Zakład Ubezpieczeń Społecznych ujawnił, że od momentu wprowadzenia nowych przepisów wpłynęło już około 761 tysięcy wniosków o rentę wdowią. Co istotne, aż 89 procent z nich złożyły kobiety. Ten odsetek nie powinien dziwić – to kobiety częściej dożywają późnego wieku, częściej zostają wdowami, a także częściej doświadczają finansowego wykluczenia po utracie partnera.
Zgodnie z przepisami, osoby uprawnione do świadczenia mają możliwość wyboru jednej z dwóch opcji:
- otrzymywania 100 procent swojej emerytury oraz 15 procent renty po zmarłym małżonku,
- lub pobierania 100 procent renty po zmarłym i 15 procent własnej emerytury.
Choć rozwiązanie wydaje się elastyczne, warunki jego uzyskania eliminują z systemu całe grupy kobiet, które nie spełniają formalnych wymogów.
Wymogi formalne: małżeństwo i wspólne gospodarstwo
Przepisy jasno określają, kto może ubiegać się o świadczenie. Uprawnione są kobiety po ukończeniu 55. roku życia oraz mężczyźni, którzy mają co najmniej 60 lat, o ile do chwili śmierci małżonka prowadzili z nim wspólne gospodarstwo domowe. Brak związku małżeńskiego automatycznie pozbawia prawa do świadczenia – nawet jeśli związek nieformalny trwał wiele lat i obejmował wspólne życie, dzieci, a nawet wspólne gospodarowanie finansami.
Najostrzejszą krytykę kieruje inicjatywa Emerytura-solo. W jej ocenie nowe przepisy w sposób systemowy dyskryminują kobiety, które – choć przez całe życie pracowały, wychowywały dzieci i opłacały składki – nie mogą otrzymać ani złotówki. Jak podkreślają aktywistki, dotyczy to tysięcy Polek, które zostały porzucone, były ofiarami przemocy lub po prostu nie wyszły za mąż.
„Tracą przez to średnio około 250 tys. zł ze składek rentowych” – wskazują. Ich zdaniem obecna ustawa nie tylko pomija te kobiety, ale też wzmacnia konserwatywne, patriarchalne podejście do roli kobiety i małżeństwa. „Utrwala patriarchalne podejście, w którym państwowa pomoc na starość przysługuje wyłącznie tym, które były w formalnych związkach” – czytamy w jednym z komunikatów inicjatywy.
Brak odpowiedzi od państwa mimo licznych apeli
Emerytura-solo podejmowała wielokrotne próby zainteresowania tematem przedstawicieli władzy i instytucji publicznych. Łącznie wysłano ponad dwa tysiące pism do parlamentarzystów, członków rządu, Rzecznika Praw Obywatelskich i ministerstw. „Reakcja była znikoma” – relacjonują członkinie ruchu. Brak odpowiedzi oraz jakichkolwiek kroków legislacyjnych ze strony władz skłonił aktywistki do wniesienia skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W ocenie członkiń inicjatywy, tylko Trybunał w Strasburgu może zapewnić rzeczywiste uznanie naruszeń, jakich dopuszcza się państwo. W skardze wskazano, że obowiązujące przepisy łamią prawa człowieka, zasady równości wobec prawa oraz zakaz dyskryminacji. Wystąpienie z oficjalną skargą to efekt głębokiego rozczarowania brakiem krajowego mechanizmu ochrony.
Według zapowiedzi Ministerstwa Rodziny, zmiana zasad renty wdowiej mogłaby zostać rozważona dopiero w 2028 roku – i to wyłącznie, jeśli zostanie uznana za konieczną. Tymczasem już 1 lipca ruszają pierwsze wypłaty świadczeń, co tylko pogłębia poczucie niesprawiedliwości wśród wykluczonych kobiet.
Społeczna i systemowa nierówność
Problem renty wdowiej nie dotyczy tylko pieniędzy – to symbol szerszego zjawiska wykluczenia i marginalizacji. W społeczeństwie, gdzie coraz więcej osób żyje samotnie lub w nieformalnych związkach, prawo powinno uwzględniać różnorodność sytuacji życiowych. Dziś tak nie jest. Kobiety, które nie żyły według tradycyjnego modelu, nie są objęte państwowym wsparciem. Inicjatywa Emerytura-solo mówi wprost: walczymy nie tylko o świadczenie, ale o uznanie dla naszej drogi życiowej i prawa do równego traktowania.
Komentarze (0)