W poniedziałek, 24 czerwca w sądach rozpoczęła się akcja pn. „Paprotka”. Ministerstwo Sprawiedliwości dostarczało do sądów rośliny, a osoby odwiedzające placówkę mogły zabrać je do domów.
Czym jest akcja „Paprotka”
Jak czytamy w piśmie wystosowanym przez podsekretarza stanu Dariusza Mazura, ideą akcji jest zmiana zwyczajowego nazywania ławników „paprotkami”.
– Funkcja ławnika jest bowiem niezwykle ważną z perspektywy sprawnego działania wymiaru sprawiedliwości. Dlatego chcielibyśmy przypomnieć kompetencje i odpowiedzialność, jakie są związane z jej pełnieniem – czytamy dalej w treści pisma.
Paprotki, które każdy mógł zabrać ze sobą do domów miały „odczarować” stygmatyzujące przezwisko i „wynieść paprotki z sądów”.
Sędziowie dziwią się akcji?
Nie wiadomo do końca, jak paprotka ma wpłynąć pozytywnie na postrzeganie ławników. Sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka na portalu X tabliczki dodawane do paprotek porównała do memów.
Kwestią sporną są także koszty, jakie generuje całe przedsięwzięcie. Jeden z sądziów zwrócił uwagę, że jeśli do wszystkich sądów w Polsce, których jest około 380 dostarczy się po 20 paprotek (po 20 zł każda) to mamy już ponad 150 tys. zł. Nie wlicza się do tego kosztów transportu.
Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim nie wziął udziału w akcji
O to, czy do akcji dołączył piotrkowski sąd zapytaliśmy rzecznika prasowego. Jak się okazuje, w Sądzie Okręgowym w Piotrkowie Trybunalskim w ogóle nie funkcjonuje określenie „paprotki”.
– Rozmawiałam z wieloma sędziami i ławnikami i u nas nie funkcjonuje takie określenie i nie jest znane. Sędziowie bardzo szanują i doceniają pracę ławników, dlatego postanowiliśmy nie brać udziału w tym wydarzeniu – mówiła dla portalu Trybunalski.pl SSO Agnieszka Leżańska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim.
Komentarze (0)