reklama

Przedsiębiorcy z Bełchatowa walczą o przetrwanie. ''Zbankrutujemy, jeśli to potrwa kolejne miesiące''

Opublikowano:
Autor:

Przedsiębiorcy z Bełchatowa walczą o przetrwanie. ''Zbankrutujemy, jeśli to potrwa kolejne miesiące'' - Zdjęcie główne

Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WydarzeniaEpidemia koronawirusa mocno odbija się na małych lokalnych przedsiębiorstwach w Bełchatowie i okolicach. Dla niektórych to prawdziwe dramaty, bo ważą się losy rodzinnych firm, na które pracowali latami. Fatalnie sytuacja wygląda m.in. w gastronomii, biurach turystycznych, a także wszelkiego rodzaju usługach m.in. fryzjerstwie i branży kosmetycznej. Lista przedsiębiorców borykających się z problemami finansowymi jest jednak znacznie dłuższa...

Przerażające pustki w swoich dwóch salonach od chwili ogłoszenia epidemii notuje Mistrz Świata Fryzjerów z Kleszczowa. Postanowił nie zamykać jednak salonów, bo jak mówi, przecież z czegoś musi żyć. Do dyspozycji klientów jest co drugi dzień, a i tak przychodzi zaledwie 4-5 osób dziennie. Wcześniej było to ok. 60 osób tylko w jednym salonie.

- To jest dramat. Pracownikom trzeba zapłacić ZUS, zapłacić za urlopy, na które część osób wysłałem – mówi Błażej Adamus. - Osoby, które przychodzą muszą podpisać oświadczenie, że nie były zagranicą i nie są objęte kwarantanną. Pracujemy w maseczkach i rękawiczkach. Otrzymują je również nasi klienci – dodaje.

Narzeka, że przedsiębiorcy zostali pozostawienie sami sobie. Czeka z niecierpliwością na pomoc od rządu.

- Dlaczego nie nakażą zamknięcia takich lokali usługowych i rząd nie weźmie na siebie utrzymania pracowników? Absurdów jest znacznie więcej, np. Sanepid nakazuje obcinać klientów w odległości 1,5 metra. Trudno sobie to wyobrazić – denerwuje się fryzjer z Kleszczowa.

Na olbrzymi zastój narzekają też przedsiębiorcy w usługach kosmetycznych. Pani Magda z Bełchatowa od kilku lat prowadzi zakład stylizacji rzęs. Przyznaje, że ostatnie tygodnie do najłatwiejszych nie należały. Kiedyś przyjmowała ok. 5 pań dziennie. Teraz to jest pięć osób w tygodniu.

- Wiele osób odwołuje wizyty, jednak są klientki, które przychodzą. Dlaczego nie zamknęłam gabinetu? Muszę zarobić na ZUS i czynsz. Jak zapadnie decyzja o zwolnieniu przedsiębiorców z ZUS-u, to czasowo zamknę lokal – mówi pani Magda.

Daria Michałowska, współwłaścicielka Restauracji „Kubuś” w Bełchatowie przyznaje, że obecna sytuacja to walka o przetrwanie dla przedsiębiorców działających w gastronomii. Przez koronawirusa odwołano wszystkie imprezy okolicznościowe, przyjęcia, zamknięta jest też sama restauracja. Przez chwilę próbowano ratować sytuację dowozami obiadów, ale zapotrzebowanie nie było tak duże, aby pokryć koszty działalności. „Kubuś” zatrudnia obecnie aż 30 pracowników. Wszyscy na umowę o pracę. Miesięczne koszty wynagrodzeń sięgają ok. 100 tys. zł.

- Dla nas taka sytuacja to absolutny dramat. Przez miesiąc przetrwamy. Jeśli to się utrzyma przez kolejne 2-3 miesiące to grozi nam bankructwo – mówi Daria Michałowska.

Jak dodaje, obecnie w restauracji pracuje tylko kilkanaście osób. Reszta jest na zasiłkach opiekuńczych, czy urlopach.

- Tylko dzięki pomocy przyjaciół przebranżowiliśmy się i zajmujemy się obecnie naklejaniem etykiet na płyny do dezynfekcji. Pracę przy tym ma jednak tylko kilku pracowników – mówi Daria Michałowska.

Z kolei w „Starej Szkole” odwołane są wszystkie imprezy zaplanowane na kwiecień. Pierwsi klienci anulują również rezerwacje z maja.

- W pełni sezonu miesięcznie mamy kilkadziesiąt imprez, tak więc obrazuje to w jakiś sposób skalę strat. Organizacja przyjęć, to jest to, z czego żyjemy. Tak więc na chwilę obecną mamy tylko koszty. Jak będzie dalej? Czekamy na pomoc rządu dla przedsiębiorców – mówi Seweryn Kamiński, współwłaściciel „Starej Szkoły”.

Ogromne straty liczą też biura turystyczne. Damian Krajewski, właściciel oddziału Biura Podróży „Wakacje.pl” w Bełchatowie, punkt w supermarkecie Kaufland czasowo zamknął. Osoby zatrudnione w firmie pracują, jak na razie zdalnie. Niestety telefony od klientów dotyczą głównie rezygnacji z zaplanowanych na kwiecień i maj wyjazdów. Część osób prosi, aby przełożyć wycieczki na późniejszy termin np. na jesień.

Właściciel biura przyznaje, że najgorsza jest niepewność, co do kolejnych miesięcy. O czarnym scenariuszu na razie jednak nie chce myśleć.

- Lokal chociaż jest zamknięty, to czynsz wciąż trzeba płacić. Jest naprawdę bardzo ciężko. Ludzie w branży mają cichą nadzieję, że może ruch w turystyce zacznie się w czerwcu, a najpóźniej w wakacje – mówi Damian Krajewski.

Nie wszyscy jednak narzekają. Jak wynika z uzyskanych przez nas danych, świetnie radzą sobie... bełchatowskie apteki.

- Hurtownie nie nadążają z dostawami, a ludzie kupują tyle, jakby szykowali się na wojnę –mówi nam pracownica apteki.

Z myślą o bełchatowskich przedsiębiorcach władze miasta uruchomiły specjalny miejski program wsparcia. Znalazło się w nim szereg ulg, dotyczących m.in. umorzenia podatków czy opłat na rzecz miasta.

- Wspieranie lokalnej gospodarki zawsze było dla mnie jednym z ważniejszych kierunków pracy. Jest to ważne szczególnie teraz, kiedy przedsiębiorcy stają w obliczu możliwych dotkliwych skutków ekonomicznych epidemii. Jestem przekonana, że wprowadzane przez nas rozwiązania pomogą uratować płynność finansową firm, a także chronić miejsca pracy – tłumaczy Mariola Czechowska, prezydent Bełchatowa.

Aby pomóc firmom i zatrudnionym w nich pracownikom, rząd zaproponował tzw. tarczę antykryzysową. Jak wyliczono, na walkę z ekonomicznymi skutkami epidemii koronawirusa ma zostać przeznaczone łącznie 212 mld zł. Pakiet zaproponowany przez rząd opiera się na pięciu filarach: obrona przed utratą miejsc pracy, wsparcie dla służby zdrowia, bezpieczeństwo systemu finansowego, wsparcie dla przedsiębiorców i wparcie dla inwestycji publicznych. Projekt został skierowany właśnie pod obrady Sejmu.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

Zarejestruj się w serwisie, aby korzystać z rozszerzonych możliwości portalu

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE