Policjanci z Bełchatowa po raz kolejny uderzyli w przestępczość narkotykową. Tym razem kryminalni namierzyli plantację marihuany w... jednym z opuszczonych budynków na obrzeżach Bełchatowa. Zanim doszło do zatrzymania właściciela plantacji, wcześniej policjanci obserwowali 23-latka, który wszedł na teren posesji, aby doglądać uprawę konopi. Po chwili stróże prawa postanowili go wylegitymować. Okazało się, że to mieszkaniec Warszawy.
- Młodzieniec był zaniepokojony nieoczekiwanym spotkaniem ze stróżami prawa i nie krył swojego zdenerwowania. Podczas przeszukania terenu niezamieszkałej posesji, policjanci odkryli plantację marihuany. Zakazane rośliny rosły w kilku pomieszczeniach w sześciu growboxach wyposażonych w specjalistyczną aparaturę służąca do prowadzenia uprawy – informuje Iwona Kaszewska, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bełchatowie.
Funkcjonariusze przejęli 218 roślin konopi w różnej fazie wzrostu oraz blisko 12 kilogramów suszu marihuany. Zabezpieczyli również przedmioty służące do uprawiania ziela konopi. Policja zarekwirowała m.in. specjalistyczne lampy, nawilżacze powietrza, wiatraki, filtry węglowe, generatory prądotwórcze, urządzenia służące do półautomatycznego podlewania, pomiaru temperatury i wilgotności powietrza oraz gleby, a także nawozy i odżywki do uprawy roślin tropikalnych.
- Na miejscu przestępstwa przez wiele godzin pracowali śledczy wraz z technikami kryminalistyki. Podejrzany o narkotykowy proceder 23-letni mieszkaniec Warszawy usłyszał zarzuty prowadzenia uprawy marihuany, posiadania znacznej ilości środków odurzających oraz posiadania przyrządów służących do ich wytwarzania – mówi Iwona Kaszewska.
Grozi za to kara nawet do 10 lat pozbawienia wolności. Sąd zdecydował o aresztowaniu 23-latka na 3 miesiące.