Wszystko zaczęło się w niedzielne popołudnie, 10 listopada. Około godziny 14:30, dyspozytor straży miejskiej odebrał zgłoszenie od dwójki nastolatków, którzy twierdzili, że w Rakówce pływają ludzkie zwłoki. Po przybyciu na miejsce, mundurowi szybko potwierdzili obawy młodych bełchatowian. Więcej możecie przeczytać w artykule Zwłoki w Rakówce. Nastolatkowie dokonali makabrycznego odkrycia.
Śledztwo wszczęła bełchatowska prokuratura. Biegli musieli ustalić, co konkretnie było przyczyną śmierci i czy nie było udziału osób trzecich. Po prawie dwóch miesiącach pracy wydano postanowienie o umorzeniu śledztwa.
- Wszystkie okoliczności, w tym przesłuchania świadków, zabezpieczona dokumentacja fotograficzna i sekcja zwłok wskazują, że zgon miał charakter naturalny. To znaczy, że nie przyczyniła się do tego inna osoba – mówi Piotr Grochulski, szef bełchatowskiej prokuratury. – Przyczyną zgonu kobiety było gwałtowne uduszenie na skutek utonięcia.
W aktach sprawy możemy też przeczytać, że sekcja zwłok nie wykazała na ciele denatki zmian urazowych poza kilkoma niewielkimi sińcami. Trzeba też zaznaczyć, że w chwili śmierci kobieta była trzeźwa.