Trener Michał Mieszko Gogol mógł w sobotę skorzystać ze wszystkich swoich zawodników, w tym z amerykańskiego przyjmującego Taylora Sandera, który w ostatnim czasie uskarżał się na urazy przeciążeniowe. W wyjściowym zestawieniu obok podstawowego reprezentanta Stanów Zjednczonych zobaczyliśmy powołanych do polskiej kadry Grzegorza Łomacza, Mateusza Bieńka i Norberta Hubera oraz Milada Ebadipoura, Dusana Petkovicia i Kacpra Piechockiego.
Pierwszy set ćwierćfinałowej rywalizacji bełchatowian i rzeszowian do samego końca trzymał w napięciu, choć nie stał na bardzo wysokim poziomie. Obok dobrych akcji mieliśmy szereg błędów własnych. Jako pierwsi trzypunktowe prowadzenie objęli żółto-czarni (5:2), ale po chwili je roztrwonili (7:9), a w środkowej fazie partii byli już w naprawdę trudnej sytuacji (11:15). Losy pierwszej odsłony udało się jednak odwrócić. Przede wszystkim za sprawą dobrych zagrywek Sandera oraz punktowych bloków Hubera i Bieńka, dzięki którym PGE Skra wygrała tę część meczu 25:23 i objęła prowadzenie 1:0.
Początek drugiej odsłony sobotniego starcia należał do przyjezdnych, którzy odjechali aż na sześć oczek (8:2). Tej straty Łomacz i spółka nie zdołali już odrobić. Nie byli tego nawet blisko. Dobre zagrywki Drzyzgi i Szerszenia spowodowały, że na tablicy wyników pojawił się rezultat 14:5 dla gości. Dzieło zniszczenia w końcówce dopełnił Klemen Cebulj, który posłał trzy kolejne asy serwisowe. W sumie siatkarze z Rzeszowa w tej części meczu uzbierali ich aż dziewięć, z czego sam Słoweniec pięć!!! 11:25 i 1:1 w setach.
Trzecia partia to powrót do zaciętej walki i gry punkt za punkt. Bełchatowianie na dwa punkty odskoczyli po asie serwisowym Petkovicia (12:10) i od tamtej pory kontrolowali bieg boiskowych wydarzeń. Można powiedzieć, że był to moment zwrotny. Blok Ebadipoura pozwolił powiększyć przewagę do trzech punktów (18:15), a po chwili rywal popełnił błąd w ataku i zrobiło się 19:15. Ostatecznie skończyło się na 25:20. 2:1.
W czwartym secie PGE Skra poszła za ciosem i po dwóch asach "Bienia" prowadziła już 4:0. Rzeszowianie zdołali się jednak otrząsnąć po tym falstarcie, a następnie po dwóch punktowych zagrywkach Butryna i skutecznej kontrze objęli prowadzenie 11:10. Bełchatowianie jednak wytrzymali ten napór i w środkowej fazie partii odbudowali przewagę (18:14), której już nie wypuścili z rąk. 25:19 i 3:1. Tym samym PGE Skra Bełchaów objęła prowadzenie 1:0 w 1/4 finału.
Bardzo dobre spotkanie rozegrało dziś kilku zawodników bełchatowskiego klubu. Najwięcej, bo aż 16 punktów wywalczył Mateusz Bieniek. Niewiele gorszy pod tym względem był Dusan Petković, który zdobył tylko dwa oczka mniej. To właśnie serbski atakuący otrzymał nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu. Niewiele wspomnianej dwójce ustępował Milad Ebadipour. Znacznie poniżej oczekiwań spisał się z koley Taylor Sander, ale paradoksalnie dobra wiadomość, bo to oznacza, że żółto-czarni mają jeszcze rezerwy.
Przypominamy, że w sezonie 2020/2021 na każdym etapie fazy play-off PlusLigi rywalizacja toczona będzie do dwóch zwycięstw. Mecz numer dwa bełchatowsko-rzeszowskiej rywalizacji już za tydzień, w sobotę 27 marca od godziny 20:30. Transmisja na kanale Polsat Sport.
Ćwierćfinały PlusLigi 2020/2021
Mecz numer 1:
PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (25:23; 11:25; 25:20; 25:19).
Komentarze (0)