Starszy mężczyzna, który na co dzień zamieszkuje na terenie woj. śląskiego wybrał się do domku letniskowego w gm. Gidle, by wypocząć i się zregenerować. Kilka dni po jego wyjeździe, radomszczańscy policjanci odebrali telefon od zaniepokojonego syna, który od kilku dni nie mógł nawiązać kontaktu z ojcem.
- Mężczyzna obawiał się, że jego tacie przebywającemu na terenie gminy Gidle stało się coś złego — informuje nadkom. Aneta Wlazłowska, oficer prasowa radomszczańskiej policji.
Pod wskazany adres natychmiast skierowano dzienlicowego — udał się tam starszy aspirant, Przemysław Bus. Gdy mundurowy dotarł na miejsce, okazało się, że domek letniskowy jest pozamykany.
- Policjant jednak nie zrezygnował z dokładnego sprawdzenia. Kiedy nawoływał seniora po imieniu, usłyszał cichutkie dźwięki wydobywające się z wnętrza budynku — dodaje nadkom. Wlazłowska.
Dzielnicowemu udało się nawiązać rozmowę ze starszym mężczyzną i przekonać go, by otworzył drzwi. 74-latek zrobił to ostatkiem sił, znajdował się bowiem w stanie skrajnego wychłodzenia — w budynku było około zera stopni.
Po udzieleniu pierwszej pomocy policjant okrył mężczyznę kocem i wezwał na miejsce karetkę pogotowia, która przewiozła seniora do szpitala.
Okazało się, że klika dni wcześniej, mężczyźnie popsuł się telefon, a w efekcie został on odcięty od świata. Dzięki szybkiej interwencji policji udało się uratować seniora.
Funkcjonariusze przypominają, że niskie temperatury mogą okazać się naprawdę niebezpieczne, zagrożenie dotyczy zwłaszcza osób bezdmonych — może ono jednak dotknąć każdego. Przekonała się o tym młoda kobieta, która wracając z Piotrkowa Trybunalskiego straciła orientację i zatrzymała się na przystanku. Ostatecznie, w stanie wychłodzenia trafiła do szpitala. Policjanci apelują o empatię i reagowanie w sytuacjach zagrożenia.
Komentarze (0)