We wniosku, który trafił do TK, Małgorzata Manowska podkreśla, że w sytuacji, w której kierowcy zatrzymuje się prawo jazdy za przekroczenie dopuszczalnej prędkości, jest informacja organu kontroli ruchu drogowego. To w jej opinii narusza przepisy konstytucji.
Prezes SN zarzuca, że obowiązujące przepisy nie dają gwarancji proceduralnych osobom, którym na ich podstawie zatrzymano uprawnienia.
- Zarówno organy administracyjne rozpatrujące wnioski policji o zatrzymanie prawa jazdy na tej podstawie oraz w toku postępowania odwoławczego, jak i sądy administracyjne, zajmują jednoznaczne stanowisko, że wyłącznym dowodem przekroczenia przez kierującego pojazdem dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50 km/godz. na obszarze zabudowanym jest informacja organu kontroli ruchu drogowego o tym fakcie – czytamy we wniosku.
Małgorzata Manowska twierdzi, że takie brzmienie przepisów nadaje policji kompetencje do arbitralnego decydowania o zatrzymaniu prawa jazdy. Zauważa, że nie ma możliwości weryfikacji okoliczności takiego działania przez sąd czy organ administracyjny.
- Takie brzmienie przepisów jest nie do pogodzenia z zasadami obowiązującymi w demokratycznym państwie prawnym – dodaje Małgorzata Manowska.
Sprawa opiera się w największej mierze o brak możliwości ochrony swoich praw przez kierowców, którym odebrano prawo jazdy. Nie ma bowiem przesłanek, które pozwoliłyby zakwestionować prawidłowość pomiaru prędkości, wykonanego przez organ kontroli ruchu drogowego.
Warto w tym miejscu zaznaczyć, że dokładność urządzeń pomiarowych już wcześniej była podawana w wątpliwość. Jak się okazuje, nawet przy lekkim drganiu mogą pojawić się błędy. Podczas testów, kilka gwałtownych ruchów sprawiło, że... dom poruszał się z prędkością 12 km/h – więcej w artykule Dom pędził 12 km/h, krawężnik był jeszcze szybszy...
Komentarze (0)