Do niebezpiecznego zdarzenia doszło w piątkowe popołudnie (12 maja) nieopodal ulic Kalinowej i Malinowej. Tego dnia kotka, która wyszła z jednego z okolicznych domów, została ranna. Jak przekazują jej właściciele, ktoś postrzelił ich pupilkę przy użyciu wiatrówki. Zwierzę z raną na brzuchu trafiło do weterynarza. Na szczęście przy odpowiednim leczeniu już niedługo powinno wrócić do zdrowia.
Okazuje się jednak, że nie jest to pierwsza taka sytuacja w tym rejonie. Jakiś czas temu drugi kot należący do tej samej rodziny również został postrzelony. Na szczęście, podobnie jak w przypadku kotki zranionej w piątek, także wtedy zwierzak nie odniósł poważnych obrażeń, a po traumatycznym przeżyciu została jedynie blizna.
Za pierwszym razem właściciele kota nie podejmowali kroków w związku z tym, co spotkało ich pupila. Jednak, gdy sytuacja się powtórzyła, postanowili odszukać osobę, która atakuje zwierzaki. Sprawę planują zgłosić na policję, wcześniej jednak sami próbują dowiedzieć się, kto strzela do czworonogów. W tym celu m.in. zamieścili post w mediach społecznościowych. Odzew bełchatowian był natychmiastowy. Okazuje się, że mieszkańcy okolicznych ulic regularnie słyszą strzały.
- Ja mieszkam w tej okolicy i faktycznie słychać co jakiś czas strzały. Mam kota i teraz będę się o niego martwić. Dziś słyszałam w okolicy lasku przy Czeremchowej. Chyba że dźwięk odbiło w te okolice. Psychol. Mam nadzieję, że zostanie ustalone, kto jest taką bestią – pisze bełchatowianka.
O podobnych sytuacjach informowaliśmy już wielokrotnie. W zeszłym roku młodą kotkę ze śrutem tkwiącym w kręgosłupie znaleziono w miejscowości Kielchinów (gmina Bełchatów). Ze względu na doświadczenie bełchatowskiej fundacji w opiece nad zwierzętami, cierpiącymi na skutek ran postrzałowych, kotka trafiła pod opiekę Kociej Klitki.
Wówczas głos w sprawie zabrał również Mariusz Półbrat, kierownik bełchatowskiego schroniska dla zwierząt, który przekazał, że niestety często w takich przypadkach znalezienie osoby, która strzelała do zwierzęcia, jest praktycznie niemożliwe. Zdarza się, że nawet jeśli sąsiedzi widzą, że taka sytuacja ma miejsce, to nie zgłaszają tego policji, zmniejszając tym samym szansę na znalezienia winnego.
Czy tym razem uda się ustalić kto rani zwierzęta na bełchatowskim osiedlu? Właściciele kotów wierzą, że tak i proszą mieszkańców o pomoc. Każda nawet drobna informacja o tym zdarzeniu może być w tym przypadku pomocna.
Komentarze (0)