Dziś około południa działacze Greenpeace postanowili ponownie zamanifestować swój sprzeciw wobec działalności bełchatowskiej elektrowni, wykonując lot balonem z nadrukowanymi pro-ekologicznymi hasłami. Sztuka ta jednak im się nie udała, gdyż o zaplanowanej akcji wiedziała policja, stale towarzysząc ekipie aktywistów.
Początkowo członkowie Greenpeace chcieli wystartować z terenu Słoku. Tu jednak pojawił się problem, bo wezwany na miejsce wiceprezes spółki, będącej właścicielem terenu, nie wyraził zgodny na zorganizowanie akcji. Marcin Rzepecki, wiceprezes spółki wyjaśnił, że nikt odpowiednio wcześniej nie poprosił zarządu o zgodę na tego rodzaju happening, w związku z tym faktem, nie podejmie na miejscu decyzji zezwalającej na przelot.
W celu przeprowadzenia kontrolowanego wyjazdu, policjanci zadecydowali o utworzeniu kolumny, prowadzonej przez radiowozy. Zobowiązali do poruszania się w ten sposób obecnym na miejscu pojazdom. Gdy kolumna wjechała do lasu, prowadząc za sobą pozostałe samochody, policjanci ukarali mandatami zarówno członków Greenpeace, których obwiniono o wymuszenie zmiany trasy przejazdu, jak i dziennikarzy, którzy w gruncie rzeczy wykonywali wcześniej wydane przez policję polecenie.
Działaczom Greenpeace zakazano rozłożenia balonu, a dokończenie działań policjanci postanowili przenieść na komendę, gdzie musieli się z nimi stawić aktywiści.