Było chwilę po 18:00 w czwartek 9 listopada, gdy w jednym z pokoi budynku Domu Dziecka w Bełchatowie doszło do pożaru. Wówczas podopieczni placówki wraz z opiekunami znajdowali się w jadalni. Jeden z chłopców udał się jednak do pokoju, a gdy otworzył drzwi, z pomieszczenia buchnął ogień. Na miejsce wezwano służby, a wszyscy obecni w budynku zdążyli się ewakuować jeszcze przed przyjazdem straży pożarnej. Nikomu nic się nie stało.
Co było przyczyną pożaru?
Zniszczeniu uległa jednak część mieszkalna budynku. Ogień całkowicie pochłonął jeden z pokoi, a także część korytarza i sypialni. Duże straty spowodowało również zadymienie, a także woda wykorzystana podczas akcji gaśniczej. W efekcie budynek wymaga gruntownego remontu i nie nadaje się do zamieszkania.Do tematu przywrócenia obiektowi dawnego blasku, podczas konferencji zorganizowanej dzień po pożarze odniosła się starosta Dorota Pędziwiatr. Wówczas nie mogła jednak podać wielu szczegółów planowanego remontu. Jak wyjaśniła, więcej na ten temat urząd będzie mógł ustalić dopiero po zakończeniu działań służb. Starostwo nie mogło również powiedzieć wiele na temat przyczyny wybuchu ognia. W tej sprawie głos zabrali jednak strażacy.
- Przyjęliśmy jako przypuszczalną przyczynę, instalację elektryczną, ale aktualnie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, co tam się dokładnie wydarzyło. Policja prowadzi dochodzenie w tej sprawie – przekazał nam w listopadzie Michał Wieczorek, rzecznik bełchatowskiej straży pożarnej.
Należy podkreślić, że były to jedynie wstępne ustalenia. Mimo to bardzo zaskoczyły one część mieszkańców, którzy mieli coraz większe wątpliwości, które wyrażali m.in. podczas dyskusji w internecie. Zastanawiali się głównie czy pożar mógł być spowodowany niedoróbkami budowlanymi lub wykorzystaniem słabej jakości materiałów. Budynek do użytku został oddany bowiem zaledwie kilka miesięcy wcześniej. Pytanie w tej sprawie wysłaliśmy do bełchatowskiego starostwa.
Budynek spełniał wszystkie normy
W odpowiedzi nadesłanej przez Aleksandrę Tyczyńską, inspektor Zespołu ds. Promocji, czytamy, że "roboty budowlane prowadzone były z zasadami wiedzy technicznej, w pełnej koordynacji z innymi robotami budowlano-instalacyjnymi, a także z zachowaniem obowiązujących przepisów BHP.
- Materiały posiadały wymagane atesty i aprobaty techniczne, upoważniające do stosowania w budownictwie i wydane przez odpowiednie jednostki aprobujące. Inspektorzy nadzoru dokonywali odpowiednich wpisów w dzienniku budowy – dodaje Tyczyńska.
Budynek został dopuszczony do użytkowania zgodnie z zaświadczeniem wydanym przez Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego w Bełchatowie. Wcześniej uzyskał niezbędne opinie i uzgodnienia pod względem wymagań higieniczno-sanitarnych oraz ochrony przeciwpożarowej. Obiekt przeszedł również kontrole, podczas których nie stwierdzono niezgodności jego wykonania z projektem zatwierdzonym pozwoleniem na budowę, przepisami techniczno-budowlanymi oraz przeciwpożarowymi.
Czy dom dziecka był odpowiednio zabezpieczony?
Duże wątpliwości mieszkańców zainteresowanych sprawą budziły również zabezpieczenia przeciwpożarowe. Jak zapewnia bełchatowskie starostwo, również w tym przypadku budynek spełniał wszystkie wymogi nakładane na tego typu obiekty.
- Budynek Domu Dziecka w Bełchatowie wyposażony został w dwie gaśnice proszkowe usytuowane przy hydrantach wewnętrznych o wadze po 6 kg i jedna gaśnica CO2 w kotłowni budynku. Dodatkowo w obiekcie zainstalowano: przeciwpożarowy wyłącznik prądu zasilany przewodem PH 90, drzwi przeciwpożarowe i instalację odgromową – przekazuje Aleksandra Tyczyńska.
W budynku zastosowano również dwa wewnętrzne hydranty oraz zaopatrzenie w wodę zewnętrzną z hydrantu naziemnego. Kwestię zabezpieczeń w prowadzonym postępowaniu badają również służby. Niestety aktualnie prokuratura nadzorująca pacę organów ścigania nie może udzielić więcej informacji w tym zakresie.