Według danych z 2024 roku urządzenia CANARD zarejestrowały ponad milion przypadków przekroczenia przepisów drogowych. Niestety, mniej niż 60 procent wysłanych wezwań kończy się faktycznym wyegzekwowaniem kary. Oznacza to, że olbrzymia część wykroczeń pozostaje bez żadnych konsekwencji.
Problem ten nasilał się od lat, a kolejne próby usprawnienia postępowań nie przynosiły efektów. Rząd postanowił więc podjąć bardziej zdecydowane kroki, proponując szereg nowelizacji, których głównym celem jest zwiększenie skuteczności całego systemu.
Właściciel musi działać – nowe zasady odpowiedzialności
Jedną z najważniejszych zmian będzie przeniesienie obowiązku wskazania sprawcy wykroczenia na właściciela pojazdu. Dotychczas to na Głównym Inspektoracie Transportu Drogowego ciążył obowiązek ustalenia, kto prowadził pojazd w chwili popełnienia wykroczenia – często kończyło się to przedawnieniem sprawy lub jej umorzeniem.
Po wprowadzeniu nowych przepisów właściciel otrzyma od momentu zawiadomienia aż trzy miesiące na wskazanie kierowcy. Jeżeli tego nie zrobi, zostanie nałożona na niego kara administracyjna. „Poprawić efektywność egzekucji kar w zakresie naruszeń zarejestrowanych przez urządzenia systemu CANARD” – to główny cel reformy według Rafała Jaśkowskiego z Ministerstwa Infrastruktury.
Rejestr opornych kierowców i surowe konsekwencje
Projekt zakłada stworzenie centralnego rejestru osób uchylających się od obowiązku wskazania sprawcy. Początkowo prowadzony przez Inspekcję Transportu Drogowego, rejestr ma docelowo zostać połączony z Centralną Ewidencją Pojazdów i Kierowców (CEPiK).
Obecność na tzw. „czarnej liście” będzie oznaczać poważne konsekwencje. Przy rutynowej kontroli drogowej funkcjonariusze będą zobowiązani do zatrzymania dowodu rejestracyjnego pojazdu, którego właściciel figuruje w bazie dłużników.
Jak tłumaczy Stanisław Bukowiec, wiceminister infrastruktury: „Jeśli po upływie trzymiesięcznego terminu właściciel pojazdu nadal będzie uchylał się od wskazania kierowcy, wówczas automatycznie trafi na wspomnianą ‘czarną listę’. Konsekwencje tego będą odczuwalne przy najbliższej kontroli drogowej, gdy funkcjonariusz, mając dostęp do elektronicznej bazy danych, zatrzyma dowód rejestracyjny pojazdu”.
Zatrzymanie auta – skuteczniejsza kara niż mandat?
Nowe przepisy mają na celu nie tylko zwiększenie kar, ale też ich skuteczność. Dziś właściciel pojazdu, który nie wskaże kierowcy, może zostać ukarany grzywną w wysokości od 500 do 4000 złotych – w zależności od charakteru wykroczenia. W przypadku przestępstw drogowych grzywna wynosi co najmniej 4000 zł, za niewskazanie sprawcy zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu – minimum 2000 zł, a przy mniej poważnych przewinieniach – 500 zł.
Nowelizacja idzie dalej. Zatrzymanie dowodu rejestracyjnego i konieczność przejścia przez skomplikowaną procedurę jego odzyskania mają być znacznie silniejszym bodźcem do przestrzegania przepisów niż sama kara finansowa.
Koniec z „metodą na Ukraińca”
Reforma odnosi się również do procederu polegającego na wskazywaniu jako sprawcy osoby zza wschodniej granicy. Zjawisko to, zwane potocznie „metodą na Ukraińca”, od lat podważało sens funkcjonowania systemów automatycznego nadzoru. Cudzoziemców trudno było zidentyfikować, a egzekucja kary była często niemożliwa.
Nowe przepisy przewidują, że zagraniczni kierowcy, którzy nie uregulowali mandatu, także zostaną wpisani do specjalnego rejestru. Przy kolejnej próbie wjazdu do Polski zostaną zobowiązani do zapłaty zaległości, a ich pojazd może zostać zatrzymany na parkingu depozytowym.
Eksperci chwalą, obywatele niepewni
Zdecydowana większość ekspertów ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego pozytywnie ocenia planowane zmiany. Wskazują, że w prewencji kluczowa jest nie wysokość kary, ale jej nieuchronność. To właśnie poczucie, że łamanie przepisów nie przyniesie konsekwencji, jest jednym z głównych problemów obecnego systemu.
Nie brakuje jednak wątpliwości. Krytycy wskazują, że właściciel pojazdu może zostać ukarany mimo że nie był sprawcą. Jeśli osoba, której udostępnił auto, nie przyzna się do winy, właściciel będzie miał ograniczone możliwości obrony.
Pojawiają się też głosy o możliwym naruszeniu zasady domniemania niewinności. Wprowadzenie odpowiedzialności domniemanej może być kontrowersyjne z punktu widzenia konstytucji.
Ministerstwo odpiera te zarzuty. „Proponowane rozwiązania są wyważone i proporcjonalne do skali problemu, jakim jest masowe unikanie odpowiedzialności za naruszenia przepisów drogowych” – zapewnia Stanisław Bukowiec.
Kontekst długofalowej polityki
Trzeba zauważyć, że reforma nie jest odosobnionym działaniem, lecz częścią szerszej strategii. W ostatnich latach w Polsce:
- znacząco zwiększono wysokość mandatów,
- rozbudowano infrastrukturę fotoradarową,
- zaostrzono system punktów karnych.
Choć liczba wypadków spada, Polska nadal znajduje się w czołówce państw Unii Europejskiej pod względem liczby ofiar śmiertelnych na drogach.
Kolejne etapy prac legislacyjnych
Projekt ustawy został już skierowany do Zespołu do spraw Programowania Prac Rządu. Po uzyskaniu wpisu do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów zostanie poddany konsultacjom publicznym i uzgodnieniom międzyresortowym.
Biorąc pod uwagę tempo prowadzonych prac, istnieje realna szansa, że przepisy zaczną obowiązywać jeszcze w 2025 roku. Oznacza to, że kierowcy muszą przygotować się na zupełnie nową rzeczywistość – taką, w której unikanie odpowiedzialności przestanie być opłacalne.
Komentarze (0)