reklama
reklama

Zophia Stylistka pokazuje, jak się spełnia marzenia. Zobacz, o czym opowiada w książce "Filozophia stylu"

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

Zophia Stylistka pokazuje, jak się spełnia marzenia. Zobacz, o czym opowiada w książce "Filozophia stylu" - Zdjęcie główne
Zobacz
galerię
4
zdjęć

reklama
Udostępnij na:
Facebook
Rozmaitości Zofia Kulewicz bardziej znana jest jako Zophia Stylistka. Dziś jej porady możemy śledzić na kanale YouTube oraz na Instagramie pod tym samym nickiem. Wydała też właśnie książkę, która z miejsca stała się przebojem.
reklama

Do niedawna można było również skorzystać z jej osobistej pomocy, jeżeli ktoś chciał zmienić styl lub wizerunek. Zosia również od 4 lat jest współwaścicielką oraz dyrektorem kreatywnym marki odzieżowej premium „Ansin", którą stworzyła razem z mężem. Kobieta wielu pomysłów i wielu talentów. Dziś realizuje swoje marzenia dzięki temu, że kilka lat temu odważyła się na krok, na zrobienie którego wielu z nas brakuje odwagi. Wiedziała, że aby być szczęśliwą i dawać to szczęście innym, musi poszukać swoje prawdziwej ścieżki zawodowej.

Karolina Barełkowska: Dziewięć lat temu nastąpiła w Pani życiu poważna zmiana. Zdecydowała się Pani odejść z ówczesnej pracy, podążać swoją ścieżką i została stylistą. Dziś ma pani na swoim koncie wiele udanych metamorfoz zarówno kobiet, jak i mężczyzn, przeprowadzonych szkoleń dla firm, wiele autorskich spotkań, a także książkę. Czy w przyszłym roku, w związku z tym, że będzie to pani dziesięciolecie na nowej drodze zawodowej, zamierza pani jakoś szczególnie świętować?
Zofia Kulewicz: To już dziesięć lat będzie? O, faktycznie! Trudno mi w to uwierzyć, że to już tyle czasu. Przyznam szczerze, że nie zamierzam świętować, a to dlatego, że książka”Filozophia stylu” jest niejako zwieńczeniem mojej pracy jako stylistki. Około czterech lata temu rozpoczęliśmy z mężem bardzo nieśmiało pracę nad marką odzieżową, która początkowo miała być sklepem z dosłownie jednym produktem – czyli męskimi “niewidocznymi” bieliźnianymi podkoszulkami, których brakowało na rynku w Polsce. Jednak z czasem rozwinęliśmy markę i dziś jestem na nowej, kolejnej ścieżce rozwojowej, z której bardzo się cieszę. Pracę stylistki z klientem indywidualnym zakończyłam w maju w tym roku. Teraz na bazie doświadczenia lat pracy w stylizacji rozwijam i zarządzam marką odzieżową.

Uważam, że jest pani bardzo odważną osobą. Nie chcę spojlerować pani książki, ale przyznam, że zaczyna się dość sensacyjnie. Od początku raczej wiadomo, że odejdzie pani z ówczesnej pracy. Zaskoczyła mnie jednak pani, kiedy okazało się, że przetrwała rządy szefa, który nie do końca potrafił współpracować z zespołem, a odeszła, kiedy na jego miejsce przyszedł inny człowiek, który – jak sama pani przyznała - był bardzo dobrym przełożonym. Skąd taka decyzja?
Dokładnie tak było. Na początku miałam bardzo wymagającego i stresującego szefa, nie był to dla mnie łatwy czas w korporacji, w której wówczas pracowałam. Natomiast jak przyszedł nowy szef, to faktycznie ten styl współpracy i podejście się zmieniło. Wszystko było poukładane, miałam nawet perspektywę dalszego rozwoju. Ja jednak zawsze otaczałam się środowiskiem ludzi kreatywnych, wcześniej sama tańczyłam i dzięki temu poznałam wielu choreografów, dj-ów, fotografów czy wizażystek. W pewnym momencie trochę im pozazdrościłam, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu, że mają tak kreatywne, niezależne zawody. Uświadomiłam sobie wtedy, że nie każdy musi przecież siedzieć w pracy od poniedziałku do piątku od 9 do 17.00, tylko są też inne możliwości pracy. Od zawsze lubiłam pracować, dlatego jakoś mnie do tego ciągnęło, żeby spróbować i zobaczyć, jak to jest. No i spróbowałam. I oczywiście, choć w praktyce takie zawody wiażą się z innymi wyzwaniami, to nie żałuje swojej decyzji. Kiedy ją podejmowałam, miała 27 lat i wtedy też wiedziałam, że kiedyś w przyszłości chcę zostać mamą. W pewnym momencie zrozumiałam, że jeżeli mam spróbować czegoś nowego, to jest najlepszy czas, bo później będzie już tylko trudniej. I to nie było też tak, że od razu pomyślałam, żeby być stylistką.

Co jeszcze pani przeszło przez głowę?
Myślałam, żeby zostać wedding plannerką, bo uważałam, że to fajna sprawa tworzyć ludziom wspaniałe wesela, potem przyszła mi do głowy myśl, by zostać trenerem personalnym, bo zawsze byłam związana z ruchem, wybrałam się nawet na taki kurs. Jednak wciąż w środku czułam, że to nie było to. Jak tylko spróbowałam pracy stylistki, to od pierwszych zleceń miałam bardzo zadowolonych klientów. Wtedy czułam, że chcę pomagać kolejnym i kolejnym osobom. Nie było nic bardziej motywującego jak to, że po usludze dostawałam od klientów piękne mejle z podziękowaniami za stworzone stylizacje, które trafiały w ich gusta i potrzeby, i sprawiały, że lepiej się czuli w nowej odsłonie. To dodawało mi skrzydeł. I to też nie wyglądało tak, że rzuciłam pracę w korporacji z dnia na dzień. Jeszcze pracując na etacie, zaczęłam obsługiwać pierwszych klientów. Robiłam to po godzinach, w weekendy, czasem brałam urlop. To nie było rzucenie się na głęboką wodę, tylko przejście takimi małymi krokami to niezależnego zawodu.

Myślę, że praca stylistki nie jest łatwa. To chyba tylko w telewizji tak pięknie wygląda, że stylista proponuje ludziom ubrania, a oni od razu na te propozycje przystają. A przecież wiadomo jest, że się różnimy, podobają się nam inne rzeczy, a pani musi się w to wpasować, sądzę nawet, że wejść trochę w rolę psychologa.
To prawda. To, co się dobrze ogląda w telewizji, wcale nie musi mieć przełożenia na rzeczywistość. Ale od razu podkreślę, że psychologiem z wykształcenia nie jestem. Choć faktycznie jest pewien psychologiczny element w tej pracy, przede wszystkim elastycznego i indywidualnego podejścia oraz wyrozumiałości wobec potrzeb drugiego człowieka. W swojej pracy miałam szeroki przekrój klientów, począwszy od osób, które przychodziły i nie miały jeszcze wypracowanych preferencji, chciały abym to ja zaproponowałam im styl, który będzie do nich pasować. Ale miałam też klientów, którzy na samym początku mówili mi – tego nie noszę, tych kolorów nie lubię. I tutaj przydawała się ta umiejętność elastycznego podejścia, zrozumienia wizji drugiej osoby i zgrania się z tą wizją. Kiedyś, jak zrobilam sobie test Gallupa, to wyszło, że moim przodującym talentem jest indywidualizacja i to chyba bardzo pomogło w tym zawodzie, ponieważ jakoś potrafiłam połączyć te wszystkie kropki. Plus do tego dochodzi to, że jeżeli ma się rzeczywiście najlepsze intencje wobec klienta i jednocześnie smykałkę do mody, to da się wspólnie dogadać. Zawsze starałam się inspirować, edukować i pokazywać, w czym moi klienci wyglądali lepiej, w czym gorzej, tak aby ta wiedza została im również na przyszłość. Na końcu to zawsze klient wybierał z tego to, co finalnie chciał założyć. Przy tym wszystkim trzeba zauważyć, że zmiana stylu to dla niektórych bardzo odważny krok. Nie każdy jest na to od razu otwarty. Niektórzy klienci potrzebowali czasu więcej czasu aby się z tą zmianą oswoić.

