Funkcjonariusze bełchatowskiej policji wciąż są wzywani bezpodstawnie na interwencje. W ostatnich dniach dyżurny komendy odebrał dwa takie zgłoszenia, które okazały się głupimi żartami.
We wtorek, 28 marca, po godz. 18 policja została poinformowana o mężczyźnie, który został pobity i potrzebuje pomocy. Sytuacja miała mieć miejsce na terenie jednej z posesji w miejscowości Kurówek (gmina Zelów).
- Pod wskazanym adresem natychmiast pojawili się policjanci z Zelowa. Szybko jednak okazało się, że wzywający pomoc służb 51-latek kłamie. Mężczyzna był pod działaniem alkoholu. Domownicy byli zaskoczeni wizytą policjantów. Twierdzili, że mężczyzna nadużywa alkoholu – mówi Iwona Kaszewska, rzecznik bełchatowskiej policji.
Okazało się, że mężczyzna po pijanemu w przeszłości dzwonił na numer 112 wielokrotnie, opowiadając o sytuacjach, które nie miały miejsca.
Jak informuje Kaszewska, ostatecznie policjanci skierowali wobec 51-latka wniosek o ukaranie do sądu.
Kolejny głupi żart miał miejsce dwa dni później, w czwartek, 30 marca. Tuż przed godz. 3, dyżurny policji otrzymał zgłoszenie zagrożenia życia i zdrowia osób przebywających w mieszkaniu na ulicy Słowackiego na osiedlu Przytorze w Bełchatowie.
- Z informacji wynikało, że pod adresem wydobywa się zapach chemikaliów, a zgłaszający źle się czuje. Policjanci, którzy natychmiast pojawili się pod adresem szybko ustalili, że zgłoszenie było „żartem” 22-latka – mówi Iwona Kaszewska.
Mężczyzna został ukarany mandatem karnym w wysokości 500 złotych za bezpodstawne wezwanie interwencji.
Policja ostrzega, że nieuzasadnione wezwanie policji, pogotowia czy innych służb jest wykroczeniem. Oprócz konsekwencji prawnych i finansowych, pamiętajmy o tym, że blokując telefon alarmowy uniemożliwiamy połączenie osobie, która naprawdę może tej pomocy potrzebować. Zaangażowanie służb do fikcyjnego zgłoszenia powoduje, że w tym czasie osoby niosące pomoc nie mogą być w miejscu, gdzie taka pomoc jest konieczna.
Komentarze (0)