE Skrze Bełchatów, z drużyny żółto-czarnych odszedł Mariusz Wlazły, a klub zdecydował się zastrzec numer “2”, z którym występowała żywa ikona bełchatowskiego zespołu. Dzisiaj - przy okazji rywalizacji z Treflem Gdańsk, do którego dołączył "Maniuś" - pod sufitem hali "Energia" zawisł proporzec upamiętniający występy legendarnego atakującego.
"Ten numer zawsze będzie kojarzył się z Mariuszem. W ten sposób chcemy też podziękować Mariuszowi za pomoc w osiąganiu naszych wspólnych sukcesów, ale też wszystkie medale będą się Mariuszowi kojarzyć z PGE Skrą". - mówił Konrad Piechocki, prezes KPS Skra Bełchatów S.A.
Ponadto podczas sobotniego meczu Mariusz Wlazły otrzymał od zarządu klubu oraz przedstawicieli Polskiego Związku Piłki SIatkowej podziękowania oraz pamiątkową statuetkę. Przypominamy, że do zastrzeżenia numeru doszło zaledwie po raz drugi w historii PGE Skry. Wcześniej zastrzeżony został numer “10”, który upamiętnia Miguela Angela Falaskę, tragicznie zmarłego rozgrywającego i trenera klubu z Bełchatowa.
Udany powrót legendy do Bełchatowa
Najlepszy prezent Mariusz Wlazły sprawił sobie jednak sam, oczywiście przy wymiernym wsparciu kolegów z nowej drużyny, wygrywając w bełchatowskiej hali "Energia" za komplet punktów. Kapitan Trefla Gdańsk wyszedł na parkiet wyjątkowo zmotywowany, co było widać zwłaszcza w inauguracyjnej odsłonie, podczas której zdobył pięć punktów, imponując skutecznośćią w ataku (blisko 90%) i walnie przyczniając się do zwycięstwa w secie otwarcia (25:18).
Przyjezdni byli niesamowicie nakręceni, więc można było się spodziewać, że po rewelacyjnym początku nieco spuszczą z tonu, bo nie sposób grać na takim poziomie na dystansie całego pojedynku. Tak też się stało, czego efektem była wyraźna wygrana bełchatowian w drugiej partii (25:18). Bardzo w niej pomogła znakomita gra w polu serwisowym Dusana Petkivica oraz wejście Karola Kłosa, który zastąpił Norberta Hubera i od razu wniósł jakość w elemencie bloku.
Set numer trzy był tym zdecydowanie najciekawszym w sobotnie popołudnie. Sytuacja na parkiecie i tablicy wyników zmieniała się jak w kalejdoskopie, a o końcowym wyniku decydowała zacięta gra na przewagi. Ostatecznie obronną ręką wyszli z niej przyjezdni, którzy wygrali tę część meczu 31:29 i objęli prowadzenie 2:1.
Czwarta partia miała przez długi czas podobny przebieg do tej poprzedniej, ale w końcówce goście przechylili szalę zwycięstwa na swoją stroną. Kluczowe okazało się ustawienie z Moritzem Reichertem w polu serwisowym, który zdobył dwa asy na Kacprze Piechockim (do tego momentu był mocnym punktem zespołu, pomimo tego, że był regularnie obstrzeliwany przez rywali). Koniec końców zakończyło się wynikiem 25:21 dla Trefla Gdańsk, który tym samym mógł się cieszyć ze zdobycia kompletu punktów na bardzo trudnym terenie.
Najlepszym zawodnikiem spotkania wybrano przyjmującego przyjezdnych Bartłomieja Lipińskiego, który zdobył aż 24 punkty. To jeden z tych graczy, którzy mocno rozwinęli się pod skrzydłami trenera Michała Winiarskiego i być może wkrótce trafią do reprezentacji. Bohater dnia, Mariusz Wlazły, zapisał na swoim koncie 20 oczek, notując 57% skuteczności w ataku. Najlepszy z graczy PGE Skry, Milad Ebadipour, wywalczył 18 punktów.
Dla bełchatowian to już ósma porażka w szesnastym meczu sezonu 2020/2021 "Ligi Mistrzów Świata". Wobec tego coraz mniej dziwią pytania o przyszłość Michała Mieszka Gogola na stanowisku trenera dziewięciokrotnych mistrzów Polski. Najbliższa szansa na poprawienie dalece niezadowalającego bilansu już w najbliższą środę, kiedy to żółto-czarni podejmą Asseco Resovię Rzeszó w klasyku PlusLigi (godzina 17:30).
Komentarze (0)