Łatwiej pracuje się z mężczyznami czy z kobietami?
Mężczyźni nie potrzebują mieć aż tak dużego wpływu na decyzję o finalnej stylizacji jak kobiety. Oni przychodzą do specjalisty, który się na tym zna, zazwyczaj od razu w pełni mu ufają oraz dopasowują się do wytycznych. Mężczyźni też więcej dopytują, żeby wiedzieć na przyszłość, jak łączyć ubrania i tworzyć stylizacje. Natomiast z kobietami to zazwyczaj jest swogo rodzaju wspólpraca, w której to one też chcą mieć wpływ na finalny efekt. I to nie jest dziwne, my z natury częściej jesteśmy estetkami i mamy wypracowane pewne preferencje. Kobiety też zazwyczaj bardziej okazywały wdzięczność po usłudze. W moim przypadku częściej wystawiały opinię, pisały wiadomości z podziękowaniami. Porównując współópracę z kobietami i mężczyznami, warto wspomnieć o aspekcie sylwetki. Sylwetka męska jest znacznie łatwiejsza do ubrania ze względu na mniejsze różnice w kształtach. My kobiety, choć pewnie nie wszystkie zdajemy sobie z tego sprawę, bardzo się od siebie różnimy – niektóre panie mają mniejsze wcięcia w tali, inne większe biodra, kształt pupy, jeszcze inne mniejszy biust itd. To sprawia, że na przykład dobranie spodni dla mężczyzny jest znacznie łatwiejsze niż dla kobiety. Ale za to w przypadku kobiet mamy więcej możliwości fasonów, krójów i stylów, co czyni pracę z kobietami ciekawszą.

W swojej książę opisuje pani jeden ze swoich poranków, kiedy to wstała w dobrym humorze i postanowiła ubrać się do pracy, inaczej niż zwykłe. Czytając to, pomyślałam, ja też tak czasem mam. Czy my swój nastrój wyrażamy ubraniem?
No tak, myślę, że moda jest po części związana z emocjami.

Mamy takie szczególny przedświąteczny czas, czas wyboru prezentów. Myślę sobie, że pani książka to ciekawa pozycja dla młodych kobiet, choć oczywiście nie tylko. Podobało mi się w niej to, że nie narzuca nam pani tego, co powinniśmy, albo możemy nazywać „stylowym ubieraniem”, ale daje wybór i szanuje naszą decyzję. Do tego udziela rad, dzięki czemu nasza szafa nie musi być przeładowana ubraniami, ani też nie musimy od razu biec na kolejne zakupy.
W takim celu napisałam tę książkę, aby dała kobietom najważniejsze podstawy, dzięki którym potem mogą jeszcze bardziej świadomie rozwijać swój styl i zarządzać szafą. „Filozophia stylu” ma na celu uporządkować wiedzę. W sposób bardzo merytoryczny poukładałam w niej wszystkie kwestie związane z naszą szafą, stylem i zakupami. Dzisiaj, gdy idziemy do galerii, to mamy mnóstwo sklepów, mnóstwo marek, kolorów, tkanin, dzianin itd. Rozumiem, że wiele kobiet może czuć się zagubionych na takich zakupach i ma ochotę się poddać. Moja książka sprawia, że kobieta zyskuje wiedzę i wiecej pewności siebie na zakupach, bo rozumie, co przy budowaniu szafy jest ważne i na co zwrócić uwagę. 

W książce mówi pani nie tylko o tym, jak dobrać odpowiednie ubranie, ale również bieliznę, w tym biustonosz. Myślę, że wiele kobiet nie zdaję sobie sprawy, że czasem przez wiele lat w tej kwestii popełnia błędy.
Prawidłowy dobór biustonosza dotyczy głównie kobiet o średnim i dużym biuście. One mają zazwyczaj większe wyzwanie, żeby znaleźć odpowiednio dopasowany, naprawdę podtrzymujący biust stanik. Pamiętajmy, że dobrze dobrany biustonosz poprawia nam nie tylko postawę, ale też ogólny kształt sylwetki, przez co ubrania się na nas lepiej układają i leżą. Dlatego powinnyśmy się wybrać do dobrej brafitterki. Ja w książce opisuję, jak powinien być prawidłowo dopasowany biustonosz, co z pewnością ułatwi kobietom deycyzje podczas zakupów. 

Jeżeli chodzi o modę, o ubrania, to czy jest coś, czego my kobiety, bardzo się boimy?
Z perspektywy stylistki mogę powiedzieć, że boimi się wielu nowych fasonów czy nowych trendów. Ale zazwyczaj to kwestia czasu i odwagi do eksperymentów, tego, jak się do nich przekonujemy. Gdybym miała wskazać jedną rzeczy, co do której często potrzebuję przekonywać kobiety, to jest to wyższy stan w spodniach. Nie mogę stwierdzić, że na każdej, ale na pewno na wielu kobiecych sylwetkach wygląda on świetnie, wydłużając tym samym nasze nogi. Niektóre kobiety obawiają się, że podkreśla on odstający brzuch, należy jednak pamiętać, że odpowiednia tkanina i połączenie z innymi ubraniami sprawiają, że naprawdę wiele kobiet może w nim świetnie wyglądać. Innnym przykładem tego, czego się boimi w modzie może być tzw. “oversize”. Wielu kobietom, które dotychczas nosiły dopasowane ubrania, trudniej jest później przestawić na nieco przeskalowane ubrania czy inaczej tak zwany “oversize”. Potrzebują więcej czasu, aby się przekonać do takiej zmiany i też nauczyć odpowiednio go łączyć z innymi elementami w stylizacji.

Pani zdaniem „must have” każdej damskiej szafy to?
Czarne cygaretki, klasyczne jeansy typu mom jeans, biała koszula, biały i czarny t-shirt, klasyczna marynarka w szarym kolorze, wełniany golf, mokasyny, białe sneakersy, kozaki i dobrej jakości wełniany płaszcz.

I mamy bazę do tego, żeby dobrać resztę?
Te elementy współgrają z wieloma innymi kolorami, wzorami i fasonami z szafy co sprawia, że ułatwiają tworzenie różnych stylizacji. 

Proszę opowiedzieć o marce „Ansin” , którą stworzyła Pani z mężem.
Zaczęliśmy cztery lata temu. Historia jest taka, że na początku chciałam tylko wprowadzić cieliste podkoszulki dla mężczyzn, ponieważ pracując, jako stylistka często otrzymywałam zapytanie o to, co włożyć pod białą koszulę, kiedy ma się problem z potliwością, albo gdy jest chłodno. Wiadomo, że biała podkoszulka typu „bokserka” przebija i nie wygląda to dobrze. Okazało się, że na polskim rynku nie było alternatywy. Koszulki w kolorze cielistym występowały za to za granicą, ale czasami był problem z szybką dostawą. Dlatego postanowiliśmy, że my tę niszę zapełnimy. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę, mieliśmy bardzo duży odzew z rynku. Nawet kobiety pytały, czy dla nich również możemy stworzyć podobny produkt. I tak się stało. Z czasem pojawiła się cała kolekcja bieliźnianych elementów, którą nazwaliśmy  “invisible”, czyli niewidoczny. Są to longsleevy, body, podkoszulki, T-shirty w czterech odcieniach beżu, tak aby każdy mogł jak najlepiej dopasować do swojego odcienia skóry i nosić pod ubraniem jako dodatkowa warstwa.
Ludzie coraz bardziej szukają komfortu w życiu i ta nasze kolekcja jest stworzona, aby im to dać. Tym zasłynęła na rynku nasza marka „Ansin” a my stopniowo zaczęliśmy poszerzać ofertę. Dziś tworzymy również ubrania premium, szyte w Polsce, z wyselekcjonowanych włókien i materiałów z Polski oraz z Europy.

Pani zdaniem lepiej mieć jedną koszulę mniej, ale lepszej jakości, niż szafę całą ubrań, które zniszczą nam się po pierwszym, czy drugim praniu?
Zdecydowanie. Lepiej mniej rzeczy, z lepszym składem, lepszej jakości i tym samym móc cieszyć się nimi dłużej. Może one nam się szybciej znudzą, ale możemy je przecież później odsprzedać, albo wymienić się z kimś.

Myślę sobie, że jest pani bardzo zapracowaną kobietą, ale zastanawiam się, czy nie brakuje pani pracy stylistki, bo z wielką pasją pani o typ opowiada?
Gdybym całkowicie zmieniła kierunek działania, to na pewno by mi tego brakowało, ale wciąż działam w modzie i to jest dla mnie najciekawsza praca na świecie. Tyle, że obecnie ubieram setki czy nawet tysiące kobiet w polsce w nasze ubrania Ansin, które tworzymy.

A zdradzi nam pani swoje plany na przyszłość?
Jestem w ósmym miesiącu ciąży, więc pewnie wkrótce największym priorytetem stanie się moje życie prywatne. Natomiast całe swoje zawodowe serce obecnie wkładam w rozwój naszego zespołu, z którym tworzymy markę odzieżową. Chcemy, by nasz produkt był wyjątkowy na rynku, by klientki, kupując nasze ubrania czuły, że mają w szafie coś pięknego, coś, co sprawa im radość w codziennym noszeniu.

Gdzie można znaleźć efekty pani pracy?
Jeżeli chodzi o ubrania to na stronie ansin.pl, na moim kanale YT - Zophia Stylistka oraz Instragramie. A moją książkę można dostać na stronie filozophiastylu.pl.

WRÓĆ DO ARTYKUŁU
reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu portalplock.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama