Punktualnie o 11:00 w piątek, 24 stycznia, przy ulicy Okrzei 6 w Bełchatowie rozpoczęła się nietypowa akcja zorganizowana przez jednego z mieszkańców naszego miasta. Pan Robert postanowił rozdać chętnym... blisko 800 kilogramów mandarynek. Do mieszkańców trafiły również warzywa w postaci rzodkiewek i kukurydzy.
Tłumy przyszły po owoce i warzywa
Bełchatowianin swoją akcję nagłośnił w mediach społecznościowych, i jak sam mówi, nie spodziewał się aż takiego odzewu. W pewnym momencie kolejka po darmowe owoce zajmowała bowiem sporą część chodnika, a organizatorzy akcji uwijali się jak w ukropie, by jak najszybciej wręczyć wszystkim chętnym owoce i warzywa.
- Szczerze nie spodziewaliśmy się takiego odzewu. Myślałem, że będzie kilka osób – mówi Robert Sidowski, organizator akcji.
Pochwał dla pomysłu nie szczędzą również mieszkańcy, którzy tłumnie zjawili się przed biurem pana Roberta. Część z nich przyszła nawet ze swoimi dziećmi, czy też pupilami.
- Moim zdaniem jest to bardzo fajna inicjatywa. Interesująca, troszeczkę była pod znakiem zapytania, czy nie ma żadnych haczyków, ale nie ma. U nas akurat mandarynki jemy na bieżąco, wyciskamy soki, więc uznałam, że przyjedziemy i zobaczymy. Ślicznie dziękujemy, fajnie, że takie akcje będą też w przyszłości i myślę, że jak tylko będę na miejscu, to skorzystamy – mówi pani Magda, która w akcji udział wzięła ze swoją córką Marysią.
Rozdawał mandarynki z prezydenckim biurkiem w tle
Okazuje się, że wybór owoców był nieprzypadkowy. Dlaczego akurat mandarynki? Pan Robert wyjaśnia, że dawniej uchodziły one za towar luksusowy i chciał podarować mieszkańcom Bełchatowa właśnie odrobinę luksusu.
- Z żoną charytatywnie pomagamy od kilkunastu lat, odkąd prowadzimy firmę. Po ostatnim hejcie na nas mieliśmy zaprzestać pomagania, ale tak się nie da. W związku z tym, że mam kontakty, mogę z hurtowni za naprawdę mniejsze pieniądze kupować takie rzeczy. To jest pierwsza akcja, jeśli się przyjmie, taka akcja będzie sukcesywnie co miesiąc – mówi pan Robert.
Co ciekawe akcja ma związek z niedawną licytacją prezydenckiego biurka, którą prowadził Urząd Miasta w Bełchatowie. Okazuje się, że to właśnie pan Robert wygrał aukcję i mebel stoi teraz w jego biurze, aktualnie otoczony kilogramami owoców.
- Jak wylicytowałem biurko, powiedziałem, że ono będzie służyło do akcji charytatywnych. Jest to pierwsza akcja, bo dopiero odebrałem biurko. Niestety nie wydał mi go osobiście pan prezydent tylko dyrektor Sylwester Paradecki. Jak biurko już się tu znalazło, to postanowiłem, że zaczynamy akcje – wyjaśnia Robert Sidowski.
Akcja trwa do wyczerpania owoców
Początkowa gigantyczna kolejka po mandarynki została już rozładowana i przyszła chwila spokoju. Organizatorzy zapewniają jednak, że chcą rozdać wszystkie owoce, więc jeśli ktoś jeszcze ma ochotę na darmowe mandarynki to, może udać się do punktu przy Okrzei 6 nieopodal bełchatowskiego sądu.Pan Robert zapewnia jednak, że nawet jeśli dziś nie uda się rozdać wszystkich owoców, to będą one dostępne również jutro, lub zostaną przekazane potrzebującym. Zasady akcji są bardzo proste, każda osoba może wziąć jeden worek mandarynek, w którym znajduje się około 4 kg owoców oraz rzodkiewki. Wystarczy podać swoje imię i powiedzieć dla kogo chcemy mandarynki.
- Popakowaliśmy sami i wstępnie posegregowaliśmy. Teraz dziewczyny robią to ponownie. Miałem pytania, czy ktoś może skrzynkę, czy dwie. Nie. Ta mandarynka nie jest super pierwszej jakości, więc ja nie rozdam nikomu dwóch, trzech skrzynek – wyjaśnia pan Robert.
Jak dodaje, uprzedza również ludzi, że mandarynki z wyglądu są trochę inne niż te dostępne w marketach, nie wpływa to jednak na ich smak. Wynika to jedynie z tego, że sklepy nie chcą kupować tak wyglądających owoców.
- Na próbę kupiłem też rzodkiewkę i kukurydzę, widzę, że to schodzi, tak więc na pewno w przyszłym miesiącu będzie dużo rzodkiewki, dużo kukurydzy i będą mandarynki – podsumowuje pan Robert.
Komentarze (0)