Do pobicia doszło w niedzielny wieczór w lokalu gastronomicznym sprzedającym m.in. kebaby przy alei Włókniarzy. Ze wstępnych informacji przekazanych przez bełchatowską policję wiadomo było niewiele. Potwierdzono jedynie, że do lokalu wpadła grupa zamaskowanych napastników w kominiarkach. W efekcie bójki trzy osoby odniosły obrażenia – tyle przekazała policja.
Okazuje się, że sytuacja wyglądała dużo groźniej i bardzie dramatycznie. Udało nam się dotrzeć do osoby, która ma wiedzę o tym, co dokładnie wydarzyło się w restauracji i jak wyglądało całe zdarzenie. Ofiarami, jak się okazuje niezwykle brutalnego pobicia, było dwóch nastolatków w wieku 15 i 16 lat oraz 20-latek. W niedzielny wieczór przyjechali do knajpy, aby zjeść kebaba. Nie pierwszy raz, zaglądali tam bowiem często, bo jedzenie jest smaczne. Gdy czekali na zamówiony posiłek przy stolik, przed lokal podjechały trzy samochody, z których wysiadło w sumie około 15 osób w kominiarkach. Jeden z mężczyzn dzierżył w ręku bejsbola.
- Widząc to, chcieli uciekać. Nie zdążyli dobiec do samochodu, bo ich złapali. Kierowca wsiadł częściowo, więc pobili go w aucie– relacjonuje osoba prosząca o anonimowość.
Mniej szczęścia miał 15-latek. Zdążył złapać za klamkę, ale odciągnięto go od auta. Napastnicy obalili go na ziemię. Zaczęli kopać i uderzać pięściami. Po kolejnych ciosach, zadawanych w głowę i inne części ciała, nastolatek stracił przytomność. Na miejsce wezwano karetkę pogotowia. Dwóch pobitych trafiło do szpitala.
- Chłopak dzisiaj wyszedł ze szpitala. Ma wstrząśnienie mózgu, krwiaki, trzy zęby wyłamane i uszkodzone ucho. Do tego ogólne potłuczenia i podbite oczy – opisuje czytelniczka.
Jak dodaje, drugi z poszkodowanych ma uszkodzone oko i nogę złamaną z przemieszczeniem. Został przewieziony do szpitala w Łodzi. Niewykluczone, że ze względu na skomplikowane złamanie konieczne będzie założenie śrub w nodze.
Do chwili obecnej nie złapano ani jednego z napastników. Z relacji osoby, która ma wiedzę o całym zajściu wynika, że niestety kamery monitoringu na miejscu niewiele nagrały.
- Monitoring jest słaby, nic nie da się odczytać z zapisu. Kamery są obstawione parasolami, nic nie widać. Boli mnie to, że nie wiem czy policja w ogóle cokolwiek znajdzie. Masa kamer w mieście, a nie ma pewności, czy uda się znaleźć sprawców. Dlatego mam prośbę, że jeśli ktokolwiek coś widział, żeby się zgłosił na policję i przekazał informacje – apeluje nasz rozmówca.
O sprawę zapytaliśmy bełchatowską policję. Do tej pory nie został zatrzymany żaden z napastników. Komenda zapewnia, że czynności w tej sprawie cały czas trwają, jednak ze względu na dobro śledztwa, policjanci nie mogą zdradzić szczegółów.
- Zostały zabezpieczone nagrania z monitoringu, docieramy też do świadków. Dla dobra prowadzonego śledztwa nie możemy więcej powiedzieć. Zapewniam, że policja robi co w jej mocy, aby zatrzymać osoby odpowiedzialne za to zdarzenie – mówi Marta Płomińska z Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie.
Komentarze (0